Rozdział 11

124 6 10
                                    


- Mam nadziję, że nie przeszkadzam Wam dziewczyny. - mówi uprzejmnie, stając zaraz za mną. - Ale porywam tą piękność. - kładzie mi rękę na lędźwiach, przez co jego dłoń, spotyka się z moją nagą skóra. 

- Ale oddaj ją nam potem Seb. - mówi Olsen, która swoją drogą zbliża się już chyba do końca imprezy. 

- Nic nie obiecuję. - szczerzy zęby w tym swoim uśmiechu, który za pewne powalił nie jedną dziewczynę. - Zatańczymy? - proponuję kłaniając się teatralnie z wyciągniętą dłonią, którą z uśmiechem przyjmuję. Czasami zachowuję się jak dziecko. Ale jest przy tym niesamowicie uroczy. Prowadzi mnie na środek parkietu, na którym kilka par, tańczy coś wolnego. Kiedy znajdujemy trochę wolnej przestrzeni, Sebastian władzie mi swoje ręce na tali, przyciągając lekko do siebie, ale zostawia trochę przestrzeni, przez co czuję komfortowo. Ja swoje ręce kłade na jego ramionach, i tak jak obiecał, to on prowadzi, a ja się dostosowuję. Po chwili pyta:

- Łączy Cię coś z Jeremy'm? Poza pracą. - kiedy to mówi, patrzy mi prosto w oczy, przez co mimo wolnię trochę się kule w sobie.

- Czemu każdy, o to dziś pyta? Nie. Jest moim szefem. Poza tym to by było nie etyczne i nie przede wszystkim nie poleciał by na mnie. - to ostatnie mówie bardziej do siebie niż do niego, jednak chyba to usłyszał.

- W tym momencie obraziłaś mój gust. - łapię się teatralnie jedną dłonią za serce, a ja wybucham gromkim śmiechem, na jego słowa, a on ponownie dzisiejszego wieczoru szczerzy jak nienormalny. - Masz piękny śmiech. - czuję jak moje policzki płoną, a ja przygryzam dolną wargę, żeby ukryć uśmiech, który błąka się po mojej twarzy. 

- Dziękuję. Świetnie tańczysz.- kompletuję jego, żeby przeżucić temat ze mnie na niego. 

- A dziękuję bardzo, lata praktyki.- szepcze konspiracyjnie - Ale nie mów nikomu, bo nie dadzą mi spokoju. 

- Obiecuję, że nie puszczę pary z ust. - przykładam dłoń do ust i pokazuję jak zamykam ją na klucz i wyżucam go za siebie. Na co mój partner wybucha śmiechem. A ja dołączam do niego. A kiedy niespodziewnie obraca mnie o 360 stopni mój śmiech staje się jeszcze głośniejszy, przez co kilka ludzi, dziwnie na nas patrzy, co automatycznie sprawia, że poważnieje. I dociera do mnie, że nie jest tutaj w celach rozrywkowych tylko służbowych. Kompan wyczuwa moją zmianę nastroju, ale jej nie komentuje, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Kiedy melodia się kończy, wracamy do baru, gdzie zastaje Willa i Noah popijających jakieś drinki. Podchodzimy do nich i przedstawiam im aktora, co chyba jest zbyteczne, ale kultura tego wymagała.

- Napijecie się z nami? - proponuję Noah, na co chętnie przystaje. Co mi się stanie po jednym drinku, przecież Jeremy kieruję, a nawet jakby się napił, mogę zawsze wrócić taksą. Zajmuję miejsce pomiędzy Willem a Stanem. Zamawiam sobie mojito, a aktor whiskey z lodem. Kiedy tak pijemy i rozmawiamy z nikąd dopada mnie Nat. Dołącza do nas i na jednym drinku się nie kończy. Po już nie wiem, którym kieliszku, przepraszam przyjaciół, mówiąc że muszę do łazienki, na co Natalia, że pójdzie ze mną, bo też musi. Kiedy opuszczamy salę, przechodząc przez szklane drzwi prowadzące na korytarz w którym znajdują się łazienki. Kolejny raz tego wieczora pada to samo pytanie.

- Zuza, czy pomiędzy Tobą a Rennerem coś ten tego? - kiedy pyta porusza dwuznacznie brwiami. 

- Jezu! - jęcze - Jeśli jeszcze raz ktoś mnie o to zapyta, to chyba się powieszę. Mówię to poraz ostatni. Nic pomiędzy nami nie ma. On jest moim szefem, a ja jego pracownicą. Nie spojrzałby nawet na mnie, kiedy ma do okoła siebie, tyle pięknych kobiet, a poza tym proszę Cię. - patrzę na nią z politowaniem. - On i ja? Chyba tylko w mojej wyobraźni. - kręcę głową rozbawiona już tą rozmową. 

Marzenia się spełniają/ Jeremy Renner [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz