Zoja
Kuba pierwszy raz nie potrafi ukryć jakiejś emocji. Widoczny na jego twarzy szok próbuje zatuszować marszczącymi się brwiami.
– Wiem, że to szefa zastępca, więc szanse są nikłe – dorzucam. – Lecz gdybym poprosiła może o przeniesienie na obiekt sportowy? – pytam z błagalnym spojrzeniem.
– Obiekt sportowy pracuje w innych godzinach Zoja. Z tego, co mówił Remik, tobie odpowiadają nocki, a ja nie usunę Gajewskiego z klubu, gdzie musi wykonywać swoje obowiązki. Jeśli coś zrobił ...
– Nie! – zaprzeczam solennie. – Leszek nic nie zrobił.
Przymykam oczy, bo to cholerna prawda! Nic właśnie nie zrobił!
– Więc skąd prośba o separację?
Milczę, kurde, jak zawsze nie potrafiąc się uzewnętrznić.
– Po prostu... – zaczynam, ale milknę.
– Po prostu chodzi o strefę prywatną, której nie jesteś skłonna poruszać – kończy za mnie trafiając w sam środek, na co potakuję. – Więc porozmawiam z nim, by trzymał dystans. Czy to wystarczy?
Nie o to mi do końca chodziło, ale musi wystarczyć. Nie stać mnie na odejście z NetOx. Odchodząc do kompleksu sportowego dostanę dzienne zmiany i zero napiwków. Muszę tu wytrzymać. Przynajmniej do momentu ukończenia kursu księgowości i znalezienia pracy.
– Tak szefie, to będzie wystarczające. Przepraszam za problem – szepczę wstając.
– Jeszcze dwie kwestie Zoja – zatrzymuje mnie, więc zerkam na niego. – Nie jestem szefem, tylko Kuba, lub Qbek, jak kto woli. Po drugie, to rozumiem sytuację i jej nie rozumiem. Jeśli powiem Gaju, by trzymał dystans z nieznanych mi przyczyn, może to w niego uderzyć personalnie, a skoro jak twierdzisz, nic złego nie zrobił, powinnaś najpierw z nim o tym porozmawiać i nie dopuszczać, bym musiał załatwiać problem prywatny drogą służbową.
– Więc uznajmy, że rozmowa między nami nie miała miejsca – odpowiadam spokojnie z nutką przeprosin w tle. Kuba zaś potakuje, jakby aprobował tą formę rozwiązania konfliktu.
– Od dziś będziesz miała zmiany z Luizą – dorzuca jak już chwytam za klamkę. Odwracam się mile zaskoczona. – Gaju prosił.
Uśmiecham się i wycofuję. Wspomniałam mu o tym w Kubusiu Puchatku. Nie sądziłam, że to coś da. Tym bardziej jest mi głupio, że poszłam prosić szefa o separowanie mnie od Leszka, skoro ewidentnie to ja mam problem.
Moje obawy co do Leszka okazują się niepotrzebne. Nie widzę go całą zmianę, a zazwyczaj czasami przychodził posiedzieć i pogadać ze mną, lub Emanuelą.
Tym razem Lusi skrupulatnie zajmuje mi głowę chwilami rozśmieszając do reszty opowieściami o swoim „mężu". Tak, w cudzysłowie, bo ślub jest nieważny, a Przemo twierdzi, że przysięgi są najważniejsze i rozwodu jej nigdy nie da, więc są dla siebie na zawsze.
– Jest sporo od ciebie starszy? – pytam, kiedy ponownie spotykamy się blisko za ladą.
– Prawie czternaście lat – odpowiada odrobinę zawstydzona.
– To, ile on ma lat? – pytam zaskoczona.
– Za dwa miesiące trzydzieści trzy – kwituje.
– Nie wygląda na swoje lata – odpowiadam wzruszając ramionami. – Ty też nie wyglądasz na dziewiętnaście – dorzucam.
– Mentalnie to on ma dwanaście, więc dogadujemy się – Lusi chichocze, a ja odrobinę sztywnieję. Czy to właśnie widzi Leszek we mnie? Moje próby ucieczki od konfrontacji są wyrazem mentalności dziecka?
CZYTASZ
5. POWIĄZANIA I UZNANIA
RomancePiąta część cyklu "Z wyboru". Kraków. Drogi Czytelniku! Witam Cię po raz kolejny i zapraszam do poznania dalszych losów szeregu Śródmieście. Ponoć nic nie dzieje się przez przypadek, tym razem jest podobnie. Wracamy do czasów, kiedy Luiza Paprocka...