Wchodząc do mieszkania na Nowej Hucie w sylwestrowy poranek mam dziwne wrażenie, ale przechodząc do kuchni zupełną pewność! Zauważam nieznaczne ślady po przebywaniu tu osób trzecich przez co odkręcam się do Leszka i patrzę spanikowanym wzrokiem.
– Ktoś tu był – piszczę cichutko. On zaś gładzi mnie po policzku i uśmiecha łagodnie próbując uspokoić.
– Michalina – kwituje, przez co marszczę brwi. – Po zostawieniu prezentu przez Lokusa na mojej wycieraczce domu podjąłem pewne środki ostrożności – wzdycha ciężko.
– Jakie środki ostrożności?
– Nie zmuszę cię, byś została ze mną w Mistrzejowicach, ale muszę zapewnić ci bezpieczeństwo w Nowej Hucie.
– Leszek, ja się tu urodziłam – prycham. – Ja stąd pochodzę, to tak nie działa. Wiśnia jest psychiczny, ale swoich skrzywdzić nie da.
– Tylko, że ty nie jesteś dziewczyną Nowej Huty – odpowiada mi twardo. – Po tak jawnym policzku i zaznaczeniu przynależności zostaniesz rozliczona jak dziewczyna spod parasola Ruczaju i Śródmieścia. A na to zgody nie będzie.
Nie dyskutuję z nim, bo uważam, że przesadzają. Wiśnia chciał tylko kasy, jaką Nikita mu wisiał. Nie bawi się w żadne dodatkowe podchody czy szukanie kosy ze Śródmieściem.
– To Lokus prowadzi swoją prywatną wojnę Leszek – szepczę zawstydzona. – Spotykałam się z nim trzy lata, myślał, że coś z tego będzie.
– W sumie to mu się nie dziwię – Leszek uśmiecha się chamsko i daje mi mocnego buziaka. – Stracić taką dziewczynę, to musiało zaboleć.
Na szczęście mamy ograniczony czas, bo jestem gotowa za takie słowa rzucić się na niego i w dupie mieć, że będziemy spóźnieni na Sylwestra. Tak, z ogromną radością i niedowierzaniem muszę powiedzieć, że Leszek w wielu kwestiach jest podobny do Qbeka. Pod maską zgrywusa znajduje się bardzo dojrzały emocjonalnie mężczyzna, który nie działa pod wpływem impulsu. Nie roztrząsa, nie ogranicza, a przede wszystkim nie osądza.
Z wielkim żalem więc akceptuję jego kolejne formy ochrony przed Lokusem, jego złością, oberwaniu rykoszetem. Najgorzej przychodzi mi pogodzenie się z kłamstwem, jakie mu przecież sprzedałam. Kolejny raz, by ze wszystkich sił ochronić Dianę.
Po zabraniu z mieszkania sukienki na Sylwestra i kilku rzeczy dla córki, zabieramy się z powrotem na Mistrzejowice. Już za kilka dni wrócę tu na stałe, aż mam ochotę westchnąć. Leszek zauważa, jak szybko zmienił mi się nastrój i po zaserwowaniu mi swojego aktorskiego uśmiechu zaczyna się stała gadka.
– Nie chcesz tu wracać, jednak wrócisz czując się odpowiedzialna za brata, który spierdolił na tak wielu płaszczyznach.
– Nie mogę go zostawić po prostu – szepczę smutno.
– A mnie możesz? – Pyta twardo. – Królowo mojej duszy – dorzuca słodko jakby chciał wybielić pierwszą reakcję. – W jaki syf muszę wpaść, byś przy mnie została?
On tego nie zrozumie, dlatego milczę. Leszek jest jedynakiem. Dostał wszystko od rodziców. Miłość, wykształcenie, wsparcie na każdym kroku. U mnie też to tak funkcjonowało. Lecz ojciec zginął, matka zachorowała. Nikita wziął po części na swoje barki utrzymanie domu i sponsorowanie nierefundowanych leków. Jak mogłabym go po tym zostawić?
Nawet szykując się na Sylwestra więcej do tematu nie wraca. Pomaga mi dopiąć sukienkę, składa długi i spokojny pocałunek na karku, jakby celebrował każdą daną nam chwilę razem.
Dopiero jadąc do klubu dopada mnie stres.
– Nie spinaj tak mięśni, bo dostaniesz zakwasów – Leszek chichocze próbując mnie rozluźnić.
CZYTASZ
5. POWIĄZANIA I UZNANIA
RomancePiąta część cyklu "Z wyboru". Kraków. Drogi Czytelniku! Witam Cię po raz kolejny i zapraszam do poznania dalszych losów szeregu Śródmieście. Ponoć nic nie dzieje się przez przypadek, tym razem jest podobnie. Wracamy do czasów, kiedy Luiza Paprocka...