Pierwszy raz zabrakło mi słów i chociaż słynę ze swojej kwiecistej mowy oraz wiecznie nie zamykającej się buzi. Myśl, że mogłem ją stracić przez wiedzę jaką posiada od Gabrysia i o czym nie była świadoma spowodował, że zamiast opisać swoimi oczami co widzę, co czuję, zamilkłem.
Mija czwarty dzień od piekielnych wydarzeń z Moczanem i Nikitą. Jeden wyeliminowany, drugi oddany Wieliczce. Trzeci, czyli Eryk, pomimo usilnych prób Michaliny, a nawet znajomego informatyka z Wydziału Kryminalnego od Struzików, pozostaje wciąż nieuchwytny.
Zerkam na Zoję jak unosi lewą ręką krótkofalówkę, a w moim i Lusi sprzęcie możemy usłyszeć jej słodki głosik.
– Wszędzie czysto, oprócz ćpalni, ale zaczekajmy do trzeciej, jak się towarzystwo przerzedzi.
– Jeśli skończyliście obchód, to zapraszam do biura. Gaju, Zoja – Qbek odzywa się wiecznie spokojnym głosem.
– W drodze – odpowiadam na wezwanie jako pierwszy.
Czekam na Zoję, aż do mnie dołączy i jak zawsze bezceremonialnie zaczynam całować ją w szyję i kark. Już mnie nie ruga, że ktoś zobaczy. Niech patrzą! Skoro kocham, okazuję.
Nawet wchodząc do biura Qbeka ciągiem molestuję jej szyję skrupulatnie uważając na zabandażowane ramię.
– Leszek! – W końcu nie wytrzymuje, a ja jak zawsze chichoczę rozśmieszając ją na dobre.
– Mamy wyjść? – Kris odzywa się kpiąc pod nosem.
Nie wiem nawet kiedy, ale znaleźliśmy się w biurze, więc odrywam usta od szyi Zoji. Moja kobieta stoi odrobinę zażenowana, Qbek zaś uśmiecha się kpiarsko, a Kris wstaje z kanapy.
– Czy ty się tu zadomawiasz? – Podchodzę do króla Wieliczki i podaję mu rękę.
– Nie, ale dzięki za propozycję – Kris uśmiecha się chamsko i podaje łapę. Po chwili zerka na Zoję rozkładając ręce. – Przyszedłem na wyniki testów. Czekamy już tylko na Wiśnię.
Zoja po przytulasie z młodszym Szymańskim siada na kanapie pomiędzy mną, a Krisem. Łech, pechowo, bo miałem ochotę zapytać jak tam Nikita, a przy niej tego nie zrobię! Moja kobieta od ostatnich wydarzeń źle sypia, a raczej prawie nie śpi. Kilkukrotnie wstaje w nocy, żeby sprawdzić, czy dzieci są bezpieczne. Za chwilę zaproponuje, by maluchy spały z nami, czuję to!
Z dywagacji we własnej głowie odrywa mnie dzwoniący telefon Qbeka. Jak szef wstaje, tak Zoja się spina, a ja wzdycham. Już wiem, że Wiśnia zaraz do nas dołączy. Czekamy w ciszy.
– Witam zainteresowanych – wchodzący Marcin odzywa się uprzejmie i wyciąga kopertę. – Moje, nieotwierane, żeby nie było, że podmieniłem.
– Nasze też – Qbek pokazuje mu wyniki.
Patrzę jak obaj otwierają koperty, przytulam mocniej Zoję, by okazać jej wsparcie, jedynie Kris wydaje się totalnie rozluźniony.
– Pokrewieństwo drugiej linii 99,99% w moim teście – Qbek odzywa się jako pierwszy.
– W moich też – Wiśnia szepcze w podłogę. – Należą się wam przeprosiny.
– Uzyskamy – Kris odpowiada za nas wszystkich pobłażliwie machając ręką. – Przyjedź jutro po Lokusa. Ja się w tańcu pierdolić nie będę. Zapowiedziałem, za uderzenie Zoji zęby kurwa wypluje, więc już mu zamów wizytę u dentysty na wstawienie implantów.
– Kris – Wiśnia odzywa się z bólem w głosie.
– Nie jestem Śródmieściem Marcin! – Kris zrywa się na równe nogi, by móc górować nad Wiśnią. – Zasada krew za krew! Mówi ci to coś, czy zapomniałeś? – Warczy na zaciśniętych szczękach. – Ciesz się, że kurwa nie szukam zwady za trzy lata znęcania się psychicznego nad Zoją, ale ... – Uśmiecha się chamsko. – W waszym popierdolonym szeregu tak to działa i działać będzie. Chłopcy się bawią, kobiety płacą, prawda? – Puszcza mu oczko, Wiśnia zaś mocno zaciska szczeki. – Na twoje szczęście, w Nowej Wieliczce płaci ten co zawinił, nie jego kobieta. Ucz się kurwa na błędach człowieku, bo drugiego syna pochowasz.
CZYTASZ
5. POWIĄZANIA I UZNANIA
RomancePiąta część cyklu "Z wyboru". Kraków. Drogi Czytelniku! Witam Cię po raz kolejny i zapraszam do poznania dalszych losów szeregu Śródmieście. Ponoć nic nie dzieje się przez przypadek, tym razem jest podobnie. Wracamy do czasów, kiedy Luiza Paprocka...