Po tak dobrym orgazmie, powinna spojrzeć na mnie zmęczonym wzrokiem i leniwie wyszeptać, co się dzieje od kilku dni! Ale nie Zoja!
Jestem maszyną do ataku i obrony. Przeszedłem symulacje, jak i brałem udział w realnym zagrożeniu. Znam się na torturach, podawaniu substancji do zmiękczania rozmówcy, cuceniu i usypianiu jednym ciosem. A leżę jak pizda trzymając w ramionach dziewczynę, której zaproponowałem chodzenie jak w podstawówce i czekam.
Ona milczy jak zaklęta. Zawsze to robi, chociaż wie, że ciszy nie dzierżę na potęgę, bo mnie się gęba nie domyka. Lecz co mam zrobić? Co zastosować ze znanych mi metod, skoro wszystkie są na zadanie bólu. Fizycznego, lub psychicznego, a nie chcę jej skrzywdzić, tylko ściślej chronić, zwłaszcza przed moją matką, która zawsze mówi coś komuś nad wyraz szczerze myśląc, że jest to szczerość.
– Powiem ci teraz królowo mojej duszy, co stanie się jutro – syczę tuż przy jej ustach na zmianę całując. – Rano podejmę rozmowę z matką i zapytam bezpośrednio, co ci powiedziała. Później pierdolnę monolog z przyganą, że mam prawo żyć, jak chcę. W następstwie spakuję się i wprowadzę na Nową Hutę. W efekcie, Wiśnia się o tym dowie i mnie tam zabije... – Pod koniec zaczynam chichotać, bo ona również wibruje od tłumionego śmiechu.
Niezmiernie jej dodatkowe poruszanie się mnie nakręca, przez co warczę cicho przy jej uchu bezczelnie się ocierając, dzięki czemu stęka cichutko i rozchyla usta.
– Mów Zoja! – warczę. – Bo cię z łóżka nie wypuszczę, a kończy mi się zapas prezerwatyw.
– To dokupisz – chichocze cwaniara, ale kręcę głową uśmiechając się chamsko.
– Ryzyk, fizyk będzie – odpowiadam bezczelnie ocierając się o nią po raz kolejny.
– Zacznę brać tabletki – wzrusza ramionami celowo ciągnąc rozmowę nie na temat.
– Nie mów mi jedynie, że nie uprzedzałem – odpowiadam z nutą agresji i kładę się obok.
Zoja przytula się, więc dostaje szybkiego buziaka w skroń i jak to miewam w zwyczaju po przytuleniu jej, przymykam oczy, by zasnąć.
– Powiedziała, że się mnie wstydzisz – dochodzi mnie szept Zoji ze słowami, które mnie konsternują. – Wolisz bratać się z półświatkiem jak przedstawić mnie rodzinie. Dorzuciła, że powinnam się zastanowić na jak długo moje wyczyny łóżkowe będą wystarczające, by cię przy sobie zatrzymać.
Mocniej zaciskam powieki wkurwiony do granic możliwości. To matka pojechała po bandzie!
– Jakie wyczyny łóżkowe? – pytam zadziornie.
– Nie wiem – wzdycha. – Najwidoczniej twoja matka wie, skoro mi to powiedziała.
– Wyczyny łóżkowe? – dopytuję ledwo co panując nad parsknięciem. – A znasz jakieś magiczne wyczyny łóżkowe, bo jak na razie nie dałem ci prowadzić tego okrętu.
– Nie wiem, Leszek – fuka. – Jak na razie odnoszę wrażenie, że czepiłeś się słowa „wyczyny" próbując mnie rozśmieszyć, tym samym zbyć problem drugiego zarzutu na boczne tory.
– Bo cię nie zabrałem do ciotki plotkary? – dopytuję z nutką agresji i niedowierzania.
– Nie było tematu – kwituje jakby obrażona. Łech!
O nie!
– Albo jesteś niedowartościowana, co mija się z twoją inteligencją i urodziwością, albo masz mentalność dziecka – podsumowuję jej zachowanie jednym zdaniem. – Ale nie przejmuj się królowo mojej duszy – szczebioczę słodko przy jej uchu zostawiając pocałunki. – Umiem się dopasować!
CZYTASZ
5. POWIĄZANIA I UZNANIA
RomancePiąta część cyklu "Z wyboru". Kraków. Drogi Czytelniku! Witam Cię po raz kolejny i zapraszam do poznania dalszych losów szeregu Śródmieście. Ponoć nic nie dzieje się przez przypadek, tym razem jest podobnie. Wracamy do czasów, kiedy Luiza Paprocka...