23. Zoja

889 114 262
                                    

Milczenie Leszka od momentu wyjścia ze szpitala w towarzystwie Qbeka boli bardziej, jakby oświadczył, że między nami koniec. Zawieszenie! Żyłam w nim tak długo, że z bólem mijają kolejne minuty uświadamiając, że mogą być ostatnimi, kiedy mówię „my".

W nocy przekręcam się z boku na bok nie mogąc znaleźć odpowiedniego miejsca, bo boli niemiłosiernie. Nie ciało, dusza. Która w każdym centymetrze należy do Leszka i nie potrafię z tym dłużej walczyć, a przez głupotę, przyjdzie mi zapłacić.

Nad ranem po nieprzespanej nocy, przemieszczam się sennie do łazienki. W korytarzu mijam pielęgniarkę, co zapowiada kroplówkę po powrocie do łóżka. Potwierdzam jedynie, że szybko się uwinę.

Zmierzając korytarzem spod łazienki do pokoju staję jak wryta na widok Leszka i bliźniaków. Diana uśmiecha się radośnie, zaś Albert, co miewa w zwyczaju, podbiega i obejmuje mnie za uda zadzierając główkę.

– Mówiłem ci ciociu, że jesteś śliczna? – Uśmiecha się słodko wypowiadając słowa. Na moment przestaje bić moje serce, bo nie dawniej jak wczoraj byłam „mamą". Najwidoczniej Leszek zdążył go już poinformować, że ma się tak do mnie nie zwracać.

– Mówiłeś – odpowiadam uśmiechając się przez łzy.

– Ty, Einstein, weź się zdecyduj, mama czy ciocia – Leszek podchodzący do nas z Dianą dzióbie syna w boczek, a ja uświadamiam sobie, że słowa dziecka nie zostały modyfikowane przez mojego faceta. Dziecko, to tylko dziecko, mówi jak czuje, jak mu wygodniej. – Jakbyś nie nazwał, masz zakaz na podryw – dorzuca uśmiechając się chamsko, po chwili unosi głowę i składa delikatny pocałunek na ustach. – Tęskniłem.

Serce zamiera mi po raz drugi i zamiast pomyśleć, rzucam się w objęcia mojego faceta stękając od odczuwalnego bólu brzucha i łkam po całości.

– Też tęskniłam – szepczę w zgięciu jego szyi.

– Wiem mała – wzdycha całując mnie w czoło. – Potrzebowałem czasu.

– By przemyśleć? – Dopytuję wycierając policzki od łez.

– By wytrzeźwieć – wyszczerza zęby i znów mnie całuje. – Nawaliłem się trzema drinkami z królem Wieliczki.

– Powiedziałeś mu? – Strach miesza się z zawodem.

– Tak, bo zrobię wszystko, by parasol ochrony poszerzyć do granic możliwości.

Temat urywamy, bo oboje, jak to mamy w zwyczaju, nie prowadzimy tego typu rozmów przy dzieciach. Kroplówka zostaje podpięta, Diana wtula się we mnie, Albert siada na łóżku i stuka nóżkami o jego metalową część, a Leszek znika nam twierdząc, że musi porozmawiać z lekarzem.

Po godzinie, butelka po kroplówce jest w końcu pusta, więc zabieramy się do mieszkania na Sądową. Zerkam coraz na Leszka, ale milczy. Wygląda, jakby był pogrążony w innym świecie, a gdy otwieram buzię, by coś powiedzieć, kładzie rękę na moim udzie i ściska delikatnie.

– Później – szepcze stopując. Więc milknę.

Pod blokiem, gdy otwieram tylne drzwi auta, by zacząć odbezpieczanie córki, Leszek gromi mnie wzrokiem, więc spuszczam głowę i staję obok przyglądając się, jak on to robi.

A na mieszkaniu, o mało co nie dostaję zawału, jak z sypialni wyskakuje Luiza piszcząc „Jesteś, jesteś". Przytula mnie odrobinę za mocno, po chwili przeprasza gładząc brzuch i przytula na nowo, tym razem delikatnie.

– Przyjechałam, żeby dać ci psychiczne wsparcie – zagaduje pogodnie pociągając mnie do pokoju.

– Wsparcie w czym? – Pytam odrobinę wystraszona. Wciąż tak naprawdę nie wiem na czym stoję z Leszkiem.

5. POWIĄZANIA I UZNANIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz