Rozdział 1

3.2K 62 8
                                    

Witajcie w Outer Banks, to raj na ziemi!

Jesteśmy Płotki! Zamierzamy dobrze się bawić przez całe lato.

Siedziałam na niskim rusztowaniu tuż obok blondwłosego chłopaka, który popijał piwo. Oczywiście nie było to ani moje rusztowanie, ani tym bardziej mój dom. Nowy, wypasiony domek letniskowy w tej dziurze. Tuż nad nami, z głową w chmurach, spacerował mój drogi przyjaciel, którego brązowa czupryna i długie nogi wpędzają często w kłopoty. Z braku lepszego zajęcia balansował na jednej nodze, na dachu. 

-Wysokość trzech pięter.- powiedział do niego czarnoskóry chłopak, mój przyjaciel numer trzy. – Szansa na przeżycie 1 do 3!

Brunet wsadził sobie palce wskazujący do ust i szybko go wyciągnął. Zrobił minę myśliciela i zaczął sprawdzać wiatr, krzywiąc przy tym wyraz twarzy. Na mojej natomiast wykwitł prawie niewidoczny uśmieszek. 

-Mam skoczyć?- zwrócił się do nas.

-Skacz! Zestrzelę cię. -zaśmiał się ciemnoskóry mierząc w przyjaciela wiertarką.

-Będą japońskie toalety i podgrzewane ręczniki.- z głębi domu wyłoniła się brunetka o ciemniejszej karnacji. Teraz przynajmniej wszyscy wiedzą, że mam w tym gronie jakieś wsparcie.

Pokręciłam głową wznosząc oczy ku niebu, słysząc o kolejnym nadzianym typku na wyspie.

-Kiedyś były tu żółwie, ale kto się martwi żółwiami.- mruknęła i zadarła głowę do góry. -Nie znoszę zimnych ręczników.- uśmiechnęła się do bruneta.

-Nie zabij się!- odezwał się blondyn i wskazał głową na puszkę.- Drugiego nie dostaniesz.- po czym opróżnił zawartość swojej puszki.

Jak na zawołanie brunet zachwiał się a puszka z piwem wypadła mu z ręki.

-Mówiłam, żebyś nie łaził po dachach.- powiedziałam się śmiejąc się, na co chłopak wystawił w moja stronę środkowy palec. Odwdzięczyłam mu się dokładnie tym samym.

-Ej słuchajcie!- naszą radość przerwał ciemnoskóry chłopak wychylając się przez barierkę.- Ochrona! Musimy spadać!

-No to jazda!- skończyłam piwo i razem z blondynem ześlizgnęliśmy się z rusztowania.

-Gary, czy to ty?- krzyknął niebieskooki, patrząc na ochroniarza, a ja pociągnęłam go za ramię.- Dobrze Cię widzieć stary!

Ruszyliśmy w głąb domku śmiejąc się i przekrzykując. Zbiegaliśmy po schodach, czując jak małe dzieciaki grające w berka. Blondyn rozpędził się i omal nie wpadł w ochroniarza a nasza czwórka biegiem ruszyła w innym kierunku. Drugi ochroniarz prawie mnie dopadł, ale jakoś się wywinęłam.

-Koleś, ja nie lubię się przytulać!- krzyknęłam w jego stronę i już powoli czułam nadchodzącą kolkę.

Ze śmiechem ruszyliśmy w stronę płotu. Przeskoczyłam przez niego z dziewczyną, zaraz za nami był brunet.

-Dawaj Pope!- krzyknął blondyn.-Dawaj, szybko!

Obydwaj zwinnie ominęli przeszkodę, no prawie. Czarnoskóry chłopak wylądował plackiem na ziemi.

-Dalej Pope, rusz się!- śmiał się niebieskooki.

-Wracajcie kutasiarze!- krzyknął ochroniarz, a nasza czwórka siedziała już w vanie.

-Ja nie jestem chłopakiem! Kultury trochę! - zawołałam w stronę Gary'ego udając naburmuszoną.

-Daje chłopcy, wiejemy!- powiedziała dziewczyna nie mogąc powstrzymać wybuchów śmiechu.

Ocean Between Us| JJ MaybankOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz