Rozdział 5

1.4K 50 10
                                    

Płotki górą!

Odstawiliśmy ledwo przytomnego Johna B do jego pokoju. Kiara i Pope niedługo później uwinęli się do domu, a ja napisałam mamie krótką wiadomość, że nocuje poza domem. Niech chociaż ona ma spokojniejszą noc. Byłam zła, nie ja byłam wściekła, za to, że postąpili tak irracjonalnie. Dwa przygłupy to i tak za delikatne określenie! Przykryłam bruneta kocem i pogładziłam po głowie. Martwiłam się o niego, mogło mu się stać coś o wiele gorszego niż tylko podbite oko. Westchnęłam i cicho zamknęłam za sobą drzwi. JJ siedział na kanapie w mały saloniku i gapił się w okno. Kiedy jednak usłyszał, że idę obrócił głowę i otworzył usta, jednak przerwałam mu gestem ręki.

-Nawet się do mnie nie odzywaj. – powiedziałam i usiadłam na fotelu podciągając kolana pod brodę. Ostatnie na co miałam ochotę to na niego patrzeć.

-Babeczko... - zaczął, ale nie dałam mu dokończyć.

-Nie JJ, zachowałeś się jak ostatni szczeniak. – rzuciłam w niego morderczym spojrzeniem. – Rozejrzyj się, mało już mamy kłopotów? Chcesz jeszcze na siebie ściągnąć policje? Nie wystarczy wam, że John B ma na karku ludzi z opieki społecznej? Martwię się o was, bo coraz cześciej pakujecie się w kłopoty, które wykraczają za skalę. Jestem zmęczona J, zmęczona zamartwianiem się o was.

-Przecież wszystko jest w porządku. – odpowiedział szybko.

-Nic nie jest w porządku. – moje oczy zaczęły się lekko szklić, a w gardle rosła nieprzyjemna gula.  – Bałam się o was, a ty zachowałeś się tak bezsensownie. Zdaje sobie sprawę, że chciałeś dobrze, ale to mi nie wystarczy. Ci dwaj mogli się utopić, a ty mogłeś trafić za kratki. Wystraszyłeś mnie. Nie chce więcej widzieć takiego JJ'a.

-Nie chciałem cię wystraszyć, ani żadnego z was. – powiedział a jego ramiona ciężko opadły. – Nie mogłem pozwolić, żeby Topper go utopił.

-Mogłeś go odciągnąć, nie od razu chwytać za broń, J. – przetarłam ręką oczy, żeby się nie rozpłakać. – Nie bałam się tylko o Johna B, bałam się też o ciebie. Bo oprócz was i Marie nie mam nikogo innego. Doskonale o tym wiesz. Choć często mam wrażenie, że piwo odcina ci dostęp do mózgu. Jesteś idiotą. - podciągnęłam nosem.

-Przepraszam cię. – powiedział wyciągając w moją stronę ramiona. – Mogę cię błagać nawet na kolanach, tylko nie płacz.

Podniosłam się z fotela i zanurzyłam w uścisku przyjaciela. Zaplotłam mu ręce na karku i poczułam jakie bije od niego ciepło. Nie chce się na niego złościć. Jakaś część mnie doskonale wie, że chłopak ratował tylko swojego przyjaciela. Jednak nigdy więcej nie chce się znaleźć w takiej sytuacji.

-To błaganie na kolanach zostawię sobie na kiedy indziej. – powiedziałam mu na ucho.

Chłopak zaśmiał się cicho i przytulił się do mnie jeszcze mocniej. Oparłam głowę o jego ramię i też ścisnęłam go trochę mocniej przymykając powieki. Staliśmy tak jeszcze małą, krótką chwilkę...

***

-Akcja odwołana. – odezwał się John B, kiedy całą piątką siedzieliśmy przed jego domem. Siniak na jego oku był teraz fioletowy jak bakłażan. – Peterkin powiedziała, że pomoże mi z pomocą społeczną, jeśli nie będę chodził na bagna.

-Uwierzyłeś jej? – zapytał zaskoczony JJ. – To policjantka, wierzysz gliną?

-Jeśli przez parę dni będę trzymał się z dala od bagien, pomoże mi. – chłopak zaczął się denerwować. – A ty musiałeś wszystko utrudnić strzelając.

Ocean Between Us| JJ MaybankOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz