matty
Mój dziadek mówił kiedyś, że są dwa uda - albo się uda, albo się nie uda. Mia Stewart, największy pracoholik, jakiego znałem, mogła być zasadniczo tylko w dwóch miejscach - albo w pracy, albo w domu - odsypiając pracę.
Nie, żebym miał coś przeciw temu. Wszyscy świetnie wiemy, że dobre znajomości z chirurgiem ortopedą w przypadku mojego zawodu to podstawa, ale uważałem, że Mia zbytnio się forsuje. Latała jak kot z pęcherzem między domem a pracą i zasadniczo na tym polegał cały jej dzień. Na przykładzie kuzynki Pearl wiedziałem jednak, że młody lekarz, świeżo po specjalizacji, nie miał w tym kraju łatwo. Cholera, w żadnym nie miał - służba zdrowia wciąż była niedoinwestowana, choć stanowiła jeden z najważniejszych filarów każdego szanującego się państwa.
Mówi się, że za sukcesem stoją pieniądze. Osobiście twierdzę, że nie trzeba być obrzydliwie bogatym, by coś w życiu osiągnąć. Kilka lat temu sam byłem zwykłym dzieciakiem, pracującym w centrum handlowym na dwie zmiany, a teraz moją ówczesną pensję wydaję na parę butów. Nie tęsknię za tamtymi czasami, bo prosto ze szkoły biegłem do roboty, a prosto z roboty do domu po to, by przespać się i znów zapierdalać do szkoły, ale nauczyło mnie to pewnej samodyscypliny. Nadal rozpieprzałem pieniądze na prawo i lewo jak pojebany, trzymając się słów mojej młodszej siostry, która robiła zresztą to samo, tyle że za hajs rodziców. Inwestycja w siebie to najlepsza inwestycja - mawiała Hannah i byłbym hipokrytą, gdybym się z tym nie zgodził.
Pewnie sami wiecie, jak dobrze słucha się tych wszystkich motywacyjnych gadek instagramowych influencerek. Jedne twierdzą, że kluczem do sukcesu jest wstawanie godzinę wcześniej i wewnętrzna zgoda z samym sobą, drugie, że ich życie zmieniło się, gdy przestały kupować awokado i wybierać mielonkę zamiast szynki parmeńskiej. Kolejna osoba zasugeruje wybudowanie bliźniaka, a jeszcze ktoś inny oczyszczanie umysłu przez medytację i wyjazd na Bali, by odkryć siebie. Osobiście polecałbym to wszystko otrzeć o kant dupy, bo żeby się dorobić, po prostu trzeba się narobić - za darmo obskoczyć można co najwyżej wpierdol.
Pierwszym moim wyborem był dom Mii, z oczywistego względu - jeśli zrobię z siebie pajaca, to tylko przed nią samą. Naprawdę nie miałem ochoty na ośmieszanie się przed całym oddziałem i Carol..., Carolyn..., Caroline, jak mniemam, która została pewnie poinformowana o wszystkim z prędkością światła. Mówi się, że to mężczyźni są większymi plotkarami niż kobiety, ale osobiście tę i podobne teorie zwykle wkładałem między bajki. Otóż, drogie panie, gdy odbierałem wszystkie swoje byłe dziewczyny z tak zwanych babskich wieczorów, shit talking rozpoczynało się już przy pierwszym możliwym skrzyżowaniu. Kogo próbujecie oszukać?
Słodki Jezu, nie ma określenia, które oddałoby to, jak bardzo nienawidziłem uczestniczyć w takich spotkaniach. Moim ulubionym tekstem po obrobieniu dupy połowie miasta było „a kim my jesteśmy, by to oceniać?". Zawsze, ale to zawsze zaczynało się niewinnym drinkiem, a kończyło na tym, że któraś z niestabilnych emocjonalnie koleżanek Kady płakała za swoim toksycznym byłym, a inna namawiała ją, że wspaniałym pomysłem na zatarcie dawnych ran będzie lana prosto z gwinta wódka. Wiecie co? Nie jest to rada z gatunku tych błyskotliwych, bo to zwykle mi przypadało odwiezienie owej delikwentki do domu, modląc się, by przypadkiem nie zarzygała mi auta. Nie róbcie tak, proszę.
Zgarniając z domu bukiet róż i wino, które wybrała Hannah, ruszyłem na podbój serca mojej ulubionej lekarki. Odstawiony jak szczur na otwarcie kanału, w dźwięku My Songs Know What You Did In The Dark od mojego ukochanego Fall Out Boy, czując się zajebiście niczym Pete Wentz u szczytu swojej kariery, przemierzyłem pół Birmingham w punkcie kulminacyjnym porannych korków po to, by rozbawić Mię swoim nędznym tłumaczeniem.
CZYTASZ
You, me at six | cash
Fanfiction„Ty, ja, o szóstej." Możecie powiedzieć, że do końca straciłam głowę - okay, z grzeczności nie zaprzeczę. Nie byłam najmądrzejsza, a już na pewno nie byłam ekspertem w relacjach damsko-męskich. Po prostu tękniłam za kimś, w kogo mogłam wtulić się w...