matty
– No i wiecie, od tamtej pory mam w sobie taką wewnętrzną blokadę? Sama nie wiem, jak to nazwać. Po prostu nie mogę się przełamać, a naprawdę chciałabym - chyba ziewnąłem, gdy siedząca na kolanach Zalewskiego blondynka streszczała nam aktualny stan swojego życia romantycznego, lustrując mnie podejrzliwym wzrokiem.
Jak miała na imię? Caitlin? Carmen? Celine? Byłem pewien, że coś w tym stylu, jednak zatarło mi się to gdzieś w pamięci z chwilą, gdy przebiegła swoją zakończoną krwistoczerwonymi pazurami ręką po szyi Nicoli.
– Koledzy, mam ochotę na serniczka - oznajmiłem, wstając od okupowanej przez nas loży.
– Gdzie my ci tu, kurwa, teraz serniczka znajdziemy? Jesteś w klubie, a nie w pierdolonej kawiarence - Szczęsny obrzucił mnie zupełnie niezrozumiałym wzrokiem.
Wytrzeszczyłem oczy, nieznacznie kiwając głową w stronę parkietu. Od pierdolenia tej dziewczyny zaczynała boleć mnie głowa i najchętniej wróciłbym już do domu, ale nie było to takie proste.
– Aa, serniczka! - klasnął w dłonie, gdy wreszcie zaskoczył mu w mózgu odpowiedni styk. – Trzeba było mówić tak od razu!
Wojtek przecisnął się przez Nicolę i jego koleżankę, nie zważając na głośne ała! w chwili, gdy musiał nadepnąć na jej nogę. Mam nadzieję, że chociaż zrobił to celowo, bo jej piskliwy głos dźwięczał w mojej głowie jak znienawidzone przeze mnie stare piosenki Taylor Swift, którymi Hannah katowała mnie przy każdej możliwej okazji.
– Pilnujesz go - mruknąłem, wskazując w stronę Bednarka, który już dawno dobił gwoździa na blacie.
Ja sam wypiłem tylko dwa shoty, które przycisnąłem jednym piwem i była to maksymalna ilość alkoholu, jaki mogłem wlać w siebie tego wieczora. Po pierwsze, bo czułem już niezłą karuzelę we łbie, ponieważ byłem zjechany po treningu jak klacz po westernie. Po drugie, bo za kilka dni mieliśmy ważny ligowy mecz z Manchesterem United, którego po prostu nie mogliśmy przepierdolić. Janek i tak grzał ławę, więc jego raczej to gówno obchodziło, ale ja zobowiązałem się trenerowi, że stawię się na jutrzejszym treningu w pełni sił.
To, jak znaleźliśmy się nagle w jednym z klubów w centrum miasta, notabene tym samym, w którym nie tak dawno dostałem w pysk, było całkiem zabawną historią. Po tym, jak Wojtek prawie pobił typa obsługującego karaoke, bo ten nie chciał puścić jego ulubionego kawałka, musieliśmy się szybko ewakuować, a że Nicoli i Kamilowi było wciąż mało, postanowiłem, że spróbujemy szczęścia w Explode. To nie tak, że nie chciałem słuchać popisów wokalnych Szczęsnego - piosenka, którą zawsze męczyli z Lewandowskim, rozpoczynała się od słów Widziałem ją dzisiaj, tak o poranku, czytała książkę na ławce w parku i choć nie znałem ani tytułu, ani wykonawcy, sam napierdalałem oł je, oł je, gdy rozbrzmiewała na każdym naszym zgrupowaniu. Po prostu wolałem, żebyśmy nie trafili do pierdla za rozróbę w miejscu publicznym, a tuż po tym na pierwsze strony gazet w całej Anglii.
Gdy z głośników płynęło zremiksowane In And Out Of Love genialnego Armina von Buurena, myślałem, że od nadmiernego kręcenia dupą wyskoczy mi biodro. Kamil, który na chwilę zniknął nam w tłumie, właśnie przekupywał DJ'a i wiedziałem już, że kolejnym puszczonym przez niego kawałkiem będzie Joli Garcon, czyli żoli papą, choć akurat nie znałem genezy tego utworu, do którego skakała połowa naszej kadry w szatni po każdym meczu.
CZYTASZ
You, me at six | cash
Fanfiction„Ty, ja, o szóstej." Możecie powiedzieć, że do końca straciłam głowę - okay, z grzeczności nie zaprzeczę. Nie byłam najmądrzejsza, a już na pewno nie byłam ekspertem w relacjach damsko-męskich. Po prostu tękniłam za kimś, w kogo mogłam wtulić się w...