matty
– Co, kurwa, zrobiliście?! - przysięgam, gdyby Mia mogła teleportować się przez telefon do mojego domu, chyba wszystkim nam obcięłaby fiuty i zamiennie poprzyszywała między oczy. – Cash, jeśli w tym momencie robisz sobie ze mnie jaja, to ostrzegam, że źle się to dla ciebie skończy.
Przełknąłem wielką gulę w gardle, patrząc na spuchnięty nadgarstek Nicoli, który Glik opatrywał całą zawartością mojej zamrażarki, łącznie z wielkim indykiem, jakiego po świętach dostałem od mamy. Widząc moją minę, Wojtek wyrwał mi telefon z ręki i głosem potulnym jak szczenię starał się udobruchać wściekłą do granic możliwości Stewart:
– Mia, prawda? - zapytał mnie, zasłaniając dłonią głośnik. – Cześć, Mia, kochanieńka - zaczął, zupełnie ignorując wrzask Zalewskiego, który miał miejsce po tym, jak Kamil przypadkowo ucisnął bolące go miejsce. – Słuchaj... Kto mówi? Boże, czy wy naprawdę mnie już nie poznajecie? - wywrócił oczyma, nawiązując do swojej rozmowy z Julią. – Wojtek Szczęsny, przyjaciel tego pajaca, który, ała! No dobra! - asekuracyjnie odszedł kilka metrów ode mnie po tym, jak uderzyłem go w ramię. – Wojtek Szczęsny, bardzo mi miło, uszanowanko i w ogóle. Mieliśmy okazję się dziś poznać, ja to ten najprzystojniejszy ze wszystkich, gwoli ścisłości. Słuchaj, Mimita, jest sprawa.
– Mimita - prychnąłem, uderzając się wnętrzem dłoni prosto w czoło. – Pierdolony czarodzieju, nie kradnij mi dziewczyny!
– Przecież mówiłeś, że to nie jest twoja dziewczyna - mruknął pod nosem Kamil.
Oops. Trafna uwaga. Dlaczego więc poczułem zazdrość?
– Ty pieprzony psie ogrodnika - wymruczał Wojtek, ponownie zasłaniając ręką głośnik. – Idźże stąd, to rozmowa na poziomie! Więc, Mia, słyszałem, że jesteś ortopedą. Tak się składa, że nasz kolega miał... mały wypadek - w tym momencie oczy naszej trójki zwróciły się w stronę szlochającego z bólu Nico i muszę przyznać, że po raz pierwszy zrobiło mi się go szkoda. – Dasz radę na to spojrzeć? No, tak, najlepiej to by było teraz. Co? Poczekaj. Stary, możesz kierować?
– Nie - odparłem. – A ty?
– Też nie. No i, kurwa, jesteśmy w ciemnej dupie. Czekaj, Mia, coś wymyślimy, w końcu jestem naczelnym logistykiem tego kurwidołka. Oddzwonię za pięć minut, buziaczki!
– Buziaczki?! - oburzyłem się, strzelając mu przez łeb.
Naprawdę nie musiałem się domyślać, jak bardzo zdenerwowana była Mia. Była absolutnie, prze-kurwa-zajebiście wkurzona, a Wojtek nieświadomie dolewał oliwy do ognia i patrzył jak wszystko płonie.
– Kręcisz się jak gówno w przeręblu - Glik w roli seksownej pielęgniary był już naprawdę bliski wepchnięcia tego ogromnego indyka Nicoli prosto w dupę, gdy ten szamotał się jak opętany, jeszcze bardziej pogarszając swoją sytuację.
– Bo mnie boli - jęknął Nico, cały czerwony od płaczu.
– Dobra, myśl, Cash, jak to ogarnąć - zarządził Wojtek. – Skoro ja nie mogę kierować - wskazał palcem na siebie – i ty nie możesz kierować - wskazał na mnie.
To wiadomo nie od dziś - jeśli masz kłopoty myśl, myśl, myśl - dźwięczało w mojej głowie coś, co zawsze nuciłem sobie w kryzysowych sytuacjach.
CZYTASZ
You, me at six | cash
Fanfiction„Ty, ja, o szóstej." Możecie powiedzieć, że do końca straciłam głowę - okay, z grzeczności nie zaprzeczę. Nie byłam najmądrzejsza, a już na pewno nie byłam ekspertem w relacjach damsko-męskich. Po prostu tękniłam za kimś, w kogo mogłam wtulić się w...