16

601 46 22
                                    

mia







Plan ten wydawał się bardziej niż poroniony i uświadomiłam sobie to dopiero, gdy stojący przede mną Cash parsknął śmiechem, wodząc rozbawionym spojrzeniem po mojej twarzy. Przez chwilę poczułam się jak w jakimś niskolotnym kabarecie, widząc kurwiki w jego tęczówkach skanujących mnie od stóp po samą głowę.

– Czekaj, jeszcze raz, bo chyba się zgubiłem - uniósł dłoń, przecierając nią przekrwione oczy. – Więc powiedziałaś swojemu byłemu, który notabene nie powinien być zazdrosny, ale z jakiegoś powodu jest zazdrosny, że masz męża i jest nim jeden z najprzystojniejszych piłkarzy na tym świecie....

– Nie, tak nie powiedziałam - burknęłam, pretensjonalnie wywracając oczyma. – Powiedziałam po prostu, że mam męża, pomijając fakt, że jest on pierdolonym narcyzem z ego wyjebanym w kosmos.

– Okej, okej - zaśmiał się. – Więc powiedziałaś swojemu zazdrosnemu byłemu, że masz męża, choć tak naprawdę nie masz nawet chłopaka, tylko po to, by był jeszcze bardziej zazdrosny?

Proste i logiczne, prawda?
W jego ustach brzmiało to jeszcze gorzej niż w mojej głowie, gdy powtarzałam to sobie jak mantrę, siedząc za kierownicą auta w drodze do domu Casha. Nie obchodziło mnie to, na jaką idiotkę wyszłam w jego oczach, bo pojawiając się na tej pieprzonej konferencji pieprzonego Dereka sama, pewnie wyszłabym na jeszcze większą. Byłam zbyt dumna, by dać sobie z tym spokój i cholernie chciałam odegrać się na gnojku, który lata temu porzucił mnie na rzecz przeszczepiania świńskich organów. Teraz jednak było za późno na odkręcanie tego szamba, w które wpakowała mnie moja pycha. Skoro nawarzyłam piwa, to teraz musiałam je wypić, nieważne jak gorzkie by nie było.

– Wydaje mi się, że powiedziałam też coś o obrączce z wielkim kamieniem - bąknęłam zażenowana dramatycznym poziomem swojego kłamstwa, czując jak moja twarz przybiera kolor dorodnego buraka.

Cash wyglądał tak, jakby zaraz miał zesrać się ze śmiechu. Złapał się za brzuch, kielcząc się w niebogłosy, a w pewnym momencie brzmiał już jak zapowietrzony czajnik. Uderzyłam go w udo, udając obrażoną, ale ten idiota nic sobie z tego faktu nie zrobił.

– Wybacz - wycharczał wreszcie, ocierając spływające po policzkach łzy, które nie miały nic wspólnego ze smutkiem. – Niecodziennie dowiaduję się, że jestem dawno po ślubie. Muszę ci jednak przyznać, że ja z kolei obiecałem mamie, że wpadnę ze swoją dziewczyną.

To powiedziawszy, podsunął mi pod nos dużą, granatową kopertę. Otwierając ją, spojrzałam na niego z pożałowaniem, widząc wyjebany na całą stronę napis: Clara Cash zaprasza na swoją super 70tkę!

– No co? - obruszył się. – Hej, będzie świetna impreza! Mój dziadek jest mistrzem w pędzeniu bimbru, który położył nawet Zalewskiego!

– Poważnie?

– Dwa dni rzygał jak kot i...

– Rany, nie chodziło mi o to!

– Przepraszam cię, ale moje kłamstwo jest niczym w porównaniu do twojego. Mąż to już chyba poziom wyżej niż chłopak.

– Patrząc na to racjonalnie, to nawet dwa poziomy wyżej - mruknęłam z przekąsem. – Cholera, mam dwadzieścia siedem lat i nikt nigdy mi się nie oświadczył, nie wspominając już nawet o braniu ślubu.

You, me at six | cashOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz