~rozdział 4~

208 6 4
                                    

PIELĘGNIARKA
- Paniczu! Nic ci nie jest? Co się dzieje?
~vegas odpowiedział tylko że nie chce aby tamten go opuszczał po czym zrobiło mu się coraz bardziej słabo. Pielęgniarka zaniosła go na łóżko i dała leki uspokajające~
~pete miał tyle myśli w głowie, jednak musiał wrócić aby zerknąć pod pretekstem czy Vegas aby na pewno nic nie knuje, chociaż wszyscy wiemy że się martwi. Pielęgniarka zauważyła podglądającego chłopaka, postanowiła podejść i powiedzieć że podała mu tabletki na niskie tętno i powinien je zjeść znowu za 2 godziny. Podała mu do ręki leki i wyszła~

PETE
-ale... - co za kobieta.
~krąży po pokoju zastanawiając się czy go obudzić czy poczekać aż wstanie i wtedy dać leki. Usiadł na fotelu obok niego i czekał. W trakcie zasnął~

VEGAS
~budzi się ~
-Ouu, moja głowa. Co tu się działo
~rozgląda się gdy zobaczył chłopaka postanowił go nie budzić, powinien spać, wystarczająco wrażeń przeżył. powoli wstaje i idzie do łazienki~

PETE
~budzi się~
- gdzie on jest???!
~Wstaje żeby go poszukać. wypytywał go wszędzie przeszukując korytarze.

VEGAS
~usiadł na podłodze w kabinie.
Myśli: - trzeźwiej vegas, trzeźwiej, zbierz myśli do kupy. Jak ja mu spojrzę w oczy po moim wybuchu emocjonalnym? Czemu sie poryczałem? Uhh, vegas ty downie.

PETE
~wparował do toalety~
-vegas?
~Widzi nogi za ścianą, próbuje otworzyć drzwi ale są zamknięte. Puka do drzwi.
~Vegas odklucza drzwi i nic nie robi oraz nic nie mówi ~
~Pete zobaczywszy na ziemi zdezorientowanego vegasa wtulił się z niego~
- bałem się że coś ci się stało, nagle zniknąłeś

VEGAS
- prosze, nie zostawiaj mnie już nigdy nawet jeśli dzieje się coś niezrozumiałego. Możemy wyjaśnić to razem ale prosze, nigdy juz mnie tak nie zostawiaj. Nie poradze sobie bez ciebie. Przepraszam.
~przytula chłopaka z całej siły przyjmując jego ciepło~

PETE
- wybacz. Może byłem i szorstki. Ale nie wiedziałem co robić. Na początku to było dziwne dlaczego w ogóle chcesz się nadal ze mną zadawać i myślałem że to się za tym kryje.

VEGAS
- sam nie byłem świadom naszego pokrewieństwa. Mówiłem ci że moja dalsza rodzina nigdy nie chciała mieć z nami nic wspólnego, może gdyby nie to, wiedzielibyśmy.
~przytulał chłopaka i głaskał go po włosach (uwielbiał jego miękkie włosy)

PETE
- powinniśmy wracać. Muszę dać ci lekarstwa. Wstawaj pomogę ci

VEGAS
- poradzę sobie, lepiej martw się o siebie

PETE
~wrócili bezpiecznie do pokoju~
-przygotuje ciepły koc. Tabletki leżą na stole powinieneś sam że wziąść

VEGAS
- nie nakarmisz ledwo żyjącego?

PETE
- a pozwolisz mi? Po Tym co ci zrobiłem

VEGAS
~przypomniał sobie co działo się parę godzin temu i zamilkł, podchodząc do tabletek i zażywając je samemu~

PETE
- czy coś jeszcze potrzebujesz?

VEGAS
- nie
~powiedział ozięble, normalnie jakby nagle zrobiło się -20 stopni~

PETE
- no aktorem to ty nie zostaniesz. Przecież słyszę. Czemu kłamiesz.
~Podchodzi, odgarnia mu włosy i kładzie rękę na czole żeby zbadać temperaturę

VegasPete - dalsze losyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz