Rozdział Ⅲ

906 41 12
                                    

Ethan

Dzień wcześniej.

– Wytłumacz mi cholera, na jakiego chuja zarezerwowałeś to gówno? – spytałem się po raz kolejny, kiedy nie dostałem odpowiedniej odpowiedzi od tego zjeba.

– Sukcesy w firmie trzeba uczcić! – Śmiech rozniósł się po drugiej stronie słuchawki. – Do tego mówią, że ten klub jest zajebisty. – dodał. – No dawaj. Powiedziałem kolesiowi, że ty też się zjawisz.

– Podaj chociaż jeden przekonujący argument, dlaczego nie powinienem ci wpierdolić w ten pusty łeb. Jesteś moim zastępcą i powinieneś być, do chuja odpowiedzialny.

– Powiedział, że jak dorzucę piętnaście koła da nam jakąś tancerkę i dobrego barmana. – odparł, brzmiąc jakby był zadowolony z tego, że przejebał grube tysiące na jakiś pseudo burdel.

– Wynająłeś właśnie jebaną dziwkę za piętnaście tysięcy pierdolonych dolarów. Gratulacje Jones – Złapałem się za grzbiet nosa odczuwając ból głowy. – Jesteś totalnie pojebany.

– Może nie pomyślałem zbyt dobrze nad tą decyzją, ale skoro już wszystko jest zaplanowane, to mógłbyś się łaskawie zjawić.

– Nie chciałbym być w twojej skórze, jeśli okażę się, że ta panienka nawet nie da się dotknąć. – zagroziłem przyjacielowi, na co on tylko się zaśmiał. – W niedziele, tak?

– Tak, wyślę ci potem adres. Do zobaczenia ślicznotko. – pożegnał się. Miał szczęście, że rozłączył się zanim zdążyłem coś dodać.

Co prawda, moja firma ostatnio odnosiła coraz większe sukcesy, ale to nie był powód do wyjebania pieniędzy w błoto. Pięćdziesiąt tysięcy nie było dla mnie większym wydatkiem, biorąc pod uwagę, że mogłem tyle zarobić w jeden lepszy dzień, ale wcześniejsze nieuzgadnianie ze mną wydatków było wyjątkowo wkurwiającą sprawą.

W dodatku wzrastające cyferki na statystykach nie były żadnym powodem do chlania. Nie piłem dużo, bo wolałem przeznaczyć wszystkie moje siły na pracę i nie zamierzałem psuć sobie zdrowia.

Ten idiota powiedział mi, że tydzień temu zarezerwował jakiś klub nocny. Oczywiście ja dowiaduję się o wszystkim ostatni. Podobno mieli się też zjawić Matt i Devan. Oni oboje prowadzili swoje firmy, ale rywalizacja nikomu nie wyszłaby na dobre, więc zawarliśmy umowę. Ja co miesiąc daje im pewną sumę, a oni nie wpierdalają się w sprawy mojej korporacji.

Mój ojciec od początku był zawziętym sukinsynem i to głownie dlatego teraz nasze siedziby na całym świecie przynoszą duże sukcesy. Niedawno udało się nam otworzyć firmę w pierdolonej Kalifornii. Pieniądze były ostatnią rzeczą na którą mógłbym narzekać, ale jednak stres związany z inwestycjami oraz całym tym innym gównem powoli zaczynał mnie przygniatać.

International Finance Corporation co roku przynosiło coraz większe dochody. Jednak nadal nie mogłem powiedzieć, że byłem z tego dumny. Do czasu kiedy mój ojciec jeszcze miał całą firmę dla siebie, rozwijała się ona w rekordowym tempie. Odkąd na starość odsunął się trochę od świata biznesów, niemalże cała odpowiedzialność spadła na mnie. Za wszelką cenę próbowałem być najlepszy w tym co robiłem i byłbym w stanie zrobić wszystko, aby tak się stało. Nie patrzyłem na innych. Za cholerę mnie to nie obchodziło. Jeśli byłeś niewystarczająco dobry – wypierdalałeś na zbity pysk.

W mediach nie udzielałem się praktycznie w ogóle. Ci podli reporterzy starali się wychwycić każdy najmniejszy szczegół mojego prywatnego życia, jednak miałem odpowiednią ochronę. Nikt nie wiedział o mnie więcej, niż to jak mam na imię.

Bye and everything beforeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz