rozdział 13

374 19 0
                                    

Matteo Calvini

Jak zwykle wpadła na mnie, poczułem jej cudownie miękkie i gorące ciało i nie mogłem tego znieść, chciałbym ją mieć przy sobie, w swoim łóżku. I będę miał, zarzuciłem na nią pajeczą sieć teraz czekam aż w nią wpadnie a wtedy będzie moja... uciekła speszona, zarumieniła się gdy poznała, że to ja. Może także o mnie śniła tak jak ja o niej. Nie mogłem spać nocami, kutas stał mi cały czas. Musiałem przyjechać z powrotem, dłużej nie wytrzymałem bez niej. Nie wiem gdzie mnie to zaprowadzi ale chce po prostu zostać chwilę, nacieszyć się nią i wrócić do swojego dawnego życia. Chce się nacieszyć jej ciałem. Wychodzę do klubu ze Scottem, to ten sam klub w którym byłem ostatnio i poznałem Piper dogłębnie. Jestem ciekaw czy może znów ją spotkam. Wchodzę do zatłoczonego miejsca w którym kobiety i mężczyźni ocierają się o siebie w tańcu, jest tak dużo ludzi, że nie ma gdzie igły wcisnąć. Widzę Scotta który siedzi z dwiema dziewczynami w loży VIP. Ten to zawsze znajdzie zdobycz.
- cześć już jestem. Co pijemy?
- whisky z lodem i tequile
- aha. Ty to chyba masz już dość stary.
- e tam... pijmy i się zabawmy. Mam tu dwie ślicznotki to jest Emma a to jest Elle. Albo odwrotnie.
- nigdy nie miałeś pamięci do imion
- wiem.
- dziewczyny przynieście sobie po drinku. I idźcie potańczyć a my na was popatrzymy.
- coś Ci się nie podoba w nich?
- wszystko ok. Po prostu nie mam dziś ochoty na rżniecie byle kogo.
- jak to? Ty? Chyba się nie zakochałeś?
- nie, nie przesadzaj. Mam na oku jedną laske i dlatego nie mam ochoty na inne. Chce się skupić na tej jednej.
- od kiedy skupiasz się na jednej kobiecie?
- nie wiem, od teraz.
- dobra jak chcesz. Sam się nimi zajmę. Jestem jurny jak koń.
- wierze. Idę do kibla.
Poszedłem do toalety i zanim tam doszedłem zobaczyłem Piper która stała i patrzyła jak jej koleżanka tańczy z jakimś facetem. Coś mnie do niej ciągnęło więc podszedłem do niej i szepnąłem jej do ucha.
- znów się widzimy.
- hmm... może to przeznaczenie.
- chodź ze mną koleżanka sobie poradzi.
Poszła ze mną tak jak ostatnio tyle, że teraz zamiast wychodzić za klub zaciągnąłem ją do toalety, zamknąłem w męskiej kabinie. I podniosłem jej krótką sukienkę, rozpiąłem rozporek, wziąłem ją na ręce i wbiłem się w jej ciasną, mokrą cipke i czułem niesamowity głód i tylko w taki sposób mogłem się nakarmić. Pieprzyłem ją dziko, mocno, ostro. Goniłem swój orgazm, spełnienie przyszło dość szybko, leciało jej po udach kiedy ją puściłem. A potem spojrzała się swoimi pijanymi oczami i coś błysnęło w nich.
- to ty... Matteo Calvini.
- to ja...
- czemu wcześniej mi nie powiedziałeś?
- nie wiem. Lubię anonimowość. Ale w końcu byś się dowiedziała, trudno mi trzymać się od ciebie z daleka. Wyjdź pierwsza.
- ok
- zaczekaj. Pracujesz jutro?
- tak.
- w porządku. Idź już.
Odczekałem chwilę i wyszedłem za nią, usiadłem na swoim miejscu i wypiłem jednym haustem swoją whisky a potem wyszedłem żegnając się ze Scottem. Nie mogłem dłużej zostać.

my new cityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz