rozdział 12

405 15 0
                                    

Dziś jest ten dzień, dzień mojej nowej pracy. Właściwie to noc bo będę miała same nocne zmiany tak jak w poprzedniej pracy. Rozmowa kwalifikacyjna przebiegła wyśmienicie, mój nowy szef okazał się bardzo miłym facetem, od razu zaznaczył, że w jego hotelu nie prowadzi się burdelu, jego goście to bogaci ludzie więc i hotel musi być na najwyższym poziomie. Nie może być zatem żadnych wpadek, seksu w toalecie albo innych gorszących scen. Powiedziałam mu, że na pewno nie będę uprawiać seksu w kiblu i tak dalej. Nawet przez myśl by mi to nie przeszło. Więc wieczorem zaczynam nową robote. Beth wróciła do mieszkania w nocy, płakała bo Nigel wyszedł z kumplami do jakiegoś pubu a jej nie zabrał. Nie za bardzo zrozumiałam o co chodziło, przecież jej facet może wyjść gdzie chce i z kim chce. Nie musi siedzieć w domu z nią przez dwadzieścia cztery na dobę, ale nie mówiłam tego głośno bo to nie moja sprawa. Ja i tak mam dużo własnych zmartwień. Myślałam o mmsie który ostatnio dostałam, czekałam aż moje zdjęcia ukarzą się w sieci, ale nic takiego się nie zdarzyło, może ten ktoś się domyslił, że mnie się nie da zaszantażować. Mam nadzieję, że tak i sobie odpuści. Telefon od policjanta milczy więc zapewne niczego konkretnego się nie dowiedział. To nie dobrze ale też nie całkiem źle. Podobno brak wiadomości to dobra wiadomość. Wieczorem przygotowuje się do mojej nowej pracy gdy do łazienki pochmurnym krokiem wchodzi Beth.
- jestem załamana straciłam chłopaka
- nie wcale nie straciłaś. Moja droga weź się za siebie. To, że poszedł do pubu z kumplami to nie powód do zerwania.
- jak to nie? Nie chciał mnie ze sobą zabrać. Wiesz co mi powiedział? Nic. Wstydzi się mnie i nie chce poznać ze swoją paczką przyjaciół.
- a czy ty go zapoznałaś z koleżankami swoimi.
- nie ale to nie to samo.
- właśnie, że to samo
- czemu go bronisz powinnaś mnie wspierać. Zawsze. Bez względu na wszystko.
- wspieram ale to przesada i tyle. Przyjaciółka ma prawo powiedzieć kiedy robisz coś do dupy i właśnie tak się stało. A ja ci mówię.
- Piper do cholery co w ciebie wstąpiło.
- nic. Mam dużo spraw na głowie. Poważne problemy a ty się użalasz nad sobą chociaż nie masz powodu.
- jakie ty możesz mieć problemy?
- wiesz jakie...
Krzyczę na nią, ona nic nie rozumie ale mam dość jej bzdurnych problemów kiedy człowiek ma poważniejsze.
- no jakie słucham?
- naprzykład takie... zostałam prawdopodobnie zgwałcona w klubie, nie wiem tego na pewno ponieważ nic nie pamiętam. Dostałam nie dawno mmsa ze swoim nagim zdjęciem i ktoś mnie zaszantażował ale nie dałam się i poszłam na policję. 
- co? I nic mi nie powiedziałaś?
- nie chciałam Ci mówić. Nie chciałam współczucia i tych spojrzeń. Chciałam zapomnieć ale się nie udało.
- boże Piper. Ale jestem głupia, a ja się martwię o jakiegoś palanta a ty...
- już dobrze. Przetrawiłam to. A teraz sorki ale muszę się przygotować do nowej pracy. Bo szef wszystkich szefów mnie zwolnił z hotelu ale dostałam nową pracę w innym. Lepszym. Więcej płacą.
- naprawdę zwolnili cię. Znalazłaś tego szefa?
- nie to jakaś szycha która dba o wizerunek i nie pokazuje się w mediach ani w internecie.
- dziwne nie.
- nie wiem. Dba o prywatność w świecie bogaczy to bardzo ważne żeby nikt za tobą nie latał. Może ma dzieci i chroni je przed porwaniem.
- ta na pewno.
Nic już nie mówię, czuję ulgę, że powiedziałam mojej przyjaciółce o wszystkim, nigdy nie miałam przed nią tajemnic aż do tej pory. Beth poszła z powrotem do swojej sypialni. Mam nadzieję, że choć trochę jej przejdzie i spojrzy inaczej na Nigela. Może chłopak nie jest gotowy żeby przedstawiać Beth swoim przyjaciołom. Są przecież ze sobą krótko. W każdym razie ja musze przygotować się do pracy, ubieram się i maluje, patrze na zegarek jest wpół do dwudziestej, zaczynam prace o dwudziestej pierwszej więc spokojnie zdarzę do pracy. Wychodzę na zewnątrz, naszczeście jest wciąż ciepły wieczór i nie pada deszcz. Do pracy docieram dziesięć minut przed czasem. Przebieram się w fartuszek, witam się z inną młodą pokojówką i czekam aż przyjdzie kierowniczka żeby powiedzieć mi co mam robić i które pokoje posprzątać. Po dwudziestu minutach wchodzi pani która przedstawia się jako Inez Kowalski. Blondynka, metr osiemdziesiąt wzrostu i sto kilo wagi. Wygląda jak babochłop i ma taki meski głos.
- witam jestem Inez Kowalski, jestem kierownikiem i zarządzam pracą pokojówek. Dziś nie będziesz miała za dużo pracy, chce żebyś się wdrożyła. Szef mówił, że pracowałaś  już jako pokojówka w hotelu wiec masz pojęcie.
- tak pracowałam. Co dziś będę robić?
- popracujesz z Lizą, macie do posprzątania dwanaście pokoi i korytarz.
- ok.
Wyszła a ja czekałam na Lize mam nadzieję, że to będzie fajna dziewczyna i nie będę miała z nią problemów.
- cześć jestem Liza będziemy dziś razem pracować.
- cześć Piper.
- chodźmy mamy dużo pracy. Normalnie jestem w stanie sprzątnąć od dwunastu do dwudziestu pokoi sama.
- aha. To sporo.
- pracuje tu już pięć lat. A ty ile pracowałaś jako pokojówka?
- rok.
- o to spoko. I ile sprzątałaś pokoi?
- jakieś dziesięć najwięcej. Hotel nie był duży ale klimatyczny. Było nas na nocnej zmianie cztery czasem sześć.
- rozumiem.
- dziś przyjeżdża Matteo Calvini wiesz
- kto to?
- to jest bogaty gość który rżnie wszystko co popadnie. Wiele razy w tym hotelu zapraszał więcej niż jedną dziewczynę do pokoju.
- ale przecież to nie burdel
- no pewnie, że nie. Ale to kolega szefa. A ten mu pozwala na więcej. Wiele razy widziałam jak szef z tym Matteo razem do pokoju wchodzili a wychodzili dopiero rano.
- to gej?
- nie no gdzie. Po prostu robili trójkąt, czworokąt. Wiesz o czym mówię.
- domyślam się.
- matteo jest taki przystojny, boski... sama bym mu się oddała ale tutaj nie wolno pieprzyć pokojówek.
- hmm...
Razem z Lizą sprzątnełyśmy pokoje, łazienki i korytarz a potem usiadłyśmy w pokoju pracowniczym i zjedliśmy posiłek. Myślałam o tym co mi powiedziała nie sądziłam, że szef z którym rozmawiałam jest taki niegrzeczny i robi takie rzeczy. Do głowy by mi nie przyszło. Oczywiście jest przystojny ma swój sposób, choć nie w moim typie bo taki szczypiorek z niego naprawdę chudziutki no ale kto co lubi. Zasady są po to żeby je łamać i on je łamie non stop jak widzę, a innym zabrania. Szef to szef może wszystko. Pracownicy są tylko po to żeby na niego tyrać. Przesiedziałam cztery godziny i po siódmej rano przebrałam się w swoje ciuchy i uciekłam szybko do drugiej pracy. Biegnąc przez lobby hotelu wpadłam na czyjeś ciało i odbiłam się od niego upadając tyłkiem na kafelki.
- ała. Pisnęłam. Zabolała mnie kość ogonowa.
- Jezu przepraszam nie zauważyłem pani. Nic się nie stało?
- podniosłam głowę i ujrzałam faceta z poprzedniego hotelu. Facet mnie wtedy uratował z basenu.
- to Pan?
- a no ja.. dzień dobry. Jak zwykle na siebie wpadamy. Pomogę pani wstać
- dziękuję.  Wszystko ok . Przepraszam muszę już iść
- Piper poczekaj
W oddali usłyszałam głos Lizy. Więc poczekałam przy wyjściu.
- co tam
- wpadłaś na Matteo Calviniego
- co ? A więc tak ma na imię.
- znasz go
- nie. Po prostu był gościem w mojej poprzedniej pracy
- aha. Poderwij go.
- nie chce
- jak chcesz ale widać, że patrzy na ciebie jakby chciał cię schrupać.
- proszę cię mówiłaś, że to bawidamek
- no i co z tego zabaw się. Nikt ci nie karze się z nim wiązać
- nie chce i już.
Musiałam się pospieszyć jeśli chciałam zdąrzyć na autobus, miałam nie wiele czasu więc pobiegłam pędem na przystanek. Nie długo zaczynam zmianę w kawiarni. Naszczeście zdąrzyłam i oddychajac ciężko wsiadłam po kilku minutach do autobusu. Do pracy dotarłam na czas i zajęłam się klientami. Zaparzyłam mnóstwo kaw, herbat i podałam wiele ciast, ciasteczek i naleśników. A potem zmęczona wróciłam do domu by odespać.

my new cityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz