Błogosławiony zapach kawy wyciągnął Hermionę z zamyślenia, w którym się znajdowała, kiedy czyjaś ręka postawiła przed nią parujący kubek.
- Wyglądałaś, jakbyś tego potrzebowała.
Hermiona spojrzała w szmaragdowe oczy Harry'ego Pottera, obecnie jej ulubionej osoby na świecie. Jej najlepszy przyjaciel. Jej brat z innej matki. Zamrugała. Merlinie, naprawdę jestem zmęczona.
Potrząsnęła głową, aby odpędzić chaotyczne myśli i uśmiechnęła się do niego słabo.
- Dzięki, Harry. Jestem trochę zmęczona dzisiejszego ranka.
Zmęczona to mało powiedziane. Opuściła Draco poprzedniego wieczoru niedługo po tym, jak zgodziła się pomóc mu zdobyć serce Alexy, udając chęć wcześniejszego oddania jednej ze swoich nowych książek. Była w stanie spokojnie wyjść przez Fiuu, włożyć resztki, które Jipsey zapakowała dla niej do lodówki, umyć zęby, przebrać się w najwygodniejszą flanelową piżamę i wczołgać się do łóżka, zanim pozwoliła sobie pogrążyć się w emocjach.
Kiedy się zaczęło, załamała się i płakała godzinami. Skuliła się pod kocami, gdy ogromne, rozdzierające szlochy wstrząsały całym jej ciałem i zapierały dech w piersiach.
Krzywołap przytulił się do niej, próbując zapewnić jej trochę komfortu. Rzucała się i przewracała przez całą noc, nie mogąc zasnąć aż do wczesnych godzin porannych, mimo że była wyczerpana. Obudziła się po zaledwie trzech godzinach z obolałą głową i kończynami oraz złamanym sercem.
Muszę wyglądać strasznie, pomyślała - jej włosy były dzisiaj bardziej zmierzwione niż zwykle, a oczy miały czerwone obwódki z ciemnofioletowymi cieniami pod nimi. Przez cały ranek poruszała się na autopilocie, nie wiedząc nawet, jak znalazła się przy swoim biurku.
Harry przyjrzał się jej uważnie, jego oczy zwęziły się za lekko zabrudzonymi okularami.
- Trochę zmęczona? Hermiono, wkroczyłaś dziś rano jak zombie. Nigdy nie widziałem, żebyś była tak całkowicie wyłączona. Całkowicie zignorowałaś recepcjonistkę, kiedy powiedziała dzień dobry i jestem prawie pewien, że masz na sobie dwa różne buty. Czy stało się coś w weekend?
- Wszystko w porządku, Harry. Jestem tylko zmęczona... Źle spałam ostatniej nocy. - Ziewnęła długo, ledwie zakrywając to wierzchem dłoni. - Wiesz, czasami nie mogę wyłączyć umysłu. Jutro wrócę do normalności.
Harry nie był przekonany, ale nie spierał się z nią, tylko skinął głową.
- Po prostu uważaj na siebie, dobrze? Poza tym Ginny będzie trenować przez następne dwa tygodnie. Masz ochotę na kolację któregoś wieczoru?
Podniosła zmęczone oczy, by spojrzeć w jego i uśmiechnęła się czule.
- Oczywiście. Bardzo bym chciała.
Harry nigdy tego nie powiedział, ale Hermiona wiedziała, że nie znosi przebywać samotnie w starym domu Blacków dłużej niż kilka dni.
- Świetnie! Dam ci znać. Lepiej już wracam, mam spotkanie o dziesiątej. - Harry pomachał jej radośnie, zanim opuścił jej biuro i zamknął za sobą drzwi. Hermiona delektowała się łykiem kawy, trzymając kubek w dłoniach, zanim zmusiła się do skupienia się na codziennych zadaniach.
Kilka godzin później pukanie do drzwi przerwało jej czytanie aktów sprawy, które przeglądała, decydując, gdzie rozpocząć poszukiwania aurora, który o to poprosił. Podniosła wzrok i zobaczyła uśmiechniętego Draco, który opierał się swobodnie o framugę drzwi.
- Miłego poniedziałku, Granger. Wyglądasz trochę bardziej ludzko niż dziś rano, kiedy tu przyszłaś. Nie spałaś całą noc, czytając książkę, którą uznałaś za bardziej wartościową niż moje towarzystwo zeszłej nocy?
CZYTASZ
Fight this Feeling
FanfictionHermiona Granger wiedziała, że lepiej nie zakochiwać się w jednym ze swoich najlepszych przyjaciół. Ale jej serce nigdy tak naprawdę nie słuchało jej rozumu. Teraz stanęła przed wyborem - powiedzieć mu, co czuje i mieć nadzieję, że nie będzie to k...