Następnego ranka Hermionę obudziło bardzo irytujące, głośne stukanie.
- Nie... - mruknęła do tego, kto wytwarzał ten okropny dźwięk.
Kiedy nie ustał, podniosła głowę i jęknęła. Szybko opuściła ją z powrotem na poduszkę. Nie. Nie chce wstawać. Dzisiaj mam dzień wolny.
Niestety, natarczywe stukanie nie zgadzało się z jej decyzją i teraz zabrzmiało dwa razy głośniej. W końcu udało jej się przewrócić na bok i powoli usiadła. Zmrużyła oczy w stronę okna, przez które wpadało bardzo jasne światło. Zobaczyła za oknem dwie niewyraźne plamy. Przetarła oczy i ponownie je zmrużyła. W jej okno stukały dwie sowy, prosząc o wpuszczenie.
Zwiesiła głowę na kilka sekund i z ogromnym wysiłkiem w końcu wstała z łóżka. Powoli podeszła do okna i otworzyła je.
- Przysmaki są w kuchni, daj mi chwilę na wypicie eliksiru, zanim umrę.
Hermiona dowlokła się do łazienki, cały czas przysięgając sobie, że już nigdy więcej nie będzie pić i zaczęła szukać czegoś, co pomoże jej na kaca. Z okrzykiem zwycięstwa chwyciła eliksir i go wypiła. Kocham magię, pomyślała, gdy jej umysł natychmiast zaczął się rozjaśniać. Zaryzykowała spojrzenie w lustro i skuliła się. Jej włosy wyglądały, jakby walczyła z wściekłym borsukiem i przegrała. A potem znów walczyła. Odciągnęła je z twarzy najlepiej, jak potrafiła, zanim skierowała się do kuchni.
Obie sowy delektowały się smakołykami na blacie. Od razu rozpoznała Corvusa i zmarszczyła brwi. Nie była pewna, czy chce wiedzieć, co Draco ma do powiedzenia. Pewnie chciał pogadać o swojej randce. Nie sądziła, że poradzi sobie z tym tak wcześnie rano.
Wzięła list, który zaproponował jej Corvus, po czym zwróciła się do drugiego ptaka, pięknej brązowo-białej płomykówki, której nie rozpoznawała. Wzięła również ten list przed otwarciem okna, aby pozwolić ptakom odlecieć. Płomykówka odleciała natychmiast, ale Corvus czekał, ponieważ zwykle wysyłała odpowiedź Draco. Uśmiechnęła się do wiernej sowy i czule pogładziła jej dziób.
- Leć do domu, Corvusie. Później odpowiem Draco. - Dziobnął ją przyjacielsko w rękę, zanim wyleciał przez okno.
Hermiona spojrzała na dwa listy. Położyła je na blacie, postanawiając, że przeczyta je po długim, gorącym prysznicu i lekkim śniadaniu.
Godzinę później Hermiona zdecydowała, że nie może dłużej zwlekać. Wzięła nieznany list i usiadła na sofie, żeby go przeczytać. Był od Carsona, pytającego ją, czy odpowiada jej godzina siódma na spotkanie dziś wieczorem. Nie mogła powstrzymać uśmiechu, przypominając sobie ich rozmowę z poprzedniej nocy.
Wciąż nie mogła uwierzyć, że zaprosił ją na kolację, ale bardziej zaskakujące było to, że się zgodziła. Rzadko umawiała się na randki, odkąd zerwała z Ronem, była na zaledwie kilku. Oczywiście mężczyźni zapraszali ją już wcześniej, ale często odmawiała. Wielu z nich interesowała tylko jej sława lub wiedza. I istniał także nieznośny problem, że była zakochana w kimś nieosiągalnym.
Jej wzrok powędrował do listu od Draco. Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. W końcu wyciągnęła rękę i otworzyła list, żeby go przeczytać. Było to krótka notatka, zwykła prośba o spędzenie dzisiaj trochę czasu razem. Hermiona przyglądała się temu przez dłuższą chwilę. Nie sądziła, że mogłaby znieść konieczność powiedzenia mu, że ma dzisiaj randkę i słuchania, jak się z nią droczy.
Tego ranka więcej niż raz myślała o odwołaniu randki. Lubiła rozmawiać z Carsonem i lubiła jego, ale czy to było w porządku wychodzić, kiedy jej serce należało do kogoś innego? Kogoś, kto poszedł na randkę z czarownicą, którą opisał jako prawdopodobnie „kobietę jego marzeń". Kogoś, kto nie ma romantycznego zainteresowania tobą i nigdy nie będzie.
CZYTASZ
Fight this Feeling
FanfictionHermiona Granger wiedziała, że lepiej nie zakochiwać się w jednym ze swoich najlepszych przyjaciół. Ale jej serce nigdy tak naprawdę nie słuchało jej rozumu. Teraz stanęła przed wyborem - powiedzieć mu, co czuje i mieć nadzieję, że nie będzie to k...