Rozdział 7

1K 66 3
                                    

Draco miał okropny poranek. Siedział przy biurku w pracy, zgarbiony, z łokciami na kolanach i rękami we włosach. Poprzedniej nocy nie spał. W kółko odtwarzał kłótnię z Hermioną.

Nadal nie mógł zrozumieć, dlaczego tak się na nią wściekł. Logicznie rzecz biorąc, wiedział, że ma pełne prawo umawiać się z kimkolwiek zechce i że potrafi o siebie zadbać. Mimo to sama myśl o jakimś nieznanym mężczyźnie trzymającym ją lub całującym doprowadzała Draco do wściekłości. Jego włosy były poważnie zagrożone wyrwaniem, gdy jego dłonie zacisnęły się w pięści, a warknięcie uciekło z jego zaciśniętych ust. Gdyby ten cholerny palant ją dotknął...

Nie tylko był wściekły, ale i zraniony. Dlaczego mu nie powiedziała, że ​​kogoś poznała i miała randkę? Powiedział jej o Alexie. Czyż nie byli najlepszymi przyjaciółmi? Czy nie tak robią najlepsi przyjaciele, dzielą się takimi rzeczami?

Najwyraźniej dlatego powiedziała, że ​​nie może się z nim zobaczyć w sobotę. Miała randkę. Randka z uzdrowicielem. Założę się, że jest pretensjonalnym kutasem. Kutasem, z którym wolała spędzać czas niż z nim. Potrząsnął głową. Nie powinien tak myśleć. Ona miała rację. Nie miał wpływu na to, z kim się spotykała.

Wczoraj próbował ją przeprosić po tym, jak potrzebował kilku godzin na uspokojenie się. Wysłał z Corvusem list z pytaniem, czy może przyjść, że chce się z nią zobaczyć, żeby przeprosić. Został zwrócony nieotwarty. Wysłał jeszcze dwa, oba wróciły nietknięte.

Próbował przez Fiuu, ale zablokowała mu dostęp. Próbował nawet aportować się bezpośrednio do jej mieszkania, ale wylądował na zewnątrz. Miał szczęście, że się nie rozszczepił. Dobijał się do jej drzwi przez prawie pół godziny, próbując nakłonić ją, żeby otworzyła i wpuściła go do środka. Odszedł dopiero po tym, jak przyszedł właściciel i zagroził, że wezwie władze.

W ostatniej chwili wysłał Jipsey z jednym z jej czekoladowo-wiśniowych ciast. Wróciła chwilę później z ciastem w dłoni. Potrząsnęła głową, trzepocząc wielkimi uszami.

- Panienka Hermiona nie chce się teraz widzieć z panem. Prosi Jipsey, żeby powiedziała panu, żeby zostawił ją w spokoju.

Draco poczuł, jak coś w nim pęka, kiedy to usłyszał. Ani razu, odkąd zostali przyjaciółmi, nie znaleźli się w takiej sytuacji. Jasne, kłócili się i byli na siebie sfrustrowani, ale nigdy nie byli tak wściekli, żeby się od siebie odciąć.

Wiedział, że przesadził i był totalnym palantem, ale jego pierwszą myślą było to, że coś mogło się jej stać. Mogła zostać zraniona lub porwana. Najgorsze, że mógł ją stracić. I ta myśl go przerażała. Więc będąc monumentalnym idiotą, zaatakował ją.

Jęknął i przejechał dłońmi po twarzy. Próbował zobaczyć się z nią jeszcze tego ranka, przybył wcześnie, żeby zaczekać przed jej biurem. Ale ona już tam była, a drzwi do biura były zamknięte i zaryglowane. Kiedy zapukał, prosząc o wejście, spod drzwi wyleciała notatka z napisem: „Proszę, daj mi trochę przestrzeni". Odpisał jej: „Przepraszam, proszę, wybacz mi, że jestem palantem" i wsunął ją z powrotem pod drzwi. Słuchał uważnie, ale nie usłyszał, żeby ją przeczytała. Miał nadzieję, że tego nie zignorowała.

Draco usiadł i położył głowę na oparciu krzesła, wzdychając głośno. Dałby jej przestrzeń, o którą prosiła, ale nie musiało mu się to podobać. Nienawidził myśli, że nie będzie jej codziennie widywał ani z nią rozmawiał. Nie widzieli się zbyt często przez ostatni tydzień. Nigdy nie przyznałby się do tego na głos, ale tęsknił za nią. Zawsze tak było, kiedy nie widzieli się ani nie rozmawiali dłużej niż dzień lub dwa.

Musiał znaleźć sposób, żeby ją przeprosić, żeby mu wybaczyła. Ponownie. Merlinie, ta kobieta wybaczyła mu tak wiele rzeczy. Ta wiedźma jest niesamowita. Naprawdę na nią nie zasługuję.

Fight this FeelingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz