Hermiona leżała twarzą do łóżka, z jedną stopą zwisającą z krawędzi, a jej but stukał, gdy uderzała nim o podłogę. Było piątkowe popołudnie, a zaledwie chwilę wcześniej dotarła do domu, natychmiast opadając twarzą na poduszki.
Dzisiaj miało odbyć się przyjęcie urodzinowe Blaise'a. Wczoraj podczas lunchu obiecała Ginny, że tam będzie, ale naprawdę, bardzo tego nie chciała.
Jako jeden z jego najbliższych przyjaciół, wiedziała, że Draco tam będzie. A jeśli Draco tam będzie, Alexa najprawdopodobniej też. A ona nie chciała widzieć ich razem. Więc Hermiona toczyła wewnętrzną walkę, próbując zdecydować, czy można przegapić przyjęcie przyjaciela, aby ocalić biedny rozpadający się mur wokół jej serca. Nie sądziła, że może znieść coś więcej.
Westchnęła głośno, zirytowana, gdy zamknęła oczy. Powinna iść. Wiedziała, że jutro będzie się czuła okropnie z powodu złamania obietnicy danej Ginny i braku obecności dla Blaise'a. Wysłał jej przypomnienie tego popołudnia, mówiąc, że naprawdę ma nadzieję, że tam będzie.
Z jękiem usiadła i skierowała się do szafy, aby wybrać strój na dzisiejszy wieczór. Po spędzeniu zbyt długiego czasu na przeglądaniu swoich wyborów, Hermiona w końcu znalazła coś wygodnego. Włożyła swoją ulubioną parę dżinsów, dopasowany szary sweter z wycięciem pod szyją i czarne buty. Zamiast peleryny złapała czarną skórzaną kurtkę, którą Ginny dała jej po ich babskim wieczorze.
Gdy była gotowa, skierowała się do pobliskiego punktu aportacyjnego. Skupiając się na swoim celu, poczuła znajome i nieprzyjemne uczucie towarzyszące aportacji, zanim dotarła do odosobnionej, pustej uliczki. Szybko skierowała się na sąsiednią ulicę, jasną od świateł i brzęczącą dźwiękiem.
Przeszła dwie przecznice, aż znalazła się przed klubem Cantare. Była tam już raz, gdzieś w zeszłym roku. Jej grupa przyjaciół urządziła tam kilka razy karaoke po tym, jak Blaise usłyszał o tym od znajomego. Właścicielem klubu była czarownica półkrwi, która zawsze rezerwowała kilka prywatnych sal karaoke dla czarownic i czarodziejów.
Hermiona przywitała się z pracownikiem stacjonującym przy wejściu i została skierowana do pokoju 7, w którym odbywało się przyjęcie. Wzięła głęboki oddech, by uspokoić nerwy, otworzyła drzwi i weszła do środka.
Rozglądając się po otoczeniu, zauważyła, że właściciel musiał zaczarować pokój, ponieważ był znacznie większy, niż się spodziewała. Większość prywatnych sal karaoke, które widziała, mieściła od dziesięciu do dwunastu osób. W tym pokoju było co najmniej pięćdziesiąt. Zamiast normalnej kabiny w kształcie litery U, w pokoju znajdowało się wiele półokrągłych stołów z sześcioma krzesłami przy każdym, wszystkie zwrócone w stronę szerokiej sceny z przodu sali. W tylnym rogu znajdował się bar, a pokój ociekał balonami i serpentynami.
Z czułym chichotem Hermiona potrząsnęła głową. Blaise zawsze urządzał duże przyjęcia — nigdy nie robił niczego z umiarem.
Uśmiechała się i pozdrawiała przyjaciół i znajomych, krążąc po pokoju w poszukiwaniu jubilata. Chciała się upewnić, że wiedział, że się pojawiła, na wypadek gdyby musiała szybko wyjść z powodu konkretnego blondyna i jego partnerki.
W końcu zauważyła Blaise'a otoczonego w kącie, wyglądającego na bardzo zadowolonego z towarzystwa Daphne Greengrass. Hermiona uśmiechnęła się do siebie. Od dawna podejrzewała, że jej przyjaciel ze Slytherinu coś czuje do wiedźmy u jego boku i miała nadzieję, że coś z tego wyniknie. Być może Daphne byłaby tą, która w końcu położyłaby kres notorycznemu kawalerstwu Blaise'a.
Podchodząc do pary, Hermiona zobaczyła coś, co sprawiło, że zatrzymała się tak nagle, że prawie się potknęła. Obok Blaise'a stali Draco, Alexa i wysoki blondyn, którego nie rozpoznawała. Draco śmiał się z czegoś, głowę miał odrzuconą do tyłu, a ten cudowny dźwięk, który tak kochała, dotarł do jej uszu, powodując ukłucie w jej sercu i skurcz w żołądku.
CZYTASZ
Fight this Feeling
FanfictionHermiona Granger wiedziała, że lepiej nie zakochiwać się w jednym ze swoich najlepszych przyjaciół. Ale jej serce nigdy tak naprawdę nie słuchało jej rozumu. Teraz stanęła przed wyborem - powiedzieć mu, co czuje i mieć nadzieję, że nie będzie to k...