"There's a strange love inside
It's getting louder and louder and louder and louder and louder and louder
There's a danger I can't hide
Who I am, it's who I am, it's who I am, it's who I amI'm in love, I'm in love
I'm in love, I'm in love
I'm in love, I'm in love" — The Irrepressibles ,,Two Men In Love"Gellert Grindelwald
Założyliśmy płaszcze i wyszliśmy z zamku. Na dworze nie było zbyt chłodno, zważywszy na to, że lato zbliżało się wielkimi krokami. Nienawidziłem tej pory roku. Przypominała mi o tym, co mogłem mieć, a co straciłem przez strach. Mianowicie w lato poznałem się z Albusem. Cholernie uroczym, inteligentnym, błyskotliwym Albusie, w którym zatraciłem się bez reszty. Spędzaliśmy razem niemal całe dnie, ciesząc się swoim towarzystwem. Najpierw zostaliśmy przyjaciółmi, ale już po niecałych dwóch tygodniach wiedzieliśmy, że czujemy coś więcej. Zdążyliśmy zrobić w tamto lato więcej, niż spodziewałem się, że osiągnę w życiu. Pamiętałem wszystkie chwile. Zarówno te najlepsze, jak i najgorsze.
Przymknąłem oczy, delektując się nagłym powiewem wiatru. Początkowo nie planowałem zakładać ogrodu. Zrobiłem to jednak ze względu na pamięć o matce, która bardzo kochała kwiaty, szczególnie róże. Wypełniały one znaczą część ogrodu. Nawet je lubiłem. Szczególnie białe. Przypominały mi o mamie. Zjawiskowej, blondwłosej kobiecie z bystrymi, zielonymi oczami. Różniła się od ojca tym, że posiadała serce. Zawsze mogłem się do niej zwrócić, gdy czegoś potrzebowałem. W przeciwieństwie do ojca, na którego grób nawet nie zaglądałem. Nie interesował się mną. Często przyprowadzał dziwki, albo brał udział w kasynach. Nie był dobrym mężem. Ani ojcem.
Kiedy spojrzałem na Albusa, spostrzegłem, że on także jest zatopiony w myślach. Uśmiechnąłem się lekko. Różniliśmy się od siebie, a jednocześnie byliśmy tak podobni — jak dwie krople wody. Albus był dobrym człowiekiem. Po prostu życie go zniszczyło i musiał się pod nie dostosować.
Uznałem, że to dobra chwila, aby porozmawiać o tym, co nieuniknione, a co obiecałem wyjaśnić Albusowi. Usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy podziwiać skąpane w mgle góry, które znajdowały się wiele kilometrów przed nami. Widok był oszałamiający.
Odchrząknąłem cicho, zanim zabrałem głos.
— Kiedy Ariana zmarła, czułem się dotknięty. Śmiałem się z ciebie i Aberfortha, bo myślałem, że znów zaczniecie się przekomarzać, jak to mieliście w zwyczaju... Zaczęliście się jednak kłócić, a zaklęcie jednego z was trafiło w nic winną Arianę. Wieczorem doszedłem do wniosku, że to wszystko było spowodowane tylko i wyłącznie mną. Kłóciliście się przeze mnie. Przez moje czyny. — Spuściłem wzrok na ziemię. — Nocą ukradłem czarną różdżkę i uciekłem. Nie chciałem narażać osób, które kocham. Później założyłem armię, ale składała się ona z obcych, nic nie wartych dla mnie ludzi. I dalej już wiesz, jak to się potoczyło. Od zawsze wiedziałeś, do czego dążę. Nie kryłem się z tym przed tobą. Ufałem ci. Dużo dla mnie zrobiłeś, dlatego postanowiłem cię chronić. Byłeś, jesteś, dla mnie ważny i nie chciałem narażać cię na niebezpieczeństwo związane z moją głupotą i arogancją — wyjaśniłem, po czym wziąłem głęboki oddech.
Albus pokiwał wolno głową.
— Wiem, że cierpiałeś. Mnie także nie było łatwo — kontynuowałem. — Często wpadałem w dziki szał... Nawet, gdy kładłem się spać, byłem zły. Łóżko bez ciebie było takie zimne i puste... — Pokręciłem głową. — Nie oczekuję, że mi wybaczysz, ale chciałem ci to wszystko wytłumaczyć. Należały ci się wyjaśnienia.
— Dziękuję — odrzekł cicho.
Zauważyłem, że w jego błękitnych oczach stały łzy. Zamrugałem i z lekka zapragnąłem zrobić cokolwiek, co sprawiłoby, że poprawiłby mu się humor. Stwierdziłem, że wystarczająco się dzisiaj nagadałem i przysunąłem się do niego bliżej, po czym objąłem go ramieniem. Nie odtrącił mnie, a położył głowę na moim ramieniu. Pogłaskałem go po włosach i zamknąłem oczy, odpoczywając. Moje serce powoli się uspokajało.
— Każdy z nas popełnił jakiś błąd w życiu. Jesteśmy tylko ludźmi — oznajmił kojąco Albus. — Nigdy nie jest za późno, by coś naprawić.
— Sugerujesz, że jest co naprawiać?
— A ty nie?
— Tak, tylko...
— Nie wszystko stracone — wszedł mi w słowo.
Chwilę tkwiłem w milczeniu. Potem się odezwałem:
— Wiesz, że nie miałem na myśli swojego terroru?
Ku mojemu zaskoczeniu Albus odpowiedział:
— Wiem.
CZYTASZ
Bo kto, jak nie my? || Grindeldore
FanfictionCo, gdyby Albus Dumbledore przeszedł na stronę Gellerta Grindelwalda? Jak potoczyłyby się ich losy? Czy Albus wybaczyłby zdradę byłemu kochankowi? A może nie tylko on jest winny przeprosin? Akcja rozgrywa się podczas drugiego filmu "Fantastycznych...