19

223 20 35
                                    

Cześć, kwiatuszki. We wtorek ta książka osiągnęła tysiąc wyświetleń, za co Wam wszystkim serdecznie dziękuję. W ramach podziękowań oddaję w Wasze łapki rozdział dłuższy niż zwykle. Miłego czytania. Dziękuję, że jesteście

,,Nadzieja przychodzi do człowieka wraz z drugim człowiekiem" - Dante Alighieri

Albus Dumbledore

Patrzyłem się na niego tępo. Mimo że dzisiaj były moje urodziny, nie czułem nic związanego z tym wydarzeniem, albowiem w istocie otrzymałem już najpiękniejszy prezent, jaki mogłem kiedykolwiek dostać - Gellerta, człowieka, dla którego żyłem i wszystko, co robiłem, miało jakikolwiek sens.

Heterochromiczne oczy wpatrywały się we mnie z uwagą. Próbowałem zgadnąć, o czym myśli, ale nie byłem w stanie. Zamiast tego skupiłem się na zarejstrowaniu, że jego usta dotknęły te moje. Mimowolnie westchnąłem i kładąc dłonie na karku mężczyzny, przyciągnąłem go do siebie bliżej. Mruknął i zawisł nade mną, przygniatając mnie swoim ciałem do materaca. Niekontrolowanie jęknąłem i oplotłem go nogami wokół bioder, chcąc znaleźć się jak najbliżej niego. Często spędzaliśmy w ten sposób czas, ale mi to w ogóle nie przeszkadzało. Gellertowi tym bardziej.

Wplotłem palce w jego czarną, przyprószoną siwizną czuprynę i odchyliłem głowę, wydobywając z siebie krótkie oddechy, kiedy zaczął całować moją niezwykle wrażliwą szyję.

— Proszę... — wyszeptałem, ciągnąc go za kosmyk włosów.

— O co, mój drogi Albusie?

Zacisnąłem wargi.

— To urocze, że za każdym razem się zawstydzasz, gdy jesteś zbyt blisko mnie — odparł, nie kryjąc rozbawienia.

— To irytujące, że za każdym razem zadajesz mi te pytania... Chyba że...

— Chyba że?

— Chyba że nie wiesz, jak mnie zadowolić?

— Och, Albusku. — Zaśmiał się głośno. — Doskonale wiem, co lubisz. I doskonale wiem, co zrobić, abyś skomlał z przyjemności przy każdym moim ruchu. Znam cię za dobrze, kochanie. — Przesunął ręką po moim brzuchu i zatrzymał się tuż nad kroczem. Poruszyłem niecierpliwie nogami. — Ale obawiam się, że będziesz musiał poczekać do wieczora — rzekł, składając lekki pocałunek na moich ustach.

Skrzywiłem się. Dlaczego? — przeleciało mi przez myśli.

— Nie dąsaj się. Przygotowałem dla ciebie dzień pełen niespodzianek. A na koniec deser. — Pstryknął mnie palcami w nos.

Koniec końców stwierdziłem, że warto poczekać, więc jedynie skinąłem głową.

— Idę wziąć prysznic — poinformowałem, wstając.

Gellert poklepał mnie po tyłku. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na niego kątem oka.

— No, idź, idź.

Westchnąłem ciężko. Nie miałem już słów do tego człowieka. Człowieka, który, co by nie zrobił, był dla mnie najważniejszy i niezastąpiony.

***

Zjedliśmy śniadanie i wyszliśmy z zamku. Kochałem letnią pogodę, dlatego uśmiechałem się od ucha do ucha, podczas gdy Gellert szedł jak na ścięcie z powodu intensywnie świecącego słońca, które raziło go w oczy. Mój biedaczek, pomyślałem, szczerząc się jeszcze bardziej. Tak naprawdę, ani trochę mu nie współczułem.

Bo kto, jak nie my? || GrindeldoreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz