6

379 26 26
                                    

"Birds flying high
You know how I feel
Sun in the sky
You know how I feel
Breeze driftin' on by
You know how I feel" - Michael Bublé ,,Feeling Good"

Gellert Grindelwald

Nie chciałem wchodzić do pokoju. Nie sam. A Albus najwyraźniej czekał, aż zrobię to pierwszy. Coś wisiało między nami w powietrzu. Coś, co sprawiło, że zrobiło się ono niebezpiecznie ciężkie dla nas obojga.

Przełknąłem ślinę i chwyciłem za klamkę, mimo że wcale nie pragnąłem znaleźć się za drzwiami komnaty. Bladoniebieskie oczy Albusa wpatrywały się we mnie z ciekawością i nadzieją. Błyszczały. Podczas gdy mój oddech przyspieszał, stając się coraz to płytszy.

— Cholera, Albusie — wyrwało się z moich ust, zanim przylgnąłem do niego, przyciskając go swoim ciałem do ściany. — Nie zrobię nic wbrew twojej woli, ale jeśli...

— Pocałuj mnie.

Jego słowa wywołały zaskoczenie na mojej twarzy. Ale nie musiał się dwa razy powtarzać. Od razu go pocałowałem i objąłem dłońmi w pasie. Albus zaplótł mi ręce na karku i odwzajemnił ruch wargami, co sprawiło, że wydałem z siebie zadowolony pomruk. Czułem fale gorąca i dreszcze, które rozchodziły się od klatki piersiowej do podbrzusza. Nie potrafiłem wtedy racjonalnie myśleć. Dlatego nie myślałem. Dałem się po prostu ponieść chwili. Albus natomiast nie protestował, co z lekka mnie usatysfakcjowało.

Otarłem się powoli o jego krocze, przez co obaj jęknęliśmy. Zszedłem ustami na jego szyję, na której składałem pojedyncze, mokre pocałunki. W międzyczasie moja ręka zjechała do jego wybrzuszenia, które pozwoliłem sobie delikatnie ścisnąć. Za oczy Albusa zaszła mgła, co zaskutkowało rozchyleniem jego warg. Po dolnej przejechałem mimowolnie kciukiem. Doskonale pamiętałem, co w młodości te usta potrafiły zrobić tylko i wyłącznie dla mnie.

— Czego chcesz? — zapytałem, wygłodniały patrząc, jak cudownie wije się pod wpływem mojego dotyku.

Cicho jęknął z rumieńcem na policzkach, który tak uwielbiałem.

— Twojego dotyku. Ciebie... Proszę...

— Będziesz tego żałował, Albusie.

— Chrzanić to. Weź mnie, na Merlina —wysapał.

Złapałem go za uda i zwinnym ruchem owinąłem je wokół swoich bioder. Następnie trzymając jedną rękę na jego tyłku, wszedłem do sypialni i nogą zamknąłem za sobą drzwi. Potem położyłem go na łóżku i patrzyłem przez jakiś czas na niego. Na jego język ciała. Tak bardzo mnie pragnął, że to aż mnie bolało. Zdjąłem więc spodnie i odetchnąłem z ulgą.

— Wiesz co, Albusie?

— Co, do jasnego Godryka Gryffindora?

— Mógłbym cię torturować. Mógłbym nie dać ci tego, czego chcesz, tylko czekać, aż zaczniesz mnie o to błagać.

— Równie dobrze mogę zrobić to teraz.

— Czyżby?

— Wątpisz w to?

— Jakże bym śmiał.

— Nie pogrywaj mną.

— To mnie poproś. Poproś mnie tak, jak lubię.

— Żebyś wiedział, że cię poproszę.

Zaśmiałem się, słysząc w jego głosie determinację zmieszaną z irytacją. Moj biedny, mały, podniecony Albus, pomyślałem z uśmiechem.

Mężczyzna podniósł się i pchnął mnie, bym zajął jego miejsce. Później zsunął ze mnie bokserki i pochylił się. Pierwsze co, to przejechał językiem po moich włoskach. Potem zaczął lizać mojego nabrzmiałego członka. Westchnąłem głośno, położyłem dłoń na jego włosach i zacisnąłem na nich palce.

Albus robił mi dobrze przez niecałe dziesięć minut. Tyle wystarczyło, bym mógł dojść. Starałem się uspokoić drżenie ciała, ale na marne.

Tymczasem Albus uśmiechnął się dumny ze swojego dzieła i zapytał:

— Czy takie prośby cię zadowalają?

Zadowalały. Ale z racji, że nie mogłem wydobyć z siebie żadnego słowa, skinąłem jedynie głową.

— Chyba będę musiał cię przeprosić — odparłem, kiedy mój oddech się jako-tako unormował i sięgnąłem w stronę guzików od jego koszuli.

— Chyba tak... — wymruczał, nie próbując nawet ukryć swojego zadowolenia.

Bo kto, jak nie my? || GrindeldoreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz