Enjoy
,,Miłość sama w sobie jest nie do pojęcia, ale dzięki miłości możemy pojąć wszystko" - Ks. Józef Tischner
Gellert Grindelwald
Miałem ten dzień zaplanowany od a do z. Urodziny Albusa musiały być wyjątkowe. I takie będą. Już ja tego dopilnuję.
Posłałem mu ciepły uśmiech, widząc jego zdezorientowany wzrok. Nie wiedział jeszcze, co go czeka, ale z pewnością będzie szczęśliwy.
— Dziwnie się zachowujesz — spostrzegł, co spowodowało mój cichy śmiech.
— Mówisz to już drugi raz dzisiaj — zauważyłem rozbawiony. — Nie martw się. Nic złego się nie stanie.
— Na pewno?
— Jasne, Albusku. — Rozczochrałem jego włosy, a on jęknął z urazą.
— Tylko nie Albusku.
— Dobrze, Albusku.
Wywrócił oczami.
— Jesteś okropny.
Byłem pewien, że do wieczora zmieni zdanie na mój temat. Mimo że faktycznie bywałem nieznośny, dbałem i troszczyłem się o niego. Zależało mi również na jego szczęściu i tym, żebyśmy mogli kroczyć przez życie razem. Miałem nadzieję, że Albus przyjmie oświadczyny. Ba, byłem niemal o tym przekonany. Nie wyobrażałem sobie, że powie: ,,Nie", kiedy go o to zapytam. To była zbyt irracjonalna wizja.
— Może i jestem. — Wzruszyłem ramionami. — Ale kocham cię. To ci powinno wystarczyć do szczęścia.
— Ależ wystarcza. Nie musisz w to wątpić.
— Nie wątpię. — Westchnąłem i spojrzałem w jego piękne, błękitne tęczówki, które zdawały się mówić wszystko, co potrzebowałem wiedzieć. W międzyczasie położyłem dłoń na jego policzku i go pogłaskałem.
Albus stęknął i przysunął się do mnie. Wargami dotykał moich ust, co doprowadzało mnie do szału.
— Tylko pocałunki — szepnąłem, zanim wpiłem się w jego słodkie usta i objąłem go szczelnie w pasie.
— Czemu? — zaskomlał żałośnie. — Czemu, na brodę Merlina, musimy czekać do tego cholernego wieczora?
— Bo nie zakończy się to na jednym razie, Albusie. Będę się z tobą kochał, aż zmęczenie sprawi, że zaśniemy współobjęci.
— Chyba nigdy nie usłyszałem z twoich ust czegoś bardziej intymnego — przyznał z pokaźnym rumieńcem.
Uśmiechnąłem się do niego szelmowsko.
— A to dopiero początek.
***
Zeszliśmy po schodach do jadalni, w której panował półmrok. Na długim, wykonanym z czarnego drewna stole znajdował się śnieżnobiały obrus, parę palących się już świec, po dwa kieliszki na głowę i sztućce.
Odsunąłem Albusowi krzesełko i pocałowałem go w szyję na odchodne, gdy już usiadł.
— Czuję się jak w pięciogwiazdkowej restauracji — odparł, szczerząc się wesoło.
— Poczekaj tylko na specjał szefa kuchni. — Uniosłem palec, również się uśmiechając.
Przygotowałem dla nas spaghetti bolognese, bo to jedyne, co umiałem ugotować, będąc pewny, że tego nie zepsuję. No, oprócz kanapek i innych pierdół. Ale to na romantyczną kolację przy świecach zdecydowanie się nie nadawało.
CZYTASZ
Bo kto, jak nie my? || Grindeldore
FanfictionCo, gdyby Albus Dumbledore przeszedł na stronę Gellerta Grindelwalda? Jak potoczyłyby się ich losy? Czy Albus wybaczyłby zdradę byłemu kochankowi? A może nie tylko on jest winny przeprosin? Akcja rozgrywa się podczas drugiego filmu "Fantastycznych...