Rozdział IX - ZAUFANIE

13 8 0
                                    

Ściskałem w ręce fiolkę, bojąc się, że ją upuszczę, że stanie się jej jakąkolwiek krzywda. Było to jedyne uczucie jakie towarzyszyło mi w locie do domu, przebijaniu się przez kolejne chmury i omijanie ptaków. Poza tym czułem się jakbym był z drewna, ciężki i otępiały. Wspomnienia ciągle wracały, widziałem złotą krew pomieszaną z czarną, widok śmierci, jej zapach. Wszystko wydawało się tak realne w mojej wyobraźni jak było jeszcze parę chwil temu.

Potrzebowałem...sam nie wiem. Chciałem wszystko naprawić a każdy mój krok zbliża mnie do większej porażki. Wszystko czego się chwytam staje się martwe.

Mimo wszystko leciałem dalej, widziałem Niebiańskie budynki na horyzoncie, jednak tak naprawdę wcale nie chciałem tam wracać. Mógłbym zostać na Ziemi, przeżyć tam życie, nie przyznać się nikomu do tego co się stało, co zrobiłem a czego nie. Przestać się spowiadać z każdego czynu, wiedząc, że oczekiwało się ode mnie czegoś więcej.

Wylądowałem tuż przed Akademią, wiedząc, że inaczej nigdy nie zbiorę się żeby tu przyjść. Był wczesny ranek, więc wszyscy gdzieś biegali. Mijałem parę znajomych twarzy, jednak nie widziałem tej na którą liczyłem. Cass prawdopodobnie był dalej w naszym pokoju, szykując się na nadchodzący dzień.

Szedłem przez korytarz, mając nadzieję, że nie natknę się na żadnego profesora. Opuściłem w końcu ponad dwa tygodnie zajęć, więc wątpię żeby byli szczęśliwi, chociaż z tego co wiem oficjalnie jestem na misji do odwołania, jednak i tak lepiej nie wpaść na żadnego z nich.

W końcu trafiłem pod drzwi, które niegdyś były moim ulubionym widokiem. Po ciężkim treningu zawsze marzyłem żeby je zobaczyć, otworzyć i zamknąć. Tej pokój był moim zaciszem, strefą bezpieczną od zła wszelkiego, które czyhało za jego progami.

Teraz na nie patrzyłem i czułem jedynie przymus.

Chwyciłem za klamkę ale w tym samym momencie drzwi się otworzyły. Wprowadziło mnie to w irracjonalne zdenerwowanie a twarz przyjaciela nie poprawiła sytuacji. Wpatrywałem się w jego oczy, zupełnie zapominając co jeszcze wcześniej chciałem mu przekazać. Fiolka ciążyła w moich rękach, domagając się przyznania do winy.

Otwierałem już usta, chcąc przekazać cokolwiek mi ślina na język naniesie, jednak zanim udało mi się to zrobić jego ramiona szczelnie oplotły moje ciało. Przytulił mnie a ja przez chwilę stałem jak idiota z otwartymi szeroko oczami, zdziwiony tym zachowaniem. W końcu się poddałem, również go przytuliłem i kiedy już miałem się zupełnie rozkleić, rozpłynąć pod miłym dotykiem, puścił mnie wpychając do pokoju.

- Gdzieś Ty się podział cały ten czas? Wiesz jak się martwiłem! Pytałem nawet Twojej matki, więc nie wciskaj mi kitu, że byłeś na misji, bo nawet ona nie wie co robiłeś - zaczął gestykulować a ja po prostu usiadłem na swoim łóżku, chwytając do rąk jedną z moich poduszek. Trzymałem ją w rękach, które zaczynały się coraz bardziej trząść - Co to jest?

Cass wskazał palcem na fiolkę. Serce zaczęło mi bić coraz mocniej, oddech zatrzymał się w gardle.

- Dusza - odparłem szybko. Nastąpiła zupełna cisza, więc spojrzałem na chłopaka, który stał na środku pokoju w wielkim szoku wypisanym na twarzy. Jego brew drżała.

- Zostałeś przydzielony do kolekcji dusz? - zapytał, czym tylko bardziej mnie zestresował. Jednak musiałem mu powiedzieć, inaczej całe moje wnętrze wybuchnie od namiaru nagromadzonych emocji.

- Nie - przyznałem - Ukradłem ją.

- Sam, z łaski swojej zacznij mówić większą ilością zdań - nakazał. Wyrzuciłem poduszkę gdzieś w kąt i wstałem z łóżka. Krążyłem chwilę w tą i z powrotem aż w końcu stanąłem przed nim.

𝘩𝘦𝘭𝘭𝘰, 𝘴𝘢𝘵𝘢𝘯 || 𝘣𝘰𝘺𝘹𝘣𝘰𝘺Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz