Kręciło mi się w głowie, ilość krwi i jej zapach wypełniały całą kawiarnię. Moje serce stało się swoim własnym katem, bijąc w zastraszającym tempie, jakby to miało go uwolnić od tego co przed chwilą miało miejsce. Strasznego potwora jaki ze mnie wyszedł, w jakiego zmieniło się moje ciało. Serce pozostało niezmienne, wciąż ciepłe i pełne nadziei, walczyło o pokój, który już dawno zniknął z mojej listy priorytetów. Patrzyłem na martwe spojrzenie niedawno znajomych oczu, plamiły moją dusze czarnym atramentem a serce coraz ciszej dawało o sobie znać. Poddawało się, miało dość, było zdruzgotane. Serce małego chłopca przestawało istnieć, przestawało walczyć, pojawiła się zaraza, która ma zniszczyć ten świat.
Wstawałem powoli a każdy krok wydawał się trwać wieczność, zupełnie jakbym utknął w pewnym momencie w przestrzeni i czasie, w tym w którym do reszty straciłem ostatnie urywki dobrej osoby jaką kiedyś potrafiłem się stać. W tym w którym zabiłem swojego najlepszego przyjaciela, chociaż nawet nie zasługuję już na to miano. Był teraz jedynie powodem, kolejnym zmarnowanym oddechem. Zasługiwał na wszystko co go spotkało nawet jeśli podczas swojego ostatniego oddechu mógł pomyśleć inaczej.
Ominąłem Owen'a, który patrzył na mnie wzrokiem godnym przerażonej ofiary. Dla niego byłem wilkiem, oprawcą z twarzą aniołka. Mogłem być taki dla całego świata. Niech myślą o mnie najgorzej, ponieważ w ich oczach to ja skrzywdziłem swojego przyjaciela, istotę ludzką. Nikt nie spojrzy do mojej głowy, nie pozna moich powodów tak dobrze jak ja. Jednak to nie zrozumienia potrzebuję, jest dla mnie tyle warte co kolejny oddech zebrany w płuca. Pozornie potrzebny, jednak dopiero w momencie gdy go braknie, możemy naprawdę uzyskać spokój.
Kiedy kwiat spotka się z brudną rzeczywistością już nigdy nie zabłyśnie kłamliwą bielą.
Nie miałem planu, kiedy moje nogi wędrowały do kabiny. Bez żadnych zbędnych myśli zakrwawiłem drzwi. Wszedłem do środka nie mając zupełnie nic w głowie, jedynie ból emitował w całym moim ciele. Tylko to czułem.
Mgła otoczyła mnie znacznie szybciej niż zazwyczaj, możliwe, że nie była do końca spowodowana przechodzeniem przez portal. Moja głowa, cała strata krwi, wszystko skumulowało się w jedno a ciągłe powracanie czarnego odcienia, który przyćmiewał mój wzrok, wcale nie pomagało. W końcu wszystko ustało, zacząłem ponownie słyszeć dźwięki, muzyka grała mi w uszach, chociaż była przygłuszona zupełnie jakbym znajdował się pod wodą. Cudem utrzymałem się na nogach kiedy wparowałem przez drzwi łazienki prosto na parkiet pełen tańczących ludzi. Obijałem się o każdego, prawdopodobnie zostawiając na nich ślady mojej własnej krwi.
Wyszedłem z dusznego pomieszczenia i będąc już z dala od spoconych ciał, odetchnąłem. Płuca paliły mnie z każdym głębszym oddechem, byłem zmęczony i nie miałem powoli sił na kolejne. Trzymało mnie tylko jedno. Musiałem im powiedzieć, musiałeś ostrzec Serafa. Moja matka planowała coś okropnego, czułem to w każdej komórce mojego ciała. Przynajmniej tyle muszę być w stanie zrobić. Skoro nie mogłem uratować własnej matki, własnego przyjaciela i samego siebie, to spróbuje resztki tego świata.
Czerwone słońce nie gościło na niebie, było schowane za ciemnymi chmurami. Każda uliczka stawała się mało widoczna, ciemność górowała w Piekielnym świecie. Brnąłem samym środkiem ulic, ciągnąć za sobą wyraźny ślad. Porażka zmieszana z krwią i brakiem jakichkolwiek chęci aby przeżyć chociaż trochę dłużej. Kroczyłem do swojej śmierci, która będzie możliwa dopiero po ocaleniu świata. Musiałem tak myśleć, inaczej chyba umarłbym w jednym momencie i obeszłoby się to na równi z szumem wiatru, który targa moje włosy. Zniknąłbym a świat dalej by egzystował a moja matka z radością odebrałaby tą egzystencję w mgnieniu oka.
Nie jestem nawet pewien ile tak szedłem, słyszałem jedynie coraz głośniejsze wycia, dźwięki łamanych gałęzi i odgłosy ciężkich łap uderzające o powierzchnie. Dzięki temu odkryłem, że jestem blisko. Oczy pozostawały zamknięte, otwierałem je jedynie, kiedy przypominałem sobie o takiej konieczności. Szedłem zupełnie polegając na intuicji i dźwiękach. Wilczur był blisko, prowadził mnie w swój pokręcony sposób a ja na ślepo mu w tym ufałem. Wiedziałem, że gdyby chciał mnie zabić, już dawno bym nie żył.
CZYTASZ
𝘩𝘦𝘭𝘭𝘰, 𝘴𝘢𝘵𝘢𝘯 || 𝘣𝘰𝘺𝘹𝘣𝘰𝘺
FantasySamael jest zwyczajnym...cóż przynajmniej na ludzkie kryteria, jednak na Niebo, jest wszystkim tylko nie tym. W jego żyłach płynie anielska jak i ludzka krew, dokładnie tak samo jak w każdym członku królewskiej armii, czyli każdego mieszkańca Nieba...