-Nie zostawię was, jesteście moją rodziną! - krzyknął chłopiec ze łzami w oczach. Wiedział co się może zdarzyć jeśli zostanie tu dłużej, ale nie interesowało go to teraz zbytnio.
-Uciekaj kretynie! - krzyknął blondyn leżący na ziemi. Mimo zbliżającej się chwili, gdy opuści ten świat, resztki energii poświęcał na to, żeby odgonić ważną mu osobę w bezpieczne miejsce.
Jednak drugi nie odpuszczał. Złapał blondyna i zaczął ciągnąć w stronę wyjścia, co nie dawało im zbytnich szans na szybką ucieczkę, a tym bardziej na szybką pomoc blondynowi.
Bliski śmierci chłopak odepchnął przyjaciela, który mimo tego jak był uparty wziął nogi za pas i zaczął uciekać, a łzy spływały mu po policzkach. W jego głowie jedynie co znajdywało się to obrzydzenie na swój temat i myśli czy dałoby radę jakoś inaczej potoczyć te sytuację.
_
_
_-Yuu.. Yuu czy ty do jasnej cholery mnie słuchasz? - uderzył dłońmi o stół Kimizuki. Podniosłem niechętnie głowę z zimnego stołu i przeciągnąłem się.
-Ani trochę. - przetarłem oczy, a chłopak w okularach wziął zeszyt i uderzył mnie nim z całej siły w głowę.
-Cholera by Cię. Następnym razem szukaj innego kretyna do korepetycji.
-Nie moja wina, że masz usypiający głos. - zabrałem mu zeszyt nim uderzy mnie ponownie.
-Ah tak? - wziął długopis i zamachnął się chcąc mi go wbić w szyję. Złapałem jego nadgarstek i dałem mu zeszyt.
-Walnij jednak tym. - zabrałem długopis i schowałem go.
Wtedy odezwał się alarm przeciwpożarowy i piski dziewczyn.
-Czy... - nawet nie dokończyłem pytania, gdy Kimizuki wyprzedził mnie.
-Ta.. - wziął gaśnice i poszedł do kuchni, a ja byłem zaraz za nim. W kuchni były Mitsuba i Shinoa, które próbowały ponownie ugasić pożar, który stworzyły robiąc posiłek. Kimizuki ugasił pożar i popsikał tym również dziewczyny wyganiając je tym sposobem z kuchni.
-... Spaliły wodę. - odezwał się patrząc na garnek. - Samą wodę..
Zaśmiałem się i wziąłem za sprzątanie, a okularnik zaczął szykować nam śniadanie.
-Nie wierzę w ich możliwości. - trąciłem lekko chłopaka, żeby się odsunął. Jak to zrobił sprzątnąłem szybko to co miałem i odsunąłem się.
-A myślałem, że to z tobą dostanę do głowy. - westchnął i rzucił mi talerze, które musiałem przemyć.
-I vice versa, frajerze.
Podczas naszego zajmowania się kuchnią, Yoichi pilnował drzwi, żeby dziewczyny tu nie przyszły, a razem z nimi kolejny pożar.
Skończyło się tak, że Kimizuki skończył robić naleśniki, a Yoichi skończył jak lalka Barbie, bo dziewczyny się nim zajęły. Nie wiem czy mam mu współczuć, czy zacząć się po prostu śmiać.
_
_
_Szkoła, trening, dom, szkoła, trening, dom. I tak w kółko. Wszyscy czekaliśmy na moment, kiedy będziemy mieć jakieś misje. Mimo wszystko byliśmy świadomi, że szybko nas nie dadzą nigdzie. Szczególnie po tym, jak ktoś uznał, że spalenie ostatnich sprawdzianów było idealnym pomysłem na nie dostanie jedynki i Guren się o tym dowiedział.
Nie mam pojęcia kim mógł być ten mądrala. (Ja też nie. Wcale. A wy jak sądzicie?)
-I co nam to ma dać? - usiadłem na brzegu dachu patrząc na zachód słońca.
-Oprócz chęci zrzucenia cię? Nic. - zaśmiała się Mitsuba, która oparła głowę na moim ramieniu.
-Powinniśmy was zrzucić za ten makijaż Yoichiego.
-Oj tam. Pasował mu.
-.. Śmiali się z niego w szkole. - uderzyłem ją lekko w głowę. - Wiem, że jesteś blondynką, ale że aż tak?
Mistuba zepchnęła mnie z dachu i wróciła do szkoły. Na moje szczęście lub nie, spadłem na drzewo idealnie przy oknie, przy którym siedział Guren. Otworzył okno i spojrzał na mnie.
-Ah, jaki koszmarnie brzydki ptak dziś mnie zawitał.
-Twój widok również mnie nie zadowala. - wyciągnąłem rękę, a Guren wciągnął mnie szybko do środka rzucając na ziemię.
-I jak zawsze mądrzejszy. - kucnął przy mnie. - Co, znowu wnerwiłeś blondyne?
-Az tak to oczywiste?
-Za każdym razem jak witasz to biedne drzewo to musiałeś ją wkurzyć, więc tak. W cholere to oczywiste.
Zaśmiałem się i usiadłem poprawiając górę mundurka.
-A jak Twoje poszukiwania dziewczyny?
-Mówiłem, że nie mam na to czasu. Zajmij się swoim związkiem.
-O mnie to się lepiej prawiczku nie martw. Ja już mam kogoś w przeciwieństwie do ciebie.
-Phi. Że ciebie ktoś chciał? - przewróciłem oczami.
-Ktoś tak przystojny jak ja zawsze ma branie w przeciwieństwie do ciebie.
-Ha. Ha. Spieprzaj.
Wtedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Spojrzałem na nie, a Guren otworzył drzwi.
-Czy jest tu.. - usłyszałem głos Mitsuby.
-Bierz go zanim go spiore. - odsunął się od drzwi, a dziewczyna złapała mnie za włosy i zaczęła ciągnąć do wyjścia.
_
_
_
-Umiem chodzić. - powiedziałem masując głowę.-Powinieneś mu za to normalnie podziękować, bo to nie codzienność, że wychodzisz bez uszczerbku. - powiedziała Shinoa robiąca zadania.
-A ty jak zawsze po jego stronie.
-Nie jestem po żadnej. - spojrzała na mnie znudzona. - Obaj zachowujecie się jak niedojrzałe gnojki. - wzruszyła ramionami.
-Delikatnie powiedziane. - odezwał się Kimizuki.
-A walcie się. - spojrzałem za okno.
-Ale.. I tak robisz postępy. - znów głos zabrała Shinoa. - Mimo straty swojej dawnej rodziny i przyjaciół dajesz radę otwierać się dla nas coraz bardziej z dnia na dzień. - uśmiechnęła się ciepło. - To jest warte pogratulowania.
Spojrzałem na nią zdziwiony.
-Ale nie przyzwyczajaj się do takich pochwał. - wróciła do zadań. - Twoje aroganckie zachowanie i tak nas irytuje, a do tego musisz jeszcze sporo nad sobą popracować.
-Sranie w banie. - westchnąłem. - Bo Kimizuki lepszy.
-Czy ty sugeru..
-Tu nie zaprzeczę. - przerwała mu dziewczyna wypowiedź.
-Aha? - spojrzał Kimizuki obrażony na dziewczynę. - A ja wam w kuchni pomagam.
-I jesteśmy ci wdzięczni za to. - uśmiechnęła się. - Tak samo za to jak nam pomagasz w innych zadaniach.
-Nauczyciela se znaleźli. - prychnął obrażony.
Zaśmiałem się i wstałem.
-Dobra zbierajmy się na tre... - całą wypowiedź przerwał megafon o ewakuacji.
-.. Chyba jednak zmiana planów. - spojrzałem na Kimizukiego i uśmiechnęliśmy się do siebie wiedząc co myśli drugi.
-To się źle skończy.. - westchnęła Mitsuba.
-Dokładnie. - wstała spokojnie Shinoa.
-O nie.. - wyszeptał Yoichi.
CZYTASZ
Tylko rodzina? //Mikayuu
Fanfiction"Nie zostawię was. Jesteście moja rodziną!" krzyknął chłopak wiedząc na co się pisze zostając z nimi. Jak to się potoczy dalej?