9.

56 4 4
                                    

Moje rany zostały opatrzone. Czekałem, aż Mice wróci świadomość. Odwiedzałem go kilka razy. Był przywiązany pasami do łóżka. Do jego ręki była podpięta kroplówka z krwią. Chłopak był przytomny, ale nie wydawał z siebie oznak, że żyje.

Zacząłem już tracić nadzieję, że chłopak wróci i znowu będziemy mieć okazję pogadać.

Kierowałem się do wyjścia. Tego samego, którym uciekłem, gdy moja rodzina umierała na moich oczach. Przed oczami miałem te scenę, a z każdym krokiem bliżej wyjścia słyszałem coraz to głośniejsze ich krzyki. Postanowiłem opuścić te miasto. Wiedziałem, że konfrontacja z ludźmi Gurena może się dla mnie źle skończyć, ale to samo odczuwałem przebywając w mieście, w którym dalej traktowali ludzi jak bydło.

Wchodziłem do tunelu, który prowadził na zewnątrz, ale wtedy usłyszałem krzyki. Tymi krzykami było moje imię. Odwróciłem się, a jedyne co wtedy zobaczyłem to przyjaciela klęczącego z opartą głową o ziemię. Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę widział swojego przyjaciela, który przeprasza mnie płacząc przy okazji. Nie sądziłem, że to będzie tak koszmarne uczucie.

Kucnąłem przy blondynie i położyłem dłoń na jego ramieniu.

-Ey.. Uspokój się. - drugą dłonią uniosłem jego głowę, aby spojrzał na mnie. Jego czerwone oczy były wypełnione łzami. Przepraszał. Przepraszał za to co zrobił, mimo że nic z tego nie pamiętał tylko usłyszał od innych. Błagał o wybaczenie. Chciał zadośćuczynić.

Czułem się koszmarnie widząc go w takim stanie. Przytuliłem go mocno i zamknąłem oczy. Nic nie mówiłem, ale ten dalej przepraszał.

-Mika. - zacząłem. - Nie przepraszaj.. Chcialem Ci dać krew.. Dałem. A to co zrobiłeś... Lekkie zadrapanie - delikatnie gładziłem jego włosy. Czułem jak drżał. Im dłużej się nie umiał uspokoić tym bardziej nie wiedziałem co zrobić. W końcu złapałem jego policzki i uderzyłem swoją głową w jego. Chłopak złapał się za bolące miejsce i wejrzał na mnie. Wstałem i wyciągnąłem do niego dłoń.

-Chodźmy Mika. Nie zmienimy tego co było.

-Te płyny.. To jak demon.. Nie panuje nad sobą jak to przejmuje kontrolę.. - wyszeptał.

-Cóż.. Pokonamy go. Ty i ja. Razem. Jak będziesz potrzebował pomocy to mnie zawołaj. Zawsze przybiegnę.

Blondyn mimowolnie uśmiechnął się i złapał moją dłoń.

-Nadal jesteś tym samym idiotą co kiedyś. - wstał i zaczął mnie ciągnąć na zewnątrz.

Zbliżała się noc. Padał wtedy deszcz, ale było na tyle ciepło, że nie sprawiało nam to problemu. Razem z Mika ruszyliśmy w stronę miasta. Nawet nie zwróciliśmy uwagi na to, że wciąż trzymamy się za ręce.

Odziwo ulice były puste, ale to dobrze. Nie chciałbym jeszcze po tym wszystkim spotykać jeźdźców apokalipsy. Mika nagle wciągnął mnie do budynku i zaczął biec po schodach w górę.

-Hej.. Mika! Co się stało?! - próbowałem się nie wywalić biegnąc za nim.

-Spokojnie. Jestem twoim przyjacielem. Nie oszukałbym cie.

Te słowa sprawiły, że poczułem się dziwnie, ale postanowiłem mu ufać do końca. Wbiegliśmy na dach. Słońce zdążyło zajść, ale nie było aż tak ciemno, aby nam to przeszkadzało. Deszcz zwiększył się na sile.

-Mika. Wszystko okej?

Chłopak puścił moją dłoń. Zdjął swój płaszcz i założył mi go zaciągając od razu kaptur na moją głowę.

-Chce Ci jakoś wynagrodzić tą sytuację. - złapał moje dłonie. - Może zatańczymy? Tylko tym razem bez akcji?

Przytaknąłem nie rozumiejąc skąd ta zmiana.

-Napewno wszystko okej? - spytałem niepewnie.

-Nie.. Znaczy.. Tak, ale.. - westchnął.-Zaufaj mi.. Nie skrzywdzę cię teraz. Będę cię jeszcze dużo razy przepraszał, ale nie teraz.

(zalecane włączenie piosenki Perfect Eda Sheerana)

Nie rozumiałem go, ale nie chciałem zadawać pytań. Nie chciałem, żeby wracał do stanu sprzed wyjścia, ale oboje wiedzieliśmy, że prędzej czy później znowu skończy na kolanach błagając mnie o przebaczenie. On szybko tego nie odpuści, ale i tak napewno szybciej niż ja. Jego oczy dalej były zaszklone, więc wstrzymywał łzy, ale mimo wszystko starał się być spokojny. Położył moje dłonie na swoich ramionach, a swoimi objął moją talię przyciągając mnie bliżej. Odruchowo objąłem lekko jego szyje, żeby było wygodniej. Mika się tylko lekko uśmiechnął i zaczął prowadzić w tańcu. Jego przemoczone kosmyki włosów wchodziły mu delikatnie do oczu, ale ten nie zwracał na to uwagi. Deszcz, wiatr, czy coraz to chłodniejsza temperatura nie sprawiała nam problemu.

Obaj byliśmy zajęci sobą nawzajem.

Nasze kroki były zgrane, mimo że nie słyszeliśmy muzyki. Obaj byliśmy zgrani. Apokalipsa czy nie. Jeden mógł polegać na drugim i za to byłem mu wdzięczny.

-Yuu. Ufasz mi? - spytał patrząc mi w oczy.

-Czy to nie oczywiste?

-Czyli nie znienawidziłbyś mnie?

-Ey. O co ci chodzi? - zatrzymałem się, a blondyn razem ze mną.

Mika wyglądał na speszonego, ale w końcu wykonał ruch. Nie spodziewałem się tylko, że to planował.

Mika przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta w pocałunku. Stałem zszokowany. Nie wiedziałem co się stało właśnie. Chłopak szybko przestał widząc, że nijak zareagowałem.

-Przepraszam.. - patrzył w bok. Na jego policzkach znajdowały się rumieńce. Było widać, że żałował tego co zrobił. Moje dłonie skończyły na jego policzkach, a nasze usta ponownie się złączyły. Uścisk blondyna stał się bardziej pewniejszy. W końcu podniósł mnie, a ja objąłem go nogami. Zakończyliśmy pocałunek i spojrzeliśmy sobie w oczy. Oparłem czoło o jego i uśmiechnąłem się.

-Bałem się, że widzisz mnie tylko jako brata. - odezwał się.

-Nie kojarzę, żebyśmy byli biologicznie spokrewnieni. - zabrałem włosy z jego czoła i zostawiłem tam delikatny pocałunek. Twarz Miki ozdabiały rumieńce, a z jego oczu zniknęły łzy co mnie ucieszyło. Objąłem go mocniej i zamknąłem oczy.

Miałem nadzieję, że to co wstrzykiwali mu nie odezwie się jakimś atakiem szału i, że znowu nie będziemy w tej sytuacji, gdzie on mnie błaga o przebaczenie. Bałem się tego bardziej niż konfrontacji z rzeczywistością jaka nas niedługo miała spotkać.

Tylko rodzina? //MikayuuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz