16

31 5 1
                                    

-Ey Yuu. - odezwał się Yoichi. - Ty Chcesz mieszkać teraz tutaj spowrotem, czy u wampirów?

Spojrzałem na chwilę w sufit i westchnąłem.

-Szczerze? Tutaj widać jak mnie traktują, a u wampirów.. Wspomnienia z dzieciństwa by nie dały mi już całkiem spokoju.

-Tutaj byśmy cię chronili przecież. - powiedziała Shinoa.

-Mnie tak, ale Miki nie zostawię.

-Niedaleko miasta.. - głos zabrał kimizuki. - Znajduje się taka.. Chodźby wieś? Nie wiem jak to inaczej ująć, ale jest opuszczona. Znajduje się tam taka drewniana chatka. Bezpieczne tereny, a dookoła dużo miejsc na pikniki, czy po prostu spacery. - odwrócił wzrok. - Miałem tam jechać zamieszkać z siostrą, gdy ją wyleczą, ale.. Jak narazie wam się to przyda. Nie wiem, kiedy w końcu bym mógł z siostrą tam zamieszkać. - wyciągnął klucz z kieszeni i rzucił mi go. Złapałem go i spojrzałem na niego uśmiechnięty. - Tak wiem. Jestem niesamowity.

-Z ust mi to wyciągnąłeś.

Mógłbym przysiąc, że na jego ustach pojawił się uśmiech. Jedyne co było problemem to dogadanie się z Mika, który wątpiłem, że już wrócił. Koniec końców zostałem tutaj na noc. Odziwo mój pokój został nietknięty chodźby spodziewali się, że będę ich odwiedzał tu dalej. W pokoju ze mną siedział Kimizuki z Yoichim, gdy dziewczyny poszły wziąść prysznic.

-Jak to jest? - spytał Kimizuki.

-To tak samo jakbyś spytał Yoichiego jak to jest być demonem.

Yoichi zacisnął usta w wąska linie, a Kimizuki zmarszczył brwi.

-Już już. Nie denerwuj się. Nie jest źle, ale dziwnie i tak. - rzuciłem w chłopaka poduszka, a okulary z jego głowy spadły.

-Ty cholerny! - rzucił się na mnie przewracając mnie na łóżko i usiadł na mnie. Szarpaliśmy się tak, żeby któryś przejął dominację. Koniec końców wygrałem ja. Przygwoździłem jego ręce do łóżka.

-Właśnie tak jest być wampirem. - zaśmiałem się, a w drzwiach usłyszałem szepty dziewczyn. Spojrzeliśmy na nie, a te tylko uśmiechnęły się niewinnie i weszły do środka zamykając drzwi. Kimizuki wykorzystał ten moment i zrzucił mnie obok siebie. Leżeliśmy tak patrząc w sufit.

-Ostatni raz tak? - spytał Kimizuki.

-Chłopie. Ja cie nawet po śmierci będę dręczyć. - spojrzałem na niego i zrzuciłem go z łóżka. Złapał moją kostkę i pociągnął mnie za sobą.

-Trzymam za słowo.

-Jak z dziećmi.. - odezwała się Mitsuba.

-Dzieci da się wychować. Dla nich już nie ma ratunku. - wyszeptał Yoichi i momentalnie się odsunął czując na sobie spojrzenia naszej dwójki.

-Czy ty sugerujesz, że coś Ci we mnie nie odpowiada? - spytał Kimizuki wyżerając dziurę w brzuchu chłopaka.

-Nic takiego nie powiedziałem.

-Ale zasugerowałeś.

Yoichi sięgnął po poduszkę i rzucił w niego.

-Bądź już cicho proszę cie. - odezwał się unikając lecącą poduszkę od strony Kimizukiego.

-Dla was już chyba nie ma ratunku. - wymamrotała Shinoa patrząc jak chłopaki rzucają w siebie kolejnymi rzeczami, aż Mitsuba w ostatniej chwili wyciągnęła jednemu z nich kosz na śmieci z rąk.

Patrzyłem na nich i  zaśmiałem się widząc całą tą sytuację. Nie sądziłem, że koniec końców będę mógł zaakceptować kolejnych ludzi i traktować ich prawie jak rodzinę.

Tylko rodzina? //MikayuuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz