Pov. Yuu
Minęły dwa miesiące. Drużyna dawno wróciła z misji, a Guren dalej trenował mnie, ale też pilnował mojego stanu. Żebra mi się zrosły, więc to już mi nie sprawiało wielkiego kłopotu.
-Wiesz, Yuu. - powiedział Guren dawając mi butelkę wody. - Twoi towarzysze uznali, że trzeba uczcić twój powrót do zdrowia jakąś imprezą. Co ty na to?
-Strata czasu. - wziąłem łyk.
-Czyli mam im przekazać, że nie możesz się doczekać? Okej.
-.. Zacznijcie słuchać mojego zdania. - oblałem go wodą, a ten wziął moją butelkę i wylał resztę na mnie.
-Nie. Za duży wysiłek. Za 2 godziny widzimy się przed budynkiem. Spóźnij się, a Mitsuba się po ciebie przejdzie.
-Będę, będę. Spokojnie. Nie strasz mnie blondynką.
-Ah, ta młodzieńcza miłość.
Spojrzałem na niego jak na totalnego debila.
-Szybciej powiem, że się z nią przyjaźnie, niż powiem, że coś do niej czuję.
-Szczerze?-wyszeptał-Nie dziwię Ci się.
-Słucham? - oboje w tym momencie spojrzeliśmy na Mitsube.
-Mówiliśmy jak bardzo Guren cię szanuje i da ci nagrodę. - wstałem i uciekłem do pokoju.
-... PRAWICZEK CHOLERNY.
_
_
_Siedziałem w pokoju myśląc co ubrać. Wielkiego wyboru nie miałem.
-Ey. - usłyszałem za sobą. Spojrzałem na Shinye z strojem w rękach. - Pod temat imprezy masz się ubrać. - podał mi ubrania i założył kapelusz kowboja.
-.. Żartujesz sobie?
-Zabawa ma być a nie sztywne spotkanie. Tego mam aktualnie dość na dziś. - uśmiechnął się. - Za chwilę widzę cię na zabawie. - wyszedł zamykając drzwi za sobą.
Westchnąłem i ubrałem się szybko, po czym pobiegłem przed budynek, gdzie było już słychać muzykę.
Wszyscy tam byli przebrani w strój kowboja. Podszedłem do moich towarzyszy.
-Wy to wymyśliliście?
-Uwierzysz jak powiem, że Kimizuki?-spojrzała na mnie Shinoa.
-Nie.
-To lepiej uwierz. - odezwał się Kimizuki, który przyniósł mi kubek z piciem. - Z siostrą kiedyś lubiliśmy się tak bawić, więc co nam szkodzi teraz się tak zabawić?
-I co my mamy robić?
-No.. Najpierw będzie taniec jeden.
-Niby jaki?
-Zobaczysz.
W tle poleciał skrzypek.
-Cały czas jest ten sam ruch, więc szybko wyrównacie. - uśmiechnął się Kimizuki i wciągnął nas na "parkiet". My staliśmy bardziej z tyłu, żeby widzieć ruchy. Po krótkiej chwili wyrównaliśmy tempo i każdy tańczył.
Kiedy zaczęła się kolejna piosenka, wszyscy zebrali się w kółku. Robiło się ciemno, a lampy dookoła dawały klimat.
Każdy tańczył wygłupiał się. Po dłuższym czasie odszedłem od tłumu po picie. Stała tam dziewczyna, którą uratowałem podczas ataku wampira w szkole.
-Hej. Czemu stoisz tu sama? - wziąłem picie.
-Cóż.. Nie bardzo lubię tego typu imprezy, ale postanowiłam się zjawić, bo sądziłam, że też tu będziesz.
-No miałaś rację. - wypiłem wszytko na raz i wyciągnąłem rękę do niej. - Mogę prosić do tańca?
Dziewczyna w odpowiedzi tylko złapała moją rękę i pobiegliśmy na parkiet. Była spokojniejsza muzyka. Złapałem dziewczynę do tańca, a ta próbowała się zbliżyć, co jej utrudniałem.
Tańczyliśmy razem w rytm muzyki. W pewnym momencie dziewczyna się potknęła, przewracając do tyłu. Złapałem ją w talii i przyciągnąłem.
-Uważaj lepiej. - mimo chęci odsunięcia się dziewczyna objęła moją szyje.
-Znowu mnie ratujesz. - uśmiechnęła się delikatnie i pocałowała mnie. Otworzyłem szerzej oczy i odsunąłem się.
-Przepraszam. - wytarłem usta rękawem i ruszyłem do środka budynku kierując się od razu do pokoju.
-Aż tak obrzydliwy smak szminki miała? - usłyszałem wchodząc do pokoju.
-Nie,ale... Nie moja bajka. - oparłem się o drzwi. Osoba z mojego pokoju podeszła do mnie i ukłoniła się wyciągając dłoń do mnie.
-Mogę porwać do tańca? Tylko tym razem bez pocałunku?
Uśmiechnąłem się i złapałem rękę, która mnie przyciągnęła do siebie.
-Nie odmówie. - ściągnąłem kaptur z głowy chłopaka. Uchyliliśmy okno i zaczęliśmy tańczyć. Melodia nie była na tyle głośna co na dole, ale nawet to lepiej. Zrzuciłem kapelusz na łóżko.
Mika poprawił mój kołnierz, po czym złapał moją rękę i zrobił obrót.
-Biedna dziewczyna co dostała kosza. - odezwał się Mika.
-Ja chciałem tylko z nią zatańczyć, żeby nie była tak odrzucona, a nie żeby mnie lizała. - oparłem głowę na jego ramieniu. - Nie chciałem się plątać w związki tylko zabić te cholerne wampiry.. No może z wyjątkami.
Mika poklepał mnie po głowie.
-W 100% wampirem nie jestem, więc nie przejmuj się. Nie utraciłem człowieczeństwa.. Aż tak.
-Dobra tam. - rozwaliłem mu włosy. - Kiedy indziej ta rozmowa się odbędzie.
Mika przewrócił oczami i podstawił mi nogę. Złapałem się go szybko ciągnąc za sobą na ziemię. Chłopak szybko oparł dłonie obok mojej głowy, żeby się nie zderzyć i spojrzał na mnie.
-Tyś jest głupi.
-Ja? Ja jestem hot, mądrym człowiekiem. - zaśmiałem się, a Mika oparł głowę na mojej klatce piersiowej i zaczął się śmiać. Położyłem dłoń na jego włosach i zacząłem go delikatnie głaskać. - Przy wampirach też jesteś taki po.. - zasłonił mi usta dłonią.
-Jak przypomnisz o wampirach, z którymi musze dziennie się widzieć i słuchać jak picie krwi mi się przyda to wypije z ciebie krew.
Odchyliłem głowę lekko i rozpiąłem kołnierz odsłaniając szyje. Mika otworzył szerzej oczy i zaciągnął mi kołnierz.
-Nie kombinuj. - pstryknął mnie w czoło.
Nastała chwila ciszy, gdy Mika spojrzał poważnie.
-Yuu. Chodź ze mną. Tu.. Z nimi nie jesteś bezpieczny. Wykorzystują cię i..
-Mika. Cieszę się, że znów mogę cię spotkać, ale.. Nie zostawię ich. Poza tym gdzie mielibyśmy się schować? Wampiry by ze mnie bydło znowu zrobili, a na ciebie ludzie by polowali.
-Chronilbym cię, wiesz o tym.
-Wiem, ale i tak.. Nie zostawię ich. - westchnąłem i poklepałem go po ramieniu. - Nie stracę nikogo więcej już.
-Smutno przerywać te całą historię, ale chyba czas się już wreszcie pożegnać, nie sądzisz krwiopijco? - przerwał nam męski głos dochodzący od strony drzwi.
CZYTASZ
Tylko rodzina? //Mikayuu
Fanfiction"Nie zostawię was. Jesteście moja rodziną!" krzyknął chłopak wiedząc na co się pisze zostając z nimi. Jak to się potoczy dalej?