"Na miejscu"

465 62 100
                                    


POV. trzecia osoba

-Jesteśmy na miejscu!- Pasażerów autokaru zawiadomił wesoły i kochany przez wszystkich pan Mariusz (XD wszyscy kochamy pana Mariusza, możecie zostawić serduszko dla niego w komentarzu).

Od razu atmosfera byłą radośniejsza, wszyscy w autobusie podekscytowani, no prawie wszyscy, gdyż niektórzy nie byli tego świadomi bo wciąż spali, tak jak na przykład Wilbur i Alex.

Alex jednak zaczął pomału otwierać oczy, obudzony głośnymi rozmowami wszystkich pasażerów. Po kilku dłuższych sekundach zdał sobie sprawę w jakiej pozycji się znajduję i że jest uwięziony w ramionach bruneta.

No tego się nie spodziewał po wstaniu. Gdy zaczął podejmować marne próby wydostania się z szczelnego uścisku Wilbur zaczął się przebudzać. Nie tak, że Alex czuł się niekomfortowo, wręcz przeciwnie- było mu dość wygodnie i ciepło- jednak czegoś takiego nie przyzna po zaistniałej między nimi sytuacji.

-Puść mnieeee.- Zaczął marudzić.

-oh tak, sorki.- Wilbur powiedział, jeszcze połowicznie śpiąc i odsunął się od chłopaka, zabierając od niego swoje ręce i puszczając wolno.

-Wreszcie, nie mogłem oddychać prawie.- Zaczął dramatyzować, jego mina wyrażająca niezadowolenie, wciąż gniewając się na chłopaka za wcześniejszy głupi komentarz.

-Przesadzasz, wziąłem cię bliżej abyś ciągle nie uderzał głową o tą cholerną szybę, więc nie marudź młody.- Ehh i znowu się zaczyna.- Staram się być jakkolwiek miły, a ty nie umiesz nawet docenić moich starań.- Wyjął z ucha słuchawkę i oddał ją chłopakowi.- Dzięki.- Powiedział trochę oschło.

-Miły? te wcześniejsze wyzwiska raczej nie pokazywały żadnych twoich starań.- Powiedział z irytacją w głosie. Super, zapewne zaraz rozpętają tu całą kłótnie o to, że Alex został nazwany rzepą. Nie no, serio kreatywnie.

-Dobrze, zaraz wychodzimy, najpierw wyjdą opiekunowie, potem jak wychodzicie wy, wypakowujemy wszystkie bagaże i każdy odbierze swój w swoim czasie, więc proszę abyście się nie przepychali, bo nie macie po siedem lat.- Powiedział Bad, który następnie opuścił autobus. To samo poczynił za nim Skeppy, następnie George. Wilbur spojrzał się jeszcze przelotnie na Alex'a i wyszedł za nimi, Alex idąc w ich ślady, tuż za brunetem.

Tuż po nich autokar zaczęli opóźniać i uczniowie, większość tłocząc się i wpadając na siebie, ci co byli z przodu mając to szczęście by wyjść jak najszybciej i mieć gwarancje, że nie zostaną zmiażdżeni przez kogoś.  

Gdy wszyscy znaleźli się poza autokarem Wilbur i Skeppy- gdyż oni byli tu najbardziej postawni- zaczęli wyjmować wszystkie bagaże, przekazując je dalej do właścicieli.

Quackity wziął niechętnie swoje rzeczy jak na złość od Wilbura, w którym pomału zaczęła gasnąć nadzieja na jakąś normalną, przyjazną relację z chłopakiem.

Gdy każdy już miał swój bagaż a luk bagażowy był całkiem pusty pan Mariusz (our beloved kierowca autokaru) opuścił pojazd, pożegnał się z opiekunami, podając im wszystkim rekę na pożegnanie, następnie machając do uczniów i po kilku chwilach znikając z autokarem na tej samej trasie którą tu przybyli, aby udać się do swojego domku i rodzinki- do swojej żony Kasi i córki Basi. (Detal z dupy, ale trzeba było trochę więcej wspomnieć o naszym kochanym panu Mariuszku skoro się z nim żegnamy, btw pozdrowienia dla jakiś Basi i Kasi czytających tą książkę jeśli jakieś tu są xd)

-Okej kochani! Teraz ja pójdę odebrać klucze do domków, w których będziemy zakwaterowani, w między czasie ustalcie sobie grupki w jakich chcecie dzielić domki, mają być to grupki czteroosobowe lub pięcioosobowe,  chłopcy z chłopcami a dziewczynki z dziewczynkami. Po godzinie dwudziestej nie ma opcji, że widzę jakieś dziewczyny w domkach u chłopaków lub na odwrót, zrozumiano?- Oczywiście dało się usłyszeć wielki zawód w głosach niektórych wycieczkowiczów.

-Wilbur, Alex i George wy pilnujecie dzieciaków, a ja i Skeppy idziemy po klucze.- Sam Skeppy już przeczuwał, że Bad chyba nie spodziewa się tego, że zostawianie tej trójki razem i to z dzieciakami pod opieką nie może się skończyć idealnie.

-Jesteś pewien, że to dobry pomysł? Nie wiem czy zauważyłeś, ale nawet przy rozpakowywaniu bagażu można było dostrzec, że Alex i Will jeszcze się do końca nie dogadują.- powiedział Skeppy.

-Oj nie panikuj Zak, nie widziałeś jak spali wtuleni w siebie w autobusie? Nie może być źle.- uwierz mi Bad może.


--------------------------

644 słowa




"Nauczę cie czegoś" ||Quackbur|| Aleksffs [W Trakcie Pisania]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz