9

243 23 29
                                    

*

Harry był kompletnie rozdarty.
Nie wiedział, czy zostać w swojej bezpiecznej kryjówce i kontynuować obserwację Draco, czy wyjść ze strefy komfortu, odsłonić się na światło księżyca i zareagować.
Chciał zareagować, chociaż ze ślizgonem nie znali się zbyt dobrze, nawet nie pałali do siebie pozytywnymi uczuciami. Mimo wszystko, czuł, że powinien mu pomóc, powinien coś zrobić.

Silny magnes przyciągał go do platynowowłosej, szlochającej postaci i ten sam magnes, również go odpychał. 
Czuł, że każda z opcji, które miał do wyboru, była równie błędna i szkodliwa. Reagowanie, byłoby wścibskie, niechciane i mogłoby wywołać cały wachlarz niekorzystnych skutków. Niereagowanie z kolei, odbiłoby się na nim dopiero po pewnym czasie, poczuciem winy, żalem i duszącą, niezaspokojoną ciekawością. 

Czy Malfoy, zareagowałby na jego miejscu? Udzieliłby mu pomocy? Czy pozostał w kryjówce, dla własnego bezpieczeństwa?
Zapewne zostałby w kryjówce. 

Tak więc Harry, mimo obaw i palącej chęci pomocy, zdecydował się nie reagować.

*

Noc po osobliwym spotkaniu na błoniach, minęła mu wyjątkowo nieprzyjemnie.
Jego całe łóżko stwardniało, nie pozwalając mu przymknąć oka, nawet na chwilę. Poduszki i materac transmutowały w głazy, a kołdra w zimną, gryzącą płachtę. 

Harry po długich godzinach zmagania się z niewygodnym posłaniem i wyrzutami sumienia, wziął wreszcie Eliksir Słodkiego Snu i zasnął pod wpływem jego niezdrowej mocy. 

Rano obudził go Ron, mocnym, dynamicznym szturchaniem i krzyczeniem prosto do ucha:
— Stary, obudź się! Halo! Ziemia do Harry'ego! — potrząsał nim dobre parę razy, zanim Potter w ogóle zareagował.

— C-co..? — gryfon przetarł twarz i ziewnął przeciągle. — Gdzie ja jestem?

— W pokoju. Wstawaj już, bo spóźnisz się na lekcje. — westchnął jego rudy przyjaciel i powrócił do swoich porannych spraw. Dokończył pakowanie się, poszukiwanie zagubionej pary skarpetek i nieudolne zawiązywanie swojego czerwonego, gryfońskiego krawatu. 

Harry stęknął, przy podnoszeniu się do siadu. Głowa bolała go niemiłosiernie. Zapewne przez przyjęty parę godzin temu eliksir. 
— Co mamy pierwsze? — spytał ochrypłym, zaspanym głosem.

— Nie jesteśmy razem w klasie, Harry. Co się z tobą dzieje? — Weasley zapiął swoją czarną szatę i skrzyżował ręce na piersiach. — Idź szybko do Wielkiej Sali, bo zaraz zamykają śniadanie. Potrzebujesz kawy. 

— Mhm.. już lecę. Dzięki za obudzenie mnie.

— Nie ma za co, od tego są przyjaciele. 

*

— Moi drodzy. Dzisiaj pozwolę wam na wykazanie się kreatywnością. Daję wam całą lekcję na stworzenie prezentacji odnośnie dowolnego tematu z mojego przedmiotu. Możecie pracować samodzielnie, dobrać się w grupy, albo w pary, jak chcecie. — ogłosił, nietypowo pełen energii i entuzjazmu, Alexander Brooks, nauczyciel Obrony przed Czarną Magią. — Liczę, że mnie zaskoczycie! Nie ograniczajcie się, co do formy prezentacji. Możecie zrobić tu pokaz magii i zaklęć, zorganizować pojedynek albo zaprezentować wasz projekt na papierze. Czekam z niecierpliwością na efekty końcowe waszej pracy!

Harry, wciąż lekko śpiący i nieobecny, rozejrzał się po klasie, wrzącej od głośnych rozmów. Nadal nie miał tu żadnych znajomych, czy chociażby sprzymierzeńców. Nie odzywał się do nikogo, chyba, że było to absolutnie konieczne. 

tajemnice lasu · drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz