*
Biegł najszybciej, jak tylko potrafił. Co jakiś czas poprawiał zsuwającą się z jego twarzy pelerynę i upewniał się chaotycznym ruchem dłoni, że Mapa Huncwotów nadal znajduje się w jego kieszeni.
Mijał po drodze ciemne, puste korytarze i chrapiące obrazy, które na szczęście nie wybudzały się przez hałas jego butów, uderzających o podłogę.Takim tempem, do ukrytego przejścia na błonia dotarł w parę minut.
Przed wejściem w ścianę, sprawdził jeszcze raz swoje jedyne źródło informacji. Nazwisko Dracona nie wyświetlało się na mapie, więc zapewne był już na zewnątrz.
Harry miał nadzieję, że chłopak nie odszedł zbyt daleko i będzie w stanie go dogonić.Pchnął dłonią jedną z cegieł i ruszył biegiem przez oświetlony zielonymi lampionami korytarz. O mały włos, nie przewrócił się po drodze przez wilgotne podłoże.
Z ciężkim oddechem i wytrzeszczonymi od wysiłku oczyma, wpadł na błonia. Pot spływał ciurkiem po jego twarzy, przylepiając do czoła i policzków jego czekoladowe, kręcone kosmyki.
Poprawił drżącą dłonią okrągłe okulary, które przez pot zsuwały mu się z nosa i wciągnął ze świstem nocne, zimnawe powietrze. Jego serce jeszcze przez dłuższą chwilę pędziło w rytm wcześniejszego biegu.Rozejrzał się po rozległych polach, oświetlonych srebrną połówką księżyca. Błonia nocą wydawały się jeszcze piękniejsze, niż za dnia. Były ciche, spokojne i tajemnicze. Udostępniały widok na rozgwieżdżone niebo i otwierały przejścia do Zakazanego Lasu oraz do opuszczonej chatki Hagrida, który przeszedł po wojnie na emeryturę.
Harry przyglądając się nocnemu krajobrazowi, dostrzegł na skraju lasu ciemną, zakapturzoną postać.
To musiał być Malfoy.*
Gdy dotarł wreszcie do wysokich, szumiących drzew, Dracona nie było już nigdzie w zasięgu wzroku. Tylko drzewa, krzewy i jeszcze raz drzewa.
W dodatku zrobiło się nieznośnie zimno i wietrznie. Do tego stopnia, że jego palce powoli zamieniały się w kostki lodu, a peleryna niewidka przez mocne powiewy, pociągała go za szyję i odsłaniała część jego twarzy, jeśli nie podtrzymywał jej asekuracyjnie ręką.Rozglądał się, obracał wokół własnej osi, mrużył oczy i wzdychał, gdy z upływem kolejnych, cennych minut docierało do niego, że chyba na dobre zgubił chłopaka. Wzrok był jedyną rzeczą, którą mógł się teraz kierować. Więc skoro otaczała go wyłącznie ciemność, znaczyło to tylko jedno: nie było już nadziei. Draco przepadł w bezkresnej otchłani lasu.
Nagle w gąszczu liści i igieł, daleko za grubymi pniami drzew, coś zaiskrzyło. Świetliste, jaskrawo-żółte światło, mrugające niepewnie w oddali. Zapewne zaklęcie Lumos.
A więc, jeszcze nie wszystko było stracone. Harry wciąż miał szansę na odkrycie, co knuje ślizgon.Ledwo łapiąc kolejne oddechy, kontynuował męczący sprint, tym razem w stronę światła.
Tak niewiele brakowało mu do dogonienia Malfoya. Nie mógł się teraz poddać. Nawet jeśli jego ciało, stopniowo odmawiało mu posłuszeństwa.*
Gdy znalazł się już głębiej w lesie, gdzie księżyc nie docierał do jego oczu, a wiatr zdawał się świszczeć głośniej, zawahał się. Co jeśli wtrąca się w sprawy, z którymi nie powinien mieć do czynienia? Co jeśli narusza prywatność Draco, który wcale nic złego nie planuje?
Postawił kolejny krok do przodu, czując w nozdrzach kwaśny zapach czarnej magii.
Nie było już odwrotu. Od momentu otworzenia Mapy Huncwotów i zobaczenia w niej nazwiska ślizgona, wszystko było przesądzone. Harry'emu pisane było kontynuowanie nocnej wyprawy i poznanie sekretów Draco Malfoya, skoro tak podpowiadały mu okoliczności losu, intuicja, serce i płomień w klatce piersiowej.

CZYTASZ
tajemnice lasu · drarry
FanfictionZawiła i z lekka mroczna opowieść o Draco, który odnalazł Magiczne Źródła, znajdujące się nie bez powodu w Zakazanym Lesie, oraz o ciekawskim Harry'm, który nie potrafił oderwać od niego wzroku. (tw: sceny +18, angst, wulgaryzmy, krew) info: akcja r...