Rozdział VII

42 14 1
                                    

     Stałyśmy w mieszkaniu doktorka. Z sypialni dochodziły odgłosy uniesień, a w powietrzu pachniało seksem. Na korytarzu leżały porozrzucane ubrania, które zdarliśmy z siebie, zmierzając do łóżka.
     – Tu mi się bardziej podoba – puściłam oczko do pani Heleny.
     – Zerknijmy. Już dawno nie widziałam takiego cukiereczka w akcji. – Na policzkach wróżki zakwitły rumieńce, jednak ciekawość wygrała.
     Uchyliłam drzwi do pokoju, a przed naszymi oczami ukazał się widok mnie, dziko ujeżdżającej seksownego doktorka, przywiązanego do łóżka.
     – Powiedz mi, kto jest twoją panią! – zażądało moje drugie ja. – Mów!
     – Ty! – wyjęczał, kiedy zaczęłam zataczać biodrami kółka. Nachyliłam się nad mężczyzna i ujęłam jego szczękę dłonią.
     – Powiedz moje imię! – patrzyłam mu prosto w oczy, nie zwalniając nawet na moment.
     – Nina! Nina jest moją panią!
Kiedy tylko te słowa opuściły jego usta, odchyliłam się do tyłu i przyciskając dłoń do swojego krocza, doszłam z głośnym okrzykiem. Moja kobiecość zaciskała się na dowodzie jego podniecenia, fundując mu niezapomniany orgazm. Doktorek eksplodował tuż po mnie, nawet na moment nie spuszczając ze mnie wzroku.
     Dopiero teraz mogłam zobaczyć, jak wyglądał, kiedy dochodził. Jego przystojną twarz wykrzywił grymas błogości, a ściągnięte brwi tworzyły jedną linię. Mięśnie napięły się do granic, a silne palce zacisnęły się na moich biodrach. Zawsze odpływałam, tracąc taki widok. Choć był obezwładniony, to wciąż biła od niego męskość, jakiej przez lata szukałam u mężczyzn. Patrzył na mnie jak na boginię, która była jego całym światem. Czcił każdy centymetr mojego ciała i zdawał się nie zauważać moich wad.
     Moja druga ja stoczyła się z niego i odpięła skórzane kajdanki. Mężczyzna odrzucił z jej twarzy włosy, które przykleiły się do spoconego czoła i ucałował ją w czoło, głaszcząc po policzku. Posłał oszałamiający uśmiech i sięgnął po małe pudełeczko do półki nocnej, po czym odwrócił się w jej stronę.
     – Och, czy on chce to zrobić? – zapytała wróżka, podchodząc bliżej łóżka i składając obie dłonie na piersiach. Jej cielęcy wzrok mówił, że jest zachwycona obrotem sprawy.
     – Tak. Właśnie w taki sposób zniszczył to, co udało nam się zbudować. – odpowiedziałam obruszona, nie potrafiąc wybaczyć mu tego ruchu.
     – Zniszczył? Przecież on to zrobił dla ciebie! Nie widzisz tego? – zapytała, ale widziałam, że wciąż mnie nie rozumie. Kiwnęłam głową w stronę kochanków, nakazując jej dalsze śledzenie poczynań. – To, dlatego przyjechałaś do Soliny taka załamana?
     Nie odpowiedziałam. Kiedy tylko moje alter ego ujrzało małe pudełko, zerwało się pospiesznie z łóżka i zaczęło zbierać ubrania z podłogi.
     – Nie, nie, nie. Wszystko zniszczyłeś! – wykrzyczałam, ubierając się naprędce. – Czy było ci źle?
     – To nie tak, Nina. Posłuchaj mnie! – Doktorek klęknął na łóżku, wyciągając rękę w moją stronę.
     – Nie dotykaj mnie! Jesteś taki jak wszyscy. Co będzie następne? Dzieci, pies, uroczy domek? A później zamkniesz mnie w klatce i będziesz traktował jak powietrze, dymając na boku młodszą kochankę. – Wymierzyłam but w jego stronę i ze łzami w oczach powiedziałam: – Nigdy nie pozwolę żadnemu mężczyźnie mnie ubezwłasnowolnić, rozumiesz? Nigdy! –Odwróciłam się i wyszłam. Stojąc przy drzwiach, nabrałam głęboko powietrze i krzyknęłam z całej siły, odcinając sobie drogę powrotu – Nigdy więcej do mnie nie dzwoń. Dla mnie umarłeś.
     Radek usiadł załamany, aby po chwili rzucić z całej siły niebieskim pudełeczkiem z wygrawerowanym diamencikiem. Przedmiot odbił się od ściany, a następnie z środka wypadł pojedynczy klucz. Zmarszczyłam brwi, niczego nie rozumiejąc.
     – Klucz? Chciał mi podarować klucz? Myślałam, że to pierścionek, że on próbuje mi się oświadczyć. – wylewałam żal, parząc, jak Radek wybiera jakiś numer na telefonie.
     Nie pamiętałam, abym miała od niego jakieś połączenia. Przeniosłam wzrok na Helenę, jednak ta gestem ręki wskazała na mężczyznę, który podszedł do szafy i wyjął z niej trzy wielkie torby.
     – Dzień dobry, chciałbym potwierdzić mój przyjazd do państwa placówki w New Jersey. – wypłukał głos z pozytywnych emocji.
     Po raz pierwszy widziałam go tak zdenerwowanego. W niczym nie przypominał tego opanowanego mężczyznę, który przez ostatnie lata był dla mnie podporą i opoką spokoju.
     – On chce wyjechać? – zapytałam wróżki, ale ponownie nie doczekałam się odpowiedzi. – Odpowiedź mi, do cholery!
     Kobieta podeszła do mnie i kolejny raz zdzieliła mnie różdżką po głowie. Jej tendencja do nadużywania przemocy zaczynała mnie irytować.
     – Uderz mnie jeszcze raz, a wsadzę ci tę różdżkę tam, gdzie twój gwiezdny pyłek nie dochodzi! – zagroziłam, strzelając piorunami z oczu.
     – Już się tak nie denerwuj, tylko posłuchaj. – Helena wyszła za doktorkiem, który odłożył telefon na blacie komody, uprzednio przełączywszy na tryb głośnomówiący.
     – Babciu, wiedziałem, że może tak zareagować. Podjąłem ryzyko, a teraz muszę ponieść konsekwencje. Już dłużej nie potrafiłem udawać, że to jest tylko przyjaźń. Zakochałem się w niej i chciałem tylko, aby wiedziała, że może przyjść do mnie w każdej chwili. – relacjonował, zbierając z mieszkania najpotrzebniejsze przedmioty.
     – Wnusiu, może jeszcze da się to naprawić? Przecież ty wyjeżdżasz na drugi koniec świata, stamtąd już nic nie da ci się zmienić. – Usłyszałyśmy głos babci w telefonie.
     – Podjąłem decyzję. Jutro wieczorem mam lot. Jeszcze dziś przyjadę się pożegnać, a później będę dzwonił każdego dnia, obiecuję.
      Nie mogłam dłużej tego słuchać. Nienawidziłam, kiedy starsze kobiety się rozklejały. Czułam, jakbym to ja była odpowiedziała a za to, że będą musieli się rozstać. A przecież jego babcia miała już swoje lata i potrzebowała jego pomocy. Dlaczego nie zabierze jej ze sobą?
      – Co za egoista! Chce ją tak zostawić? Jak ona sobie poradzi? – Wylewałam na Helenę całą frustrację.
      – On jest egoistą? Czy ty dalej nie widzisz w tym swojej winy? – Złapała się pod boki, ściągając brwi do środka. – Nino, obudź się! To ty przez ostatnie lata traktowałaś go jak zabawkę, po którą sięgałaś, kiedy tylko miałaś na to ochotę. Czy chociaż raz zapytałaś go o jego potrzeby? Wysłuchałaś, kiedy miał gorszy dzień? Nie, bo w twoim świecie nie ma miejsca na nikogo innego oprócz ciebie! Tak bardzo boisz się zranienia, że nie dostrzegasz tego, co ktoś chce ci dać.
      Trafiła w punkt. Moje oczy się zaszkliły, ale nie pozwoliłam, aby łzy opuściły oczodoły. Byłam twarda i nie mogłam pozwolić na to, by się złamać.
      Nie, kiedy ktoś patrzył.
     – Zabierz mnie stąd. Teraz! – Chwyciłam dłoń wózki i pozwoliłam zabrać się w kolejne miejsce.

OPOWIEŚĆ (Nie) WIGILIJNAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz