Minęło kilka miesięcy od ubiegłych zdarzeń. Dalej prowadziłem mafię jako Capo.
Nie dawno poznałem Selenie. Dziewczynę, która była przy mnie w trudnych chwilach.
Rudo włosa złapała mnie za dłonie, a ja poczułem ciepło rozlewające się prosto w mojej klatce piersiowej.
- Co to za liczby? - spytała dokładnie przyglądając się obydwu dłoniom.
Delancy, te liczby to właśnie Delancy.
Przymknąłem powieki na wspomnienie o niej. Mojej małej siostrzyczce, którą zniszczyłem.
- Ta. - podniosłem prawą dłoń, na której widniało 2401. - To data narodzin mojej siostry.
- Dalion, masz siostrę? - wybuchła w zdziwieniu szeroko otwierając buzię.
Nie powiedziałem jej o Delancy czując, że gdyby usłyszała o tym brzydziłaby się mną.
- Muszę ją poznać, rany pewnie jest wspaniała. - mówiła szczęśliwa.
- Była... wspaniała.
Moja Delancy.
Dziewczyna przytaknęła dłoń do otwartej buzi marszcząc brwi. Wyglądała słodko myśląc, że powiedziała coś nie tak.
- Zmarła dwa miesiące zanim poznałem ciebie.
- Jaka była?- spytała powodując u mnie jej wspomnienia.
- Najpiękniejsza. Cierpiała za wszystkich jednocześnie dając każdemu szczęście. - mówiłem patrząc się w punkt przed sobą, by przypomnieć sobie ją. - Dawała mi się krzywdzić, bo kochała mnie mocniej niż sądziłem. Dawała mi ukojenie każdego dnia powodując, że życie zaczęło mieć barwy.
Przerwałem widząc jak Selenia smutnieje.
- Kocham cię Dalion... ale ty nie należysz do mnie. Wciąż będziesz kochał tylko ją.
- Była moją żoną. - z ogromnym trudem było mi to wymówić na głos.
Ona jak i wszyscy nie rozumieją tego co nas tak naprawdę łączyło. - Zmusiłem ją do tego i wielu innych rzeczy.- Nie sądzisz, że ty ją skrzywdziłeś? - wtrąciła.
- Kochałem ją.
- Kochałeś jak siostrę, nie żonę. - odparła wstając. - Nie potrafiłeś rozróżnić miłości, bo nigdy nikt ci jej nie okazywał, dlatego sądziłeś, że kochasz Delancy, bo kochała cię jako brata. - zaczeła. - Nie sądzisz, że zrobiłeś to wszystko nie dla niej, a dla siebie?
Również wstałem górując nad jej drobną sylwetką.
- Chciałeś mieć tylko jej uczucie, nie ją.
- Nie była moją siostrą. - uniosłem wyżej głos będąc na granicy cierpliwości. - Nie mogła nią być skoro nie była córką Rosalie ani Damona.
Delancy była córką Everly, którą przyjął pod dach Damon. Nigdy nie należała w pełni do rodu Dolores, ale właśnie tak ją traktowali. Dlatego różniła się od nich wszystkich.
Nigdy się o tym nie dowiedziała, ale kochałem ją nie jako siostrę. Kochałem ją jako kobietę mojego życia, z którą się wychowywałem. Taka była prawda.
Nagle coś napotoczyło się po moim policzku. Spojrzałem na dziewczynę, która się uśmiechała tym razem.
Ja po raz pierwszy w życiu płakałem. Czułem ból, smutek i zawiedzenie. Czułem cokolwiek od tylu lat.
Miałem tylko Delancy, a teraz jej nie ma. Może Selenia miała rację. Chciałem tylko jej uczuć, ale z pewnością wiem, że chciałem też jej jako siostrę.
- A na drugiej ręce? - zapytała patrząc na lewą dłoń.
Z gulą w gardle uniosłem ją pokazując jej datę.
- Wtedy umarła? - zadała pytanie, które postanowiłem poprawić.
- Wtedy przestała cierpieć.
Uwolniła się ode mnie dwunastego kwietnia.
Dalion zmienił się gdy nie było już przy nim Delancy jego mroczna strona odeszła wraz z nią.
SWBHORLEY
CZYTASZ
Dziedzictwo Dolores 18+
RomanceNie powinniśmy czuć pożądania względem siebie. To było tak bardzo niemoralne, ale właśnie tego pragnęliśmy. Przegrać z pragnieniami.