Rozdział 22 (18+)

444 13 1
                                    

Czy jeżeli opowiedziałabym komuś o tym co się stało dwa miesiące temu czy ktokolwiek by mi uwierzył?

Dalion wyszedł zaraz po tym co zrobiliśmy i nie wracał przez tydzień. Zamknął mnie pozostawiając samą. Jedyne osoby jakie miały klucz i jakie do mnie przychodziły to panie sprzątające z jedzeniem dla mnie.

Dni dłużyły się, a ja popadałam w czystą paranoje. Nie spałam nocami i dniami widząc wszędzie cienie. Śnili mi się zmarli rodzice i on. Mój własny brat.
Minął w taki sposób pierwszy miesiąc mojego więzienia i piekła w jednym, tylko, że nie było w nim jeszcze prawdziwego diabła. Zjawił się on po czterdziestu dwóch dniach z czarnymi różami.

Wręczył mi je, a ja rozpadłam się w jego ramionach.

Patrzę teraz na wazon, w którym znajdują się te kwiaty. Tylko po nich mogę stwierdzić ile czasu tu siedzę. Widzę same łodygi i czarne płatki na ziemi, które opadły już dawno temu usychając tak jak nasza miłość.

Dwa miesiące, to dużo czasu, a szczególnie gdy siedzisz sam ze sobą.

Dalion przychodzi do mnie raz w tygodniu, ale nawet wtedy już nie dotyka mnie. Ostatni raz uprawialiśmy seks dwa miesiące temu w tę noc.

Zaczynam powoli bać się sama siebie i tego co zaprząta mi głowę od pewnego czasu.

Starałam się być z nim, starałam nauczyć się bycia z nim i udało mi się to przez te wszystkie lata. Nauczyłam się bycia z kimś takim.

Współczułam, rozumiałam i odczuwałam jednocześnie empatie względem niego.

Zawsze jego szczęście było ponad moje, bo ja się nie liczyłam. Przynajmniej nie tak jak on. Zawsze wybiorę go nie ważne jak mocno będzie bolało. On ma tylko mnie, a ja tylko go. Nie możemy się zostawiać. On nie może zostawić mnie, bo ja tego nie przeżyje.

Analizowałam nasze życie od samego początku zastanawiając się, gdzie popełniłam błąd, że teraz dostaje tego konsekwencje.

— Przyniosłem ci kanapki z masłem orzechowym i piankami. — to on.

Nie zauważyłam nawet jego obecności, gdy się tu zjawił.

Poczułam, że siada na łóżku, ale nie miałam siły spojrzeć na niego. Leżałam na boku wpatrując się przed siebie.

— Chce do domu Dalion. — głos mi zadrżał wypowiadając te zdanie.

— Jesteś w nim, twój dom jest tam, gdzie ja. To ja jestem twoim domem. — odpowiedział spokojnie zaczynając ścierać moje łzy z policzków.

Myśląc o domu miałam namyśli rodziców. Chodziło mi o stary dom, w którym wszyscy żyliśmy razem jak rodzina, ale przecież on nie rozumiał.

— Nie jestem twoją zabawką Dalion, abyś mnie zamykał w pudełku bojąc się mnie dotknąć.

— O nie Delancy, jesteś jeszcze cenniejsza, dlatego muszę cię chronić.

Złożył pocałunek na moim czole i bez słowa wstał zmierzając ku wyjściu.

— Już wychodzisz? — spytałam posmutniała. — Nie minęło nawet pięć minut.

— Mam obowiązki. — wytłumaczył się opuszczając mnie.

Więził mnie tu odciągając od wszystkiego, lecz nie zdawał sobie sprawy, że jestem taka jak on.

Wychował mnie potwor, więc też się nim stałam.

Potwory i demony istnieją naprawdę, tylko teraz przybrały bardziej ludzką postać.

Są ludzie, którzy przez życie musieli się nimi stać, a są też ludzie, u których smutek wywabił potwora z najciemniejszych zakamarków ich duszy.

Można próbować ich zmieniać, lecz nie żyć z nimi. Nie siedzą u nas pod łóżkiem czy w szafie, a żyją wśród nas. Ludzie przestali na nie polować, gdy uświadomili sobie, że mają je w głowach.

Potrafią być piękne niczym anioły, w głębi będąc paskudne.
A kto walczy z potworami powinien się bać, by walka nie uczyniła go jednym z nich.

Potwory są prawdziwe, lecz nieprawdziwi są ludzie, którzy je kochają.

SWBHORLEY

Dziedzictwo Dolores 18+ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz