- Myślisz, że go znajdziemy? - spytała Paimon, kiedy przemierzali już wzgórza - Może jedno z nas musi zostać ranne, żeby go przyzwać...
- Hm, ciekawe kto... - zastanowił się Aether - Paimon by się nadawała, jeśli coś pójdzie źle to zaniosę ją do miasta.
- Tak, to brzmi jak- HEJ! - wrzasnęła, orientując się że to o niej mowa.
- Ach któż to ach kto?
Aether momentalnie wyostrzył zmysły, kiedy z krzaków wokół nich wyłonili się Łowcy Skarbów i Eremici z obnażonymi szablami. Było ich ze dwunastu.
- Okraść? - położył ręce na biodrach.
- Lepiej. - odparł jeden z nich, machając ostrzem. Aether uniósł brwi i przywołał miecz, rozglądając się i już myśląc nad strategią.
Walka rozgorzała, Paimon podlatywała nad napastników, a Aether ciął mieczem na wszystkie strony prawie na oślep, starając się nie dać zajść od tyłu. Jęknął głucho, kiedy jednak im się to udało i dostał w tył głowy, po czym trójka Łowców złapała go i przyszpiliła do ziemi, za to czwarty złapał i przytrzymał Paimon.
- I już nie jesteśmy tacy potężni, co? - parsknął jeden z Łowców, patrząc na wiercącego się niespokojnie Podróżnika - Co by tu zrobić? Mamy tak wiele smakowitych możliwości... - stanął mu na brzuchu, wbijając obcas w jego skórę.
- Puszczajcie nas!! - wrzasnęła Paimon.
- Nie, bo co?
- Ładnie sobie pogrywacie... - z najbliższego wzgórka rozległ się głos, po czym dziwne, sztucznie brzmiące gwizdanie. Na szczycie pojawiła się wysoka męska sylwetka w jasnej pelerynie z kapturem.
Łowcy od razu pokulili się jak poszczute psy, odsuwając się. Pierścień ognia otoczył Aether'a i Paimon, odcinając ich od reszty. Postać stojąca na wzgórku machnęła głową, a zza niej wyłonił się spory, srebrny tygrys:
- Won, zanim zacznie was gonić. - powiedział miękko, a bandziory momentalnie rzuciły się do ucieczki. Mężczyzna odczekał chwilkę, zanim znów gwizdnął, a zwierzę rzuciło się w dziką pogoń za uciekającymi.
Postać zaśmiała się, po czym zeszła ze wzgórka, a w międzyczasie ognisty pierścień wygasł, zostawiając po sobie wypalony okrąg w trawie i dwójkę zdezorientowanych istot.
- Wszystko okej? - spytał tamten, wsadzając ręce do kieszeni i bujając się z palców na pięty.
- Tak, raczej tak... - Aether zmierzył go wzrokiem, jednak przez kaptur nic nie dało się dostrzec, a mężczyzna miał na ustach i nosie czarną, sztywną maskę, przez co jedyną widzialną cechą rozpoznawczą było pasemko jasnoniebieskich włosów wysmykujące się spod kaptura i zawijające się mu na lewej stronie piersi. Aether miał z tyłu głowy wrażenie, że już coś takiego widział... kiedy jego wzrok powędrował do butów - ciemnych, z porządnej skóry ze złotymi klamrami - naszło do mocne i niezbyt miłe deja vu.
- Niech zgadnę, szukacie Lekarza z Wyżyn? - spytał miło, po czym zaoferował przedstawienie ich mu, za cenę jakiejś tam poufności.
Aether idąc za nim zauważył, że nieznajomy utyka na lewą nogę. Postanowił zanotować to sobie w myślach, jeśli doszłoby do walki.
***
CZYTASZ
Corvus Cor - Lekarz z Wyżyn (Genshin Impact)
Fanfiction[Okładka specjalnie nieczytelna nie bijcie-] Spoilery do Sumeru Archon Questa [głównie zakończenia]! (Powolna, spokojna muzyka) Lekarz z Wyżyn. To imię, jakie zostało nadane białemu wielorybowi, który ukrywa się gdzieś między Liyue a Sumeru. Ratuje...