- Schodzimy za głęboko. - Galin zatrzymał się nagle, po czym kliknął coś na swoim lewym przedramieniu i pokazał się hologram z masą literek i cyferek, zrozumiałych tylko dla niego. Zmarszczył brwi, podczas gdy Paimon i Aether próbowali rozgryźć skróty znajdujące się na panelu.
- W jakim sensie? - spytała Paimon.
- Jesteśmy czterysta metrów pod poziomem morza, a zaczynaliśmy z dziewięćdziesięciu nad. Nie zgadza mi się to z czasem.
- Przeszliśmy pół kilometra w dół?! - przestraszyła się Paimon - Ale było tak płasko!
- Właśnie! Ledwo dało się odczuć spadek i TO mnie najbardziej niepokoi...
- Wciągasz nas w jakąś chorą gierkę naszymi umysłami? - warknął Aether.
- Nie, przysięgam! - odparł.
- Aha, a ile są te przysięgi warte, jeśli już wpadliśmy ci w łapska?
- Łaaa Paimon nie chce być królikiem doświadczalnym!! - wybuchła, blisko płaczu.
- Wydaje wam się, że chciałoby mi się odwalać taką szopkę?! - wrzasnął, Galin próbując przekrzyczeć Paimon. Kiedy to nie pomogło, machnął gwałtownie ręką. Aether skoczył w przód przekonany, że chce uderzyć jego przyjaciółkę, jednak wokół nich stworzył się szeroki pierścień białej energii.
Aether poczuł dziwny spokój, a nawet wydało mu się, że ziemia pod nim lekko się ugięła. Paimon chyba też to poczuła, bo uspokoiła się i rozejrzała.
- Mogę już? - Galin opuścił ręce, a pierścień zniknął.
- Co to było??? - Paimon spojrzała na niego z otwartymi szeroko ustami.
- Coś, czego używam przy złapanych we wnyki zwierzętach, żeby nie odgryzły mi twarzy przy zdejmowaniu pułapek z ich łap - powiedział to tonem, który brzmiał jak męski odpowiednik stwierdzenia "nie cierpię alkoholu i dlatego chcę robić go jak najgorszym!" wypowiedziane przed Dionę. Paimon skuliła się i wydała dźwięk podobny do "ehe" Venti'ego.
- Już będziecie spokojni?
- To zabrzmiało trochę groźnie, wiesz? - spytał Aether.
- Jej panika to ostatnie, czego nam potrzeba. A my schodzimy do systemu jaskiń, co wyraźnie pokazuje, że jesteśmy za głęboko. - wskazał w dół tunelu - Sandrone boi się jaskiń, ale swoje bazy i tak robi pod ziemią. No, oczywiście nie tak głęboko.
- Witajcie, witajcie! - usłyszeli kroki w ciemności od strony, z której przyszli. Kiedy nikogo nie zobaczyli, Galin szybko podkręcił płomień w lampie, oświetlając zbliżającą się do nich sylwetkę. Stabilny dotąd płomień zaczął drżeć, jednak nie było to drżenie wnętrza sztormówki, a jej samej...
- Laurent... - wychrypiał Galin.
- Mój drogi, długo się nie widzieliśmy! - nowoprzybyły położył sobie rękę na sercu z dobrodusznym uśmiechem na twarzy.
Był to średniego wzrostu mężczyzna ubrany w klasyczny strój z Fontaine, jednak na piersi przypięty miał stalowy symbol przypominający marionetkę i krzyżyk nad nią. Miał szare oczy i ciemne włosy zaczesane w tył.
Galin podbiegł do niego, puszczając lampę i objął go.
- Myślałem, że cię już nie zobaczę... ja nie chciałem uciec bez ciebie...
- Wiem, wiem. - odwzajemnił uścisk - Najważniejsze, że wróciłeś. Lepiej późno, niż wcale, nie?
- Tak. Tak... Sandrone... - puścił Laurenta i spojrzał po nim ze zmartwieniem.
CZYTASZ
Corvus Cor - Lekarz z Wyżyn (Genshin Impact)
Fiksi Penggemar[Okładka specjalnie nieczytelna nie bijcie-] Spoilery do Sumeru Archon Questa [głównie zakończenia]! (Powolna, spokojna muzyka) Lekarz z Wyżyn. To imię, jakie zostało nadane białemu wielorybowi, który ukrywa się gdzieś między Liyue a Sumeru. Ratuje...