Rozdział Drugi

9 3 1
                                    

 Następnego ranka nie było dane mi pospać w spokoju. Podekscytowana jutrzejszym dniem Margaret zrzuciła nas w godzinach porannych z łóżek w nadziei że obydwie szybko ruszymy z kobietą do sklepu z sukienkami. Na jej nieszczęście niestety nie byłam zbytnio skłonna do porannej zakupowej ekspedycji.

— Scarlett ty jeszcze nie ubrana? — głupie pytanie wypsnęło się z ust ciotki, kiedy leniwie zeszłam po schodach ubrana w szarą wykończoną czarną koronką piżamę. — Przecież już musimy wychodzić.

— Ciociu z całym szacunkiem, ale wolę sama pójść kupić sukienkę. Poza tym jestem umówiona w „Sweet Blood" — podsumowałam, na co kobieta skrzywiła się niezbyt zadowolona. — Poproszę Melanie by pomogła mi wybrać.

Na te słowa już bardziej się zadowoliła. Westchnęła jednak i chwyciła telefon wystukując coś w nim. Zmarszczyłam brwi już niepokojąc się tym że kobieta mogła zdobyć numery telefonów moich znajomych.

— Przelałam Ci pieniądze — powiedziała kobieta, a ja odetchnęłam z ulgą. Zaczynam lubić to że moje przypuszczenia stają się złudzeniami. — Ale wyślij mi zdjęcie sukienki kiedy już ją wybierzesz.

Kiwnęłam głową potulnie odprowadzając wzrokiem kobietę, która wraz z moją siostrą wychodziła. Kiedy tylko drzwi zamknęły się za nimi, odwróciłam się biegiem ruszając do swojego pokoju. Wbiegłam niemal natychmiast rzucając się na łóżko, na którym leżała komórka podłączona pod ładowarkę. Wystukałam kod i od razu spojrzałam na stan konta. No nieźle.

Zerknęłam przez okno upewniwszy się że samochód Margaret zniknął spod domu. Wolne! Podeszłam do szafy z ubraniami. Wyciągnęłam czarne leginsy, które na szczęście nie prześwitywały oraz ulubioną czarną bluzę z kapturem, na którym były doszyte czarne kocie uszy.

Wiedząc że dzisiaj niezbyt chętnie będę zmuszona do wycieczek po przymierzalniach sklepowych związałam szare włosy w boczny warkocz, pozostawiając parę opadających kosmyków przy wysokości twarzy. Delikatny, prawie niewidoczny makijaż wykończyłam szminką w akcencie nude.

Szybko założyłam tenisówki i wyszłam z pokoju zabierając telefon i plecak z naszywką anarchii.

W drodze do „ Sweet Blood" widziałam jak sklepy z odzieżą są osaczane przez nastolatki. Czyżby nie tylko Margaret rzuciła się gorączka zakupów? Może gdybym nawet przystanęła i przyjrzała się przez okno wnętrzowi sklepu istniałoby duże prawdopodobieństwo że spotkałabym swoje krewne.

Weszłam do baru. Od razu podeszłam do kasy, gdzie stała kelnerka przy kasie.

— Sok pomarańczowy, proszę — powiedziałam podając odliczoną w monetach kwotę i delikatnie pokazując kobiecie wzrokiem na szklaną butelkę soku na półce.

Po otrzymaniu swojego zakupu spojrzałam w kierunku naszego stolika. Z trudem pohamowałam śmiech widząc wyciągającą z torebki Melanie kosmetyczkę i próbującą podołać wyzwaniu nauczenia dwudziestoletniego Stone'a funkcji kosmetyków. Victora nie było i nie dziwię mu się. Miał szwy w miejscu ugryzień po ostatniej przygodzie i niezbyt cieszył go fakt bycia atrakcją turystyczną starych babć siedzących z samego rana na kawie i serniczku w barze.

— Widzę że Meli próbuję nauczać — zaczęłam zwracając uwagę towarzystwa, kiedy dziewczyna pokazywała chłopakowi eyeliner. —Ale przyznaję się że sama miałam z tym problem kiedy Margaret mnie uczyła.

Usiadłam obok Alexandra, który tylko z rozbawieniem upijał swoją kawę. Biedny, nawet nie chcę myśleć ile już słuchał nauczania córki koronera.

— Właśnie, a on powinien wiedzieć co kobieta może użyć, gdy mówi że kobieta idzie „przypudrować nosek" — powiedziała Mel, powoli chowając kosmetyki. Nie powiem pokaźna kolekcja cieni, błyszczyków i innych upiększających mazideł. — Zwłaszcza jak będzie szedł na bal.

— Też idziecie? — uniosłam brew otwierając sok.

— Alex idzie. Victor znalazł wymówkę w postaci ręki, a ja zostaje z nim by mu towarzyszyć. — powiedziała ciemnowłosa, a w jej oczach dostrzegłam błysk. — Dostałaś zaproszenie?

— Osobiście burmistrz O'Reilly przyjechał pod szpital i nam wręczył. — burknęłam niezbyt zadowolona wspomnieniom o zbyt zadowolonej Margaret i mojej nieudanej próby wykręcenia się.

Na moje słowa Mel uśmiechnęła się szeroko, po czym spojrzała wzrokiem na starszego z braci. Słowo daje jej podekscytowane spojrzenie prawie zdradzało wszystko. Prawie.

Alexander zaśmiał się cicho widząc spojrzenie dziewczyny, po czym spojrzał na mnie. Widząc spojrzenie chłopaka zrozumiałam wszystko. Dosłownie jakby myślami przesłał mi odpowiedź.

— Czy zostaniesz moją towarzyszką na balu, myszko? — słysząc odpowiedź na własne uszy, uśmiech wkradł się na moje usta.

— Z przyjemnością, panie Stone.

— No i cudownie. Nie będę musiała się martwić o was jutro. — powiedziała z podekscytowaniem dziewczyna tym razem kierując wzrok w moim kierunku. — To jaką sukienkę zakładasz? Znając Lex'a będzie chciał dać Ci kwiat pod kolor.

— Najpierw muszę ją kupić — wzruszyłam ramionami, a po chwili parsknęłam śmiechem widząc niedowierzanie w oczach rówieśniczki. — No co?

— Wstajemy. Natychmiast! — Melanie podniosła się z swojego miejsca, po czym nie zwracając swojej uwagi na to że niektórzy klienci zerknęli na nas. — Bo jeszcze nam suknie wykupią!

~ ~ ~ ~ ~

— I jak? Pasuję? — głos Mel rozległ się w moich uszach, kiedy kryłam się schowana w przymierzalni przymierzając kolejną sukienkę.

Nigdy nie sądziłam że w tak małym mieście jakim jest Killtown znajduję się więcej niż jeden sklep z sukniami tego gatunku. I miałam rację, ponieważ później Melanie wytłumaczyła mi że zawsze w zbliżające się urodziny bliźniaków jak najwięcej sklepów stara się mieć suknie przystosowane na te okazję. My obecnie znajdowałyśmy się już w trzecim i mierzyliśmy z niego drugą kreacje.

— Niezbyt — westchnęłam, po czym spojrzałam jeszcze raz na lustro z przymierzalni.

Suknia była charakteryzowana na bazie kroju księżniczki, bardzo kwieciście przyozdobiona z puchatymi krótkimi rękawami. Niemal gdyby niektóre fragmenty to można byłoby stwierdzić że jest to sklejona różowa wersja ekranizowanego i oryginalnego animowanego Kopciuszka.

— To szukamy dalej — westchnęła córka koronera, która wślizgnęła się ostrożnie do przymierzalni, aby bezpiecznie pomóc mi zdjąć strój.

Wyszłyśmy z przymierzalni i oddałyśmy ekspedientce „różową księżniczkę". Rozejrzałam się wokół i odnalazłam Go wzrokiem. Alexander stał przy manekinie i wpatrywał się w sukienkę przed nim. Zmarszczyłam brwi podchodząc do manekina.

— Pasuję ci pod włosy, myszko. — mruknął chłopak dalej wpatrując się w suknie, podczas gdy ja analizowałam strój manekina.

Czarna niemal żałobna suknia tiulowa z niebieskim ombre, połączoną troszeczkę z szarym akcentem faktycznie pasowały pod moje włosy. Delikatne opadające ramiączka i dekolt sprawiły iż miałam wrażenie że można byłoby dostrzec w moich oczach błysk.

— Można ją przymierzyć? — zwróciłam się do ekspedientki karcąc się za to że nie zwróciłam uwagi na to cudeńko. Nie minęła nawet chwila kiedy wraz z Mel weszłyśmy do przymierzalni w celu nałożenia na mnie nowej zdobyczy.

Pasowała idealnie. Cudownie podkreślała moje piersi oraz talie, przez co moje serce przyspieszyło bicia z ekscytacji. Nie miałam zamiaru jednak pokazywać partnerowi jak wyglądam w wybranej przez niego sukience. Nie teraz.

— Bierzemy.

• ~ • ~ •

Przepraszam za opóźnienia, ale szkoła ostatnio pochłania mój czas zdala od Watt.

Postaram się, aby rozdziały Killtown były raz w tygodniu.

Do zobaczenia!

Killtown: Wilczy Zew | Tom III |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz