Wycieczka do lasu

155 7 9
                                    

Wycieczki. Każdy je lubi prawda?

Chłopcy też je lubią i to bardzo. Zwłaszcza w swoim towarzystwie.

Jednak..wycieczki szkolne to co innego. W końcu nauczyciel widzi WSZYSTKO, i jest dosłownie inaczej, lecz gdy wychowawca zniknie za rogiem jest możliwość rozpętania kolejnej wojny światowej. W ich przypadku nie trzeciej, lecz pierwszej.

Ale tak czy siak, chłopcy dzisiejszego dnia nie mogli normalnie się zachować. Pogoda, słoneczko, bezchmurne niebo im nie pozwalało na wolny chód z głową w dół.

Kolnay i Barabasz zabijali się nawzajem. Po ścieszce leśnej były porozżucane patyki, jednak w oczach tej dwujki i nie tylko ich były to miecze, karabiny, różdżki! Co kolwiek!

Poszukali jak najgrubszych i największych. Wojnę czas zacząć..

Kolnayowi kijek złamał się pierwszy, biegał w kółko grupy uciekając przed (nie) przyjacielem. Co chwilę profesor, który opowiadał o pięknie natury, przerywał i prawił kazania.

-Kolnay!- wykrzyczał, pomimo swoich wcześniejszych słów ,,Nie krzyczcie bo ptaki wystraszycie!"
-Nie biegaj, spójż na Gereba, jest od ciebie o wieeele lepszy!.- odwrócił wzrok.

Kolnay poczuł się zgorszony. Nie dobrze się poczuł porównywany się z zdrajcą.

-Ja przynajmniej nie zdradził bym swoich przyjaciół tylko dlatego, że nie mam dowodzenia!

Rac spojrzał się ukosem na Gereba któremu po czole ściekała mała kropelka potu. Jego oczy były szklane a policzki się zaczerwieniły z wstydu. Wywijał wzrokiem na wszystkie strony.

Boka zakaszlał dając znak że Kolnay poszedł za daleko. Jeszcze brakowało żeby się Rac zapytał jak zdradził. Wtedy Kolnay by wszystko wygadał..

-Grzyb!!!- wykrzyczał Weiss. Podeszedł do krzaczków pod którym był rzekomo grzyb. Nemeczek podbiegł do "grzyba".
Odgarnał gęstą gałązkę krzaku. 
-Weiss...

-Prosze?

-To jest mak..- powiedział zażenowany. Po chwili patrzenia się krzywo na fana grzybów aka Weissa podszedł do Boki i coś mu szeptał.

Teraz Weissowi było wstyd ale i bardzo smutno... 

Jednak po chwili Nemeczek poszedł przyjrzeć się jeszcze raz kwiatu. (A może zerwać dla kogoś???) Nagle zza krzaku usłyszeli krzyk. Nemeczek coś sobie zrobił w nogę. Wszystko przez dołek, w który wszedł.

-Nie mogę iść to tak strasznie boli!- Nemeczkowi popłynęły łzy.

Spojrzał się na swojego dowódcę. Wiedział że zaraz go skarci za słabość lecz ten do niego podeszedł i wziął go jak pannę młodą. Boka nagle spoważniał i patrzył się ciągle na wprost. Nawet na chwilę nie spuścił wzroku na poszkodowanego.

Poliki Nemeczka były jak barszcz na wigilijnym stole. Rac się zaniepokoił tym. Myślał, że dostał gorączki czy tym podobne. Bo nie widział sensu w tym aby on darzył swojego przyjaciela sympatią.

-Dz-dziękuje Janosz..-wyszeptał do starszego. Ten odwrócił wzrok i spojżał się na niego z ciepłym uśmiechem.

_____
20.02.23
17:21
_____

Cześć po przerwie. Jak tam u was?

Miłeeego!

{CHZPB}"Przy wystudzonej kawie" czyli one shoty Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz