Rozdział 3

62 7 6
                                    

Antonina szła powoli korytarzem, jedną dłoń trzymała delikatnie na szyi, a drugą ocierała co chwilę policzki. Przez jej głowę przechodziła szalona, emocjonalna burza. Czuła, jak topi się we własnych wspomnieniach, przeskakiwały one jak w kalejdoskopie, każde utwierdzające ją w tym, że Emilia i Henryk Lubieszyńscy nie byli jej prawdziwymi rodzicami. Mimowolnie zaczęła się oskarżać, dlaczego nie zauważyła wcześniej, dlaczego nawet raz o tym nie pomyślała. Po kilku minutach błądzenia wyszła przed dom, zaczęła głęboko oddychać i próbować uspokoić emocje. Było tego dużo, ale zdawała sobie sprawę, że będzie musiała wiele się nauczyć i podjąć ogrom decyzji, a nie mogła robić tego z złamaną psychiką. Zrobiła kilka kroków, by zobaczyć, jak duży był budynek, zadarła głowę do góry i głośno westchnęła - znajdowała się w zamku. Po prawej stronie domu rozciągał się wielki ogród, który przykuł jej uwagę. Lubiła dla uspokojenia obserwować naturę, bez chwili namysłu ruszyła w jego stronę.

Po kilku minutach wolnego spaceru przed dziewczyną rozpościerał się przepiękny widok - dość sporych rozmiarów oczko wodne, na którego środku znajdowała się fontanna w kształcie rzeźby. Kobieta kucająca i trzymająca przechylony kubełek, z którego lała się woda. Brzegi zbiornika porośnięte były różnoraką roślinnością, połowę z nich widziała po raz pierwszy, a kilku przez chwilę się wystraszyła. Poruszające się rośliny nie były jej codziennością, po chwili przekonała się do nich, dotykając jedną roślinę w czubek kwiatu. Kolor płatków zamigotał złotem, a wokoło jej dłoni ulotnił się pyłek, wyglądający jak brokat. Wywołało to mimowolny uśmiech na jej twarzy, pomimo tego co czuła w środku. Usiadła na ławce pod płaczącą wierzbą i w milczeniu obserwowała korelującą ze sobą naturę. Było południe, słońce odbijało się w skrzydełkach owadów nęconych zapachem roślin - przeróżnej wielkości i kolorów ważki, pszczoły oraz te, których nie znała.

Minęło około pięciu minut, kiedy usłyszała za sobą męski głos.

- A więc to ty? - szybko odwróciła się, aby zlokalizować przybysza. Młody mężczyzna, jego skóra była blada jak Narcyzy, a włosy białe jak Lucjusza. Szare, wyraźne oczy i mocny zarys twarzy - nie znała go, ale nie miała żadnej wątpliwości, kim był.

- Najwidoczniej, ty pewnie syn Narcyzy - odpowiedziała, trochę go zaskakując.

Dopiero kiedy podszedł do niej bliżej, mógł zauważyć czerwone od płaczu oczy i policzki. Ojciec przed chwilą powiedział mu o jej istnieniu oraz wytłumaczył, z czym się to wiąże.

- Będziesz tak stał i patrzył, czy dosiądziesz się? - spytała.

Chłopak bez słowa zajął miejsce obok niej i podążył za jej wzrokiem. Zawsze przychodził tutaj, kiedy źle się czuł. Ciche chlupanie wody dawało mu ukojenie. Zdziwił się, widząc ją tu - ojciec powiedział mu, że dziewczyna rozmawia w salonie z matką. Sam wybrał się tutaj, tłumiąc bolesne uczucia. Po tygodniu wrócił z wakacji mających trwać przynajmniej dwa tygodnie. Ten wyjazd miał naprawić jego relację z Dafne. Niestety, wyjazd okazał się być końcem ich związku. Czuł pewien rodzaj pustki z powodu utraty dziewczyny. Przywiązał się do niej, była jego przyjaciółką, powierniczką, kimś, kto go rozumiał. Teraz, kiedy wiedział, że nadszedł nieodwracalny koniec, zaczął zastanawiać się, czy faktycznie ją kochał, czy po prostu była to przyjaźń z plusami.

- Jestem Antonina, ale pewnie już to wiesz - powiedziała.

Wyrwała go z brutalnych rozmyślań nad jego skończonym związkiem i przez chwilę poczuł wdzięczność.

- Draco, ale ty pewnie też już to wiesz - wyciągnął w jej kierunku dłoń.

Nina zaskoczona gestem uśmiechnęła się lekko i uścisnęła jego rękę.

Przepowiednia Sybilli / D.M / ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz