Wszyscy rzuciliśmy się zobaczyć trupa Rellina. A przynajmniej taka była moja motywacja.Po drodze zgubiliśmy gdzieś tatę i Trenera.
Coś tu śmierdzi..
Dotarliśmy do zejścia do piwnic. Było to najrzadziej używane miejsce w całym Strikalandzie. Na równi z damską w części dla personelu.
Przyznaję, nienawidziłam piwnic. Łączyły w sobie dwie rzeczy które chciałam wymazać z istnienia - schody i ciemność. Pomijam fakt, że pająki lubią takie miejsca.. Całe szczęście tutaj światło już było..
Wręcz zbiegliśmy ze schodów, a Tygrys to aż przeskoczył ostatnie stopnie. Pieprzone pięć stopni. Nie wiem i raczej nie chcę wiedzieć co on sobie myśli..
Piwnica była dosyć duża. Z tego co wiem, to przylegały do niej dwa korytarze. Pod wszystkimi ścianami stały jakieś szafki a na nich pudla. Przyjrzałabym im się bardziej, ale wolałam sprawdzić czy Rellin żyje.
Leżał na podłodze. Przy jego głowie było kilka pudel a przy samej czaszce znajdowała się czerwona plama. Nie była to jednak krew - co prawda światło jest dosyć słabe (pochodziło z lamp z takimi dziwnymi metalowymi kloszami), ale mój instynkt mówił mi, że to wino. Pomijam fakt, że na wejściu śmierdziało winogronami.
Hm. Białe.. Wolę czerwone.
Tygrys i Rasta dotarli do ciała sekundę przed resztą. Nie wiem jak to zrobiłam, ale przez prawie cały bieg byłam na równi z kolesiem w sterczących włosach.
Kapitan sprawdził tętno Darena. Lekko przyspieszone przez stres, ale koleś miał epizod alkoholowo-show biznesowy więc nie wiem jak to dziala.. Tak, Rellin znał smak wszystkich podłych drinków wymieszanych z tytoniem. Uległ jakiemuś chwilowemu przekonaniu, że tak szybciej zapomina się o problemach. W tym byciu zdradzanym przez żonę. Lepsze to niż zabijanie...
- Żyje - powiedział Gibki Rasta.
Wszyscy odetchnęli z ulgą. Oprócz mnie. Ja podeszłam do niego, przyklekłam i walnęłam go pięścią w nos.
Głupia decyzja, lepiej w szyję. Kojarzę, że chłopcy coś krzyknęli, ale ucichli kiedy Rellin poderwał się do pozycji wpół-siedzącej i zaczął rozmasowywać swój narząd węchu.
- Witamy z powrotem - rzuciłam. - Za usługi medyczne pierwszej klasy należy się 500 randów.
- Czy ktoś mógłby nam wytłumaczyć co tu się odwala?! - krzyknął NorthShaw.
- Taki niewinny żarcik...- Rellin podniósł się z ziemi. - W końcu tylko raz David oddaje swój numer. Nie ukrywam, chcemy sprawdzić czy nie upadł na głowę..
Czy on mnie obraża?
- Jak to "my" ? - spytał Shaker.
Czyżby..
Szybko odwróciłam się do znajdujących się za mną drzwi ewakuacyjnych. Właśnie się otwierały. Przy mojej prawej nodze znajdowała się jakaś stara piłka, więc mój mózg od razu posłał ją w stronę przybyszy.
- Au! - ktoś krzyknął.
Kurwa ja znam ten głos.. To jednak oni.
Zza drzwi wyszedł średniego wzrostu facet w eleganckim stroju który nie był jednak garniakiem. Miał lekki zarost i ciemne włosy oraz dosyć jasną skórę.
Chłopcy westchneli - też go rozpoznali. Kojarzę ze zaczynali się z sobą witać ale ja stałam w miejscu.
Zaczęłam kręcić swoje wlosy. Myślałam. Bardzo intesywnie. Po chwili odeszłam na prawo, w stronę schodów. Podeszłam do ściany.
CZYTASZ
Dziewczyna Z Numerem 11
RandomAmel Mokena, młodziutka absolwentka Oksfordu i buntowniczka pisarka, po powrocie do kraju próbuje swoich sił w piłce nożnej. Stara się dołączyć do drużyny swojego brata bliźniaka - Supa Strikas. Ale Ami nie obchodzi grupa atletów bez koszulek (no, m...