Wrzody na dupie

509 26 18
                                    



pov. Gavi


W końcu razem z moim chłopakiem wróciliśmy na treningi. Przywitali nas dość hucznie i imprezowo nawet trener się rozerwał. Pedri brał nawet udział w niedawnym meczu, a media załapały mnie na ławce rezerwowych, bo byłem dalej niezdolny do gry. No i wziąłem udział w wywiadach, no niestety, co okazało się wielkim błędem. Głównym tematem była hiszpańska księżniczka i jej miłość do mojej osoby. Ile razy można odpowiadać, że kręci mnie na razie tylko piłka?! W końcu... no w końcu nie wytrzymałem.

— Jestem gejem — opowiedziałem do mikrofonu. Dziennikarka zrobiła oczy jak pięć złoty, ja szybko odszedłem i zastąpił mnie Raph omijając ten temat jak gówno na ulicy.— Boże, co ja zrobiłem!— jęknąłem, chowając załamaną twarz w dłoniach. Idol tylu nastolatek okazuje się gejem. Jasne... wiem, że będę też miał jakieś grono wsparcia, bo na tik toku widziałem dużo filmików na temat naszej dwójki. Ale i tak stresująca chwila.

— Pablo!

Krzyk mojego chłopaka szybko sprowadził mnie na ziemię. Rozejrzałem się i po chwili zauważyłem jego zaniepokojoną twarz. Szybko podbiegł do mnie i mocno objął.

— Miałem po prostu dość tych wrzodów na dupie... przepraszam Pedri. Teraz będą spekulować czy coś...

— Ale za co ty mnie przepraszasz ziemniaczku — objął moją twarz w swoje dłonie i cmoknął w nos.— Kocham cię, a zresztą nie potwierdziliśmy swojego związku. Myślałem czy nie chciałbyś przekazać go najpierw swojej rodzinie, siostrze i na kolacji u mnie w domu. I tak drużyna wie...

— Nie jesteś zły?— zapytałem lekko wybity z tropu. Ja na siebie byłem i to cholernie! Gonzalez pokiwał przecząco głową i znów mnie pocałował. Po chwili wbił Raph z Robertem. 

— Tego się nikt nie spodziewał! Wiesz jaki zrobiłeś szum?!— zapytał Brazylijczyk, na co wszyscy prychnęliśmy.— Teraz to ta księżniczka się chyba zesra!

— Pedri — zwrócił się Robert do chłopaka.— Możesz na chwilę ze mną?

Gonzalez kiwnął głową i trochę odeszli. Przez szum dobiegający zza drzwi szatni nie słyszałem o czym gadali. Młodszy mocno wyściskał Polaka i poklepał go po ramieniu.

— Gratuluję wygranej.

Odwróciłem głowę zauważając twarz Portugalczyka. Zamrugałem parę razy niedowierzając. To do cholery był Cristiano Ronaldo! Szczęka mi wręcz opadła. Podszedł do Lewego i go objął w pasie. Pedro na to wszystko uśmiechnął się jak głupi i podszedł do mnie chwytając mnie za dłoń.

— My lecimy do domu.



~*~


 Po powrocie poszedłem pobiegać z Skwarkiem. Pedro w tym czasie miał szykować jakiś obiad. Trochę się bałem ale trzeba wierzyć w umiejętności strasznego. Gdy przeszedłem przez futrynę usłyszałem dwa donośne kichnięcia.

— Pedro?— zapytałem, ściągając odzienie zewnętrzne i obroże psu. Wszedłem do salonu w którym leżał zmęczony chłopak. Od razu do niego podszedłem kładąc dłoń na jego rozgrzanym czole.— Boże, kochany ty mój. Jesteś chyba chory skarbie. Kładź się zaraz ci przyniosę koc i herbatkę. I znajdę jakieś leki. 

Okryłem szczelnie swojego chłopaka kocykiem, włączyłem mu coś na telewizorze i ruszyłem w poszukiwanie leków. Przegrzebałem całą kuchnię zdruzgotany. I sobie przypomniałem, że Ney dalej jest u nas. Od razu do niego zadzoniłem.

— Co tam stary?— zapytał, a w tle słyszałem jakieś jęki. O Boże...

— Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale jak skończycie to mógłbyś coś kupić na gorączkę. Peri jest chory, ja nie mam prawa jazdy, a nie chcę go zostawiać na długo.

— Jasne, pa!— szybko się rozłączył. 

— Pablo!— słysząc stęknięcie starszego od razu do niego podbiegłem. Chłopak zamglonymi oczami patrzył się w te moje, a po chwili przyciągnął do mocnego i namiętnego pocałunku. Usadził mnie na swoich biodrach jeżdżąc dużymi dłońmi po zewnętrznych częściach moich ud. Chciałem jeszcze bardziej pogłębić pieszczotę, lecz ten się oderwał i mocno zakaszlał.

— Tobie będzie lepiej jak będziesz miał czym oddychać.


Zamówiłem jakieś jedzenie oglądając z starszym film.  Po dwóch godzinach męczarni przyjechał Ney o dziwo bez Messiego.

— Wyglądasz jak gówno — skomentował, mierząc młodszego piłkarza wzrokiem. Gonzalez podniósł się na ramionach wywracając oczami.

— Wiesz... też tak się czuję — fuknął zachrypniętym głosem.

— Jak coś to zawiozę was do szpitala tylko dajcie znać.

— Dzięki — poklepałem go po plecach i ruszyliśmy do drzwi. 



Jeszcze trzy i prolog :) 

Na boisku i po pysku// Pablo Gavira x Pedri Gonzalez ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz