Swatki dla Dybalki

435 27 13
                                    



pov. Gavi


Kto by przypuszczał, że jedynie przeziębienie okaże się nową odmianą covida? I kto by przypuszczał, że Pedro mój kochany Pedro wyląduje w szpitalu nie mogąc wziąć ani jednego oddechu. Byłem wystraszony nie, przerażony. Moja miłość umierała na łóżku szpitalnym. 

Obok mnie siedział jego brat zmartwiony, co jakiś czas pytał o stan zdrowia młodszego. Ja jedynie się modliłem.

— Państwo Gonzalez?— zapytał młody lekarz z współczującą miną. A ja wiedziałem, co to oznacza.— Bardzo mi przykro... dołączyły inne powikłania nie byliśmy w stanie go uratować...


Przerażony otworzyłem oczy biorąc głębokie wdechy. Od razu uderzyłem miejsce na kanapie obok siebie i wyczułem zbudowany tors starszego. Prychnąłem z własnej głupoty, następnie zacząłem się śmiać, a później płakać jak dziecko. 

— Pablo? Kochanie co się stało?

Słysząc jego kojący głos jeszcze głośniej zapłakałem. Co się ze mną dzieje? Czy strach przed starą bliskiej osoby znów jest tak silny, że zaczynam dostawać paranoi? Czy to po prostu jeden, głupi wybryk mojego umysłu? Bo Gonzalez czuł się lepiej, nawet nie spał już całymi dniami, a ja mu już śmierć wymyślam.  

— Jezu, Pablo co się dzieje?— zapytał i jakimś dziwnym sposobem podniósł mnie i posadził na swoich kolanach, tak że opierałem się plecami o poduszki wersalki. Dybala zbiegł obudzony przez swój magiczny instynkt.— Ej, skarbie — pogłaskał mój policzek, marszcząc w zakłopotaniu brwi.

— Koszmar — odwróciłem wzrok zbyt zażenowany. Jak dziecko...  Pedri słysząc to nie wyśmiał mnie tylko przytulił do swojej piersi powtarzając, że on (i oczywiście Paulo) tu jest i nic złego się nie stanie. Starszy przytakiwał mu i zaproponował wspólne siadanie, ponieważ dochodziła ósma.— Tak sobie myślałem — zacząłem po chwili ciszy, którą przerywał mój uspokajający się oddech.— Że chciałbym cię przedstawić moim rodzicom i Aurorze... oczywiście jak wyzdrowiejesz — zaproponowałem, patrząc intensywnie w jego oczy. Chłopak z wielkim uśmiechem przytaknął i szybko pocałował mnie w usta. 

— Gołąbeczki, śniadanie!— krzyknął Paulo, wychylając głowę z kuchni. Pedro wywrócił oczami i podniósł się, a następnie pociągnął mnie za rękę.



~*~


 

— A ty Paulo — zaczął mój chłopak, jedząc orzeszki.— Nie chcesz sobie kogoś znaleźć?— spojrzał na niego wymownie, na co zachichotałem. Po dzisiejszym porannym dramacie nie było śladu mojego złego humoru. A to wszystko przez dwóch tutaj.  

— Nie zamierzam na razie — stwierdził, skacząc po kanałach.— A co sugerujesz coś?— poruszył wymownie brwiami. Pedro na ten gest skrzywił się obrzydzony, a ja donośnie zaśmiałem. Dybala poszedł do toalety i właśnie w tym momencie mój telefon zaczął dzwonić.

— Co tam Robert?— zapytałem, miętoląc sznurki od bluzy starszego chłopaka.

Cześć Gavi. Sorry, że wam tam przerywam romantyczne igraszki, ale jest może u was Dybala?

Zaskoczony zerknąłem na Pedro, który słyszał całą rozmowę. Przytaknął, bym odpowiedział twierdząco.

Ta, a co?

Kolega z reprezentacji się pyta. Szukał go, gdy ten nagle wyleciał. Niby już miało sporo zaiskrzyć, Wojtek chciał wyznać miłość, ale Paulo zobaczył jak całuje go jego matka. Zwyzywał go, że jest zboczeńcem, ma dużo hajsu a wykorzystuje starsze panie, a matkę jego zwyzywał od szmat i pojechał siną dal. Wiem, że on i Pedro się przyjaźnią dlatego zapytałem.

Porozmawialiśmy jeszcze chwilę o stanie zdrowia tego gagatka obok, aż nagle ktoś nie zaczął dobijać się do drzwi. A moja intuicja mówiła mi, że wiem kto to.

— Dybala! Weź z łaski swojej otwórz!

Chłopak zbiegł po schodach i ze wślizgiem poleciał aż do drzwi. Ja i brunet zaciekawieni postanowiliśmy podsłuchiwać.  

— Czego tu chcesz?!— krzyknął nasz przyjaciel.

— Paulo, ja chcę porozmawiać i wyjaśnić! To nie tak! 

— Co nie tak?! Macałeś ją pojebie, jak ci nie wstyd?! Starą dziwkę, brzydzę się tobą, jak ja mogłem się w tobie zakochać...

— Do kurwy nędzy zamknij się! To moja matka!

I nastała cisza. Wychyliłem się, a mina Dybali była bezcenna. Następnie rzucił się na tego Wojtka uwieszając mu się na karku i całując jak głodne zwierzę. Co za telenowela.

— Chciałbym teraz zobaczyć, jak Wojtek go przedstawia matce — prychnął Gonzalez, na co walnąłem go w ramię.— Kocham cię ziemniaczku.

— Ja ciebie też skarbie. 

I złożyłem czuły pocałunek na jego miękkich ustach. 

Na boisku i po pysku// Pablo Gavira x Pedri Gonzalez ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz