Rozdział 1

310 31 4
                                    

Może i Harry ma rację. Nie powinnam leżeć bezczynnie na łóżku i użalać się nad sobą. Obiecałam przecież sobie, że nawet jeśli się nie dostanę to będę walczyć, a robię coś dokładnie przeciwnego. Mama nie byłaby ze mnie dumna. Jak mam się zmotywować, kiedy jestem tak dobita, że nie mam na nic siły? Jestem beznadziejna. Nie wiem jak Hazz ze mną wytrzymuje od dwóch tygodni. Naprawde podziwiam go za to.

Ociężale wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki żeby poddać się porannym pielęgnacją, które ostatnio ze względu na brak chęci do życia zaniedbałam. Wzięłam długi prysznic podczas którego ogoliłam nogi oraz umyłam włosy, kiedy skończyłam owinęłam się ręcznikiem, a mokre włosy spięłam w pół kucyka na czubku głowy. Wytarłam się dokładnie i ubrałam w ciuchy, które sobie wcześniej naszykowałam. Krótkie, jasnojeansowe spodenki, biały crop top i koszula w czarno-czerwoną kratę zwisały na mnie bardziej niż dwa tygodnie temu. Świadczyło to o tym, że zaniedbałam także formę. Muszę znowu przytyć żeby wrócić do idealnej wagi jaką zawsze miałam. Po wysuszeniu włosów i umyciu zębów nałożyłam lekki makijaż. Włosy zostawiłam rozpuszczone przez co spadały falami na moje ramiona.

Wyszłam z łazienki po jakieś  godzinie co uświadomił mi dopiero zegar w kuchni. Dbanie o siebie pochłania więcej czasu niż myślałam, ale no cóż. W tym wszystkim brakowało mi tylko Harry'ego. Ciekawe gdzie go wcięło. Wyciągnęłam telefon i wybrałam jego numer, ale nie odebrał. Zdziwiło mnie to, bo zawsze to robił. Postanowiłam zrobić sobie śniadanie, więc wyciągłam miskę, do której wsypałam płatki czekoladowe i zalałam je mlekiem. Usiadłam przy stole i martwiłam się o chłopaka, który albo powinien odbierać telefony, albo być w domu do cholery jasnej!

Odłożyłam puste naczynie do zmywarki i skierowałam się w stronę uchylonych drzwi do tarasu. Kiedy chciałam je zamknąć usłyszałam kobiecy chichot, a następnie śmiech mojego chłopaka. Co do...?

-No i wtedy wpadła do wody, a ja nie wiedziałam jak jej pomóc - zachichotała brunetka.

-Mogłaś ją wyciągnąć! - powiedział z uąmiechem.

-Strasznie się wierciła i nie mogłam ją złapać!

-Hej Harry - odezwałam się przerywając tą rozkoszną rozmowę.

-O hej Rue, wstałaś. Um poznaj to jest Violet, nasza sąsiadka.

-Cześć - uśmiechnęła się w moją stronę.

-Ta hej - burknęłam.

-Właśnie miałem iść do domu - próbował się tłumaczyć.

-Jasne - prychnełam - to idź dalej w taki sposób, a daleko zajdziesz.

Odwróciłam się i wyszłam. Z domu usłyszałam ich cichą rozmowę.

-Zrobiłam coś nie tak?

-Nie, to ona ma spieprzony humor. Przejdzie jej - dupek.

-Nie chciałam jej zdenerwować.

-Ale to na prawdę nie twoja wina. Ja już lepiej pójdę. Do zobaczenia.

Do zobaczenia? Do zobaczenia!

Oni mają w planach jeszcze się spotkać. Aha? Suka. On jest zajęty wywłoko. Zobaczyłam nagle uchylające się drzwi, a za nich wyszedł Harry.

Masz przejebane chłopcze.

***
Pamiętajcie o zasadzie 4 komentarzy.

A poza tym sory, ale miałam poprawkę z historii, bardzo obszerną i chciałam się na niej skupić i ją zda , także dlatego rozdział dopiero teraz xx

Forever and always || h.s [3/3] ✏️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz