Rozdział 10

206 22 5
                                    

Kolejny tydzień minął w naszym mieszkaniu dosyć ponuro. Rzadko rozmawiałam z Harry'm, a jak już to się z nim kłóciłam o głupoty.

Czy każdy związek ma taki okres, że się non stop kłócą?

Mam nadzieję, bo za bardzo zależy mi na nim żeby go stracić.

Na dziś nie miałam planów. Ten wieczór chciałam spędzić w spokoju oglądając mój serial na laptopie, ale los przewidział mi inne zakończenie tego dnia kiedy Hazz wszedł przez frontowe drzwi.

Nie spodziewałam się go kompletnie o tej porze, a zwlaszcza zlanego w trzy dupy. Chwiał się na swoich nogach, po czym potknął się o dywan i wyrócił się.

-Kurwa! - wstał i oczepał ubrania, chodź nie miał z czego.

-Harry? - zdziwiona wstałam i podeszłam do niego. Jeszcze nigdy nie widziałam go pijanego. Cholera! Jeszcze nigdy nie widziałam go jak pił co kolwiek co miało procenty!

-Czego? - odezwał się oschle i spojrzał na mnie z pogardą.

-Dlaczego jesteś pijany?

-Gówno cię to obchodzi!

-Obchodzi. Idź się umyj i idź do łóżka - wskazałam na schody, które prowdziły na piętro.

-Nie będziesz mi rozkazywać!

-Ja po prostu cię o to proszę - jego agresywne podejście wywołało u mnie lekką panikę. Naprawdę jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie.

-Wali mnie twoja prośba! - skierował się do góry, ale pech chciał, że znowu się wywrócił.

Westchnełam ciężko kiedy nie udolnie znowu próbował się podnieść. Wkońcu mu się udało, a wtedy spojrzał na mnie groźnie.

-To twoja wina!

-Ja-nie...

-Podłożyłaś mi nogę, suko!

-Nie prawda - widziałam potężny gniew w jego oczach. O co mu chodzi?

-Prawda! - i wtedy stała się rzecz, którą najmniej się spodziewałam. Harry popchnął mnie, przez co wylądowałam na podłodzę, uderzając plecami o coś twardego czym była prawdopodobnie szafka na buty.

To było jak cios prosto w serce. Kompletnie go nie poznawałam i to wszystko przez kilka promili w jego krwi. Byłam na tyle oszołomiona, że przez jakiś czas nie mogłam nic zrobić. Ból serca był o wiele gorszy od bólu jaki wywołał upadek - a możecie mi wierzyć popchnął mnie bardzo mocno.

Nagle się ocknęłam i spojrzałam w oczy mojego... Harry'ego.

-Rue - powiedział skruszony. Jakby nagle oprzytomniał - ja...ja-nie...

Wyciągnął rękę, ale ja jedynie się uchyliłam. Widziałam ból w jego oczach przez mój ruch, przez co odsunął dłoń.

Myślałam, że mnie uderzy...

Przesunęłam się do drzwi wyjściowych i ubrałam buty. Muszę jak najszybciej opuścić to mieszkanie. Nie zostnę z nim ani chwili dłużej. Wstałam i chwyciłam za klamkę.

-Ruby - podszedł do mnie a ja podniosłam rękę.

-Stój, nie zbliżaj się do mnie. Ty-ty niewyrzyty pojebie - i uciekłam.

Może trochę za ostro go potraktowałam, ale chce być jak najdalej od niego na czas puki nie wytrzeźwieje. Wysłałam szybkiego sms do Ali 'nie wracaj na noc do mieszkania, dla swojego dobra nocuj u Wena. Nie pytaj o szczegóły, opowiem ci wszystko jutro rano x'.

Forever and always || h.s [3/3] ✏️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz