2. Zgubiłaś się?

2.4K 72 32
                                    

W końcu po spaleniu kilku papierosów i wzięciu dość sporej ilości wdechów aby jak najbardziej odwlec mój powrót do tego miejsca, odważyłam się wejść do szkoły. Trochę zakręciło mi się w głowie od zbyt dużej ilości tytoniu, że która w tak krótkim czasie znalazła się w moim organiźmie, jednak na szczęście to uczucie trwało tylko przez chwilę.

Niepewnym krokiem szłam szkolnym korytarzem, który jak mi się wydawało miał doprowadzić mnie do sekretariatu. Trochę wstyd się przyznać ale nie było mnie tu już tak długo, że zapomniałam nawet gdzie on jest. Błąkam się po omacku między korytarzach mając wrażenie, że cały czas chodzę w kółko. Nie sądziłam, że znalezienie przeklętego sekretariatu w szkole, do której chodziłam przez kilka lat będzie takim wyzwaniem. Czułam się jakbym była w tym miejscu pierwszy raz, a uczyłam się tu przecież przez większość swojego życia.

- Zgubiłaś się może Hawthorne? - Zapytał przepełniony kpiną głos, który wydawał mi się dość dziwnie znajomy
- Dlaczego tak uważasz? I czemu mówisz do mnie takim tonem? - Odparłam z poirytowaniem starając się aby odpowiedzieć mojemu rozmówcy w ten sam sposób w jaki on do mnie zagadał

Odwróciłam się w stronę, z której do biegał dziwnie znany mi głos. Lecz gdy zobaczyłam stającego przede mną wytatuowanego, brązowo włosego chłopaka z niebieskimi oczami dosłownie mnie zamurowało.

Nie widziałam go od czasu mojego wyjazdu i totalnie nie wiedziałam co mam powiedzieć. Wiedziałam, że w końcu się na niego natknę jednak nie wiedziałam, że nastąpi to tak szybko.

- Bo chodzisz po tym korytarzu jak jakieś zagubione szczenię - Zaśmiał się wyrywając mnie z osłupienia - I od kiedy to ty się taka agresywna zrobiłaś? - Dodał podchodząc do mnie tak blisko, że aż zabrało mi tchu

Nie mogłam oddychać. Całe moje ciało spięło się jak nigdy i odmówiło posłuszeństwa. Nie mogłam uwierzyć w to, że przede mną stał właśnie Tony Monet we własnej osobie.

Moja wielka pierwsza miłość. Podkochiwałam się w nim już jako dziecko.

Nie wiem co takiego miał on w sobie ale od zawsze coś mnie do niego ciągnęło. Był taki prawdziwy, nigdy nikogo nie udawał. On jako jedyny nigdy mnie nie oceniał i zdawał się rozumieć moje problemy.

Przed moim wyjazdem do kliniki nawet udało nam się do sobie bardzo zbliżyć. Momentami zachowywaliśmy się całkiem jak para. Całowaliśmy się, chodziliśmy na randki ale parą nigdy oficjalnie nie zostaliśmy. Sprawę naszej dziwnej więzi utrudniał nam też trochę jego brat Dylan, który usilnie próbował zdobyć moje względy i nie potrafił pogodzić się z tym, że wolę jego młodszego, nieco porywczego, mającego problemy z agresją brata.

Jednak gdy wyjechałam nasz kontakt jakby znikł. A wszystko co nas łączyło po prostu wyparowało. Stało się to tylko i wyłącznie z mojej winy czego bardzo żałowałam. Sądzę, że Tony pewnie mnie teraz znienawidził za to co mu zrobiłam.

- Szukam sekretariatu - Mruknęłam - Głupio się przyznać ale przez te pół roku już zdążyłam zapomnieć gdzie jest - Dodałam z całej siły unikając jego wzroku
- Idziesz nie w tą stronę - Zaśmiał się widząc zażenowanie wymalowane na mojej twarzy 
- To może zechcesz mnie uświadomić gdzie powinnam iść? Czy wolisz się cały czas ze mnie nabijać? - Zapytałam cicho bawiąc się swoimi palcami
- Pokażę ci drogę jeśli ty powiesz mi co się z tobą działo przez ostanie siedem miesięcy - Odparł niebieskooki zbliżając się jeszcze bardziej moją stronę
- Tony...
- Co Tony? Chyba mam kurwa prawo żeby wiedzieć co się stało! - Przerwał mi podnosząc głos - Po prostu z dnia na dzień wyjechałaś bez żadnego słowa! Nie odbierałaś telefonu i nie odpisywałaś! Nikt nie chciał mi powiedzieć gdzie jesteś! Chyba należą mi się kurwa jakieś wyjaśnienia! - Wrzasnął uderzając pięścią w szafki, a ja z przerażenia aż podskoczyłam cofając się przy tym w tył
- Możemy o tym nie rozmawiać? - Zapytałam drżącym z rozpaczy głosem - Proszę - Dodałam ciszej wracając myślami do wszystkich okropnych chwil spędzonych w klinice
- Jaja sobie kurwa ze mnie robisz? - Wrzasnął, a jego głos rozniósł się echem po całym, pustym w tym momencie korytarzu - Dosłownie zapadłaś się pod ziemię! Nikt nie miał z tobą kontaktu! Co pewnie znalazłaś sobie jakiegoś gnojka i siedziałaś u niego?! Masz kogoś?! Myślałem, że coś między nami było kurwa! A ty wyjechałaś! Zostawiłaś mnie...
- Byłam w szpitalu! Potrzebowałam pomocy! - Krzyknęłam przerywając mu jego fale oskarżeń, a po moich polikach zaczęły spływać pojedyncze łzy - Przez ostanie siedem miesięcy leczyłam się w klinice zaburzeń odżywiania! Bo miałam jebaną bulimię i anoreksje! Do tego brałam tyle dragów, że niemal przedawkowałam! Nie chciałam wyjeżdżać! Nie chciałam urywać kontaktu! Liam mnie do tego zmusił po tym jak znalazł mnie nie przytomną w domu! W klinice zabrali mi telefon i nie pozwoli mi się z nikim kontaktować! Czułam się tam jak w jakimś psychiatryku! - Wyjaśniałam jeszcze bardziej podnosząc głos - Zadowolony?! To właśnie chciałeś usłyszeć?!
- Sekretariat jest na samym początku korytarza po prawej - Powiedział po chwili ciszy bez namiętnym głosem Tony ruszając w stronę wyjścia ze szkoły

***

Po praktycznie całej lekcji spędzonej w sekretariacie gdzie swoje biuro miał również dyrektor otrzymałam w końcu swój plan lekcji. Spojrzałam na niego ukradkiem. Teraz miałam mieć biologię, której szczerzę nie znosiłam. Miałam wrażenie, że nauczycielka jest miła dla wszystkich poza mną. Wszyscy ją lubili jednak ja uważałam, że za bardzo interesowała się życiem prywatnym uczniów co zresztą nie raz jej wypomniałam. Na szczęście przed lekcją mojego znienawidzonego przedmiotu była jeszcze przerwa więc miałam czas żeby nastawić się do niej psychicznie. Powolnym krokiem z niechęcią wymalowaną na twarzy ruszyłam w stronę klasy.

- Hej - Usłyszałam doskonale znany mi głos koło mojego ramienia
- Cześć Shane - Odparłam posyłając chłopakowi szczery uśmiech

Shane był jednym z pięciu braci Monet. W zasadzie to on i Tony byli bliźniakami ale jedyne co mieli ze sobą wspólnego to wygląd. Z charakteru byli zupełnie różni. Shane był zawsze miły, pomocny i sympatyczny. Za to Tony był jego totalnym przeciwieństwem. Agresywny, porywczy, nerwowy i złośliwy. Z wyglądu jednak dało się ich rozróżnić jedynie po tatuażach Tony'ego i trochę inaczej ułożonych fryzurach.

- Kiedy wróciłaś? - Zapytał brązowooki przyglądając mi się z zaciekawieniem - Czemu nic nie powiedziałaś, że wracasz? Odebrał bym cię z lotniska
- Wczoraj w nocy i wróciłam z Liamem. Uparł się, że chcę mnie odebrać - Wyjaśniłam cichym głosem tak aby nie usłyszał tego nikt poza naszą dwójką - Will ci nie mówił? - Dodałam po chwili
- Nie - Powiedział kręcąc głową - Zdążyłaś już spotkać Tony'ego?
- Tak i chyba już nigdy nie chciałabym powtarzać takiej...

- Aż tak źle było? - Wtrącił dobrze wiedząc jak zachować mógł się jego nazbyt porywczy bliźniak - Chyba nie mogło być aż tak źle?! - Dodał chcąc przekonać do tego chyba bardziej samego siebie niż mnie
- W życiu chyba nie przestraszyłam się go tak jak w tamtym momencie - Mruknęłam bawiąc się palcami - Darł się na mnie na korytarzu szkolnym i prawie rozwalił szafkę - Dodałam rozglądając się żeby zobaczyć czy aby na pewno gdzieś w pobliżu nie ma wytatuowanego chłopaka, o którym właśnie toczyła się nasza rozmowa
- Wiesz miał prawo się trochę zdenerwować, w końcu o niczym nie widział - Próbował usprawiedliwić swojego brata Shane - Powiedziałaś mu co się stało?
- Nie chciałam ale mnie zmusił - Powiedziałam niezadowolona z tego faktu
- I jak zareagował? - Zapytał nie rozumiejąc mojej niechęci do powiedzenia prawdy
-

Po prostu sobie poszedł - Odparłam, a w tym samym momencie rozległ się dzwonek na lekcję

Weszliśmy do sali. Jak zwykle nie byłam zbyt aktywa na lekcji biologii, a moim głównym zajęciem było obdarzanie wszystkich ciekawskich ostrzegawczym spojrzeniem. Jakby ludzie nie mieli ciekawszych zajęć niż przyglądanie się mi. Nagle stałam się największą atrakcją całej szkoły czy co?

Tony nie raczył zaszczycić nas swoją obecnością na lekcji więc musiałam siedzieć sama. Bałam się, że coś musiało się stać bo niebieskooki nigdy bez powodu nie opuszczał wcześniej lekcji.

Siedziałam na swoim krześle jak na skazaniu. Nie umiałam się na niczym skupić i co chwilę się wierciłam. W mojej głowie była tylko myśl aby wreszcie ta lekcja dobiegła końca.

Gdy w końcu usłyszałam mój upragniony dzwonek oznaczający porę na przerwę obiadową jako pierwsza rzuciłam się do wyjścia z klasy.

Przed moim wyjazdem do kliniki przerwy obiadowe spędzałam razem z Monetami. Mając nadzieję, że się to nie zmieni i nie wyproszą mnie od swojego stolika ruszyłam w ich stronę. Gdy do nich podeszłam w największe zdziwienie wprawiło mnie to, że na miejscu, które zawsze zajmowałam ja siedziała jakaś dziewczyna. Wygląda na młodszą od większości osób również tam siedzących. Miała na sobie szkolny mundurek, a jej brązowe włosy splecione były w warkocz.

- Koło Shane'a jest miejsce, możesz je zająć - Powiedział do mnie z uśmiechem Dylan gdy już miałam zamiar odejść i zjeść swój składający się jedynie ze skyru posiłek w samotności.

__________________________________

Przepraszam, że dodaje tak późno 😅 Wiem, że miało być wcześniej ale niestety coś mi wpadło i nie dałam rady szybciej 😪 W ramach rekompensaty jeszcze dzisiaj dodam dwa rozdziały ♥️♥️

Mi Princesa || Tony Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz