Następnie po zakończeniu makijażu oraz fryzury co zajęło mi dosłownie wieki przeszłam do garderoby szukając czegoś co pasowałoby do mojego zamysłu dotyczącego tego w jaki sposób się ubrać. Moim oczom od razu rzuciła się wisząca w koncie wysadzana drobnymi, świecącymi się kamyczkami w intensywnym odcieniu czerwieni sukienka. W zasadzie to nawet nie pamiętałam, że ją mam ale od razu wiedziałam, że wpasuje się w mój zamysł tego jak chciałam się dziś ubrać.
***
W końcu po jakiś dwóch godzinach szykowania można było powiedzieć, że jestem gotowa do wyjścia, a efekt końcowy jaki udało mi się osiągnąć był jeszcze lepszy niż sobie zaplanowałam.
Stanęłam przed lustrem w swojej garderobie i podziwiałam efekty mojej pracy. Co zdziwiło mnie najbardziej pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna czułam się dobrze. Miałam wrażenie, że wyglądałam ładnie i atrakcyjnie przez co, aż miałam ochotę patrzeć na samą siebie i to z zachwytem.
Piękna, błyszcząca i krótka czerwona sukienka z dekoltem (taka na zdjęciu) idealnie komponowała się z moim nieco oplaonym ciałem i podkreślała wszystkie moje atuaty dokładnie tak jak było trzeba. Dodatkowo mieniła się tak bardzo, że wręcz nie dało się odciągnąć od niej wzroku. Była imponująca i majestatyczna co sprawiało, że nadawała się doskonale się na dzisiejsze wyjście z braćmi Monet.
Jako, że na dworze o tej porze roku było już zimno narzuciłam na siebie wielkie, również czerwone, w nieco ciemniejszym od sukienki odcieniu, puchowe futerko (również takie jak te na zdjęciu). Nie założyłam go jednak do końca, a jedynie zarzuciłam na swoje ramiona.
Jako buty wybrałam czerwone, błyszczące szpilki w niemalże takim samym odcieniu co sukienka, zakrywając palce i na cienkim obcasie.
Dołożyłam jeszcze srebrne dodatki, takie jak pierścionki, delikatne bransoletki oraz kolczyki i mocny, wyrazisty, rzucający się w oczy przy pierwszym spojrzeniu, niesamowicie drogi i imponujący naszyjnik.
Dorzuciłam, także srebrną, wysadzaną diamentami torebkę, poprawiłam delikatnie włosy i byłam gotowa do wyjścia.
***
D
roga do rezydencji Monetów minęła mi całkiem miło. Jechałam autem z Liamem, co prawda niewiele rozmawialiśmy ale za to słuchaliśmy głośno muzyki i darliśmy się jak nienormalni przy kawałkach One Direction.
Niby zwykłe zachowanie dwójki nastolatków ale zważywszy na to, że jeszcze nie dawno nie umieliśmy się do siebie odezwać bez wrzasków i pretensji było to dla mnie naprawdę ważne.
Nasza relacja coraz bardziej szła w dobrym kierunku, a ja czułam, że zaczynam odzyskiwać brata, za którym w ostatnim czasie tak bardzo tęskniłam.
Liam stał się troskliwy, pomocny, zaczął pracować mniej niż wcześniej żeby móc spędzać więcej czasu ze mną i odbudować naszą relację. Był taki kochany gdy próbował wynagrodzić mi te wszystkie zaniedbania, których dokonał w ostatnich latach, że nie dało mu się odmówić wybaczenia. Przede wszystkim było widać, że mu zależy.
W końcu po jakiś trzydziestu minutach drogi nasze auto na reszcie zatrzymało się na podjeździe rezydencji Monetów.
Liam od razu wysiadł z auta aby otworzyć mi drzwi jak na dobrze wychowaną osobę przystało.
CZYTASZ
Mi Princesa || Tony Monet
FanficMożesz rozerwać moje serce na pół. Jednak gdy się zagoi, wciąż będzie bić dla ciebie. Wiem, że to śmiałe ale prawdziwe. Chcę cię obejmować, nawet gdy wiem, że nie powinnam. Kiedy leżę obok kogoś innego. Utknąłeś w mojej głowie i nie mogę się od tego...