- Żartujesz sobie? - Zapytała blondynka robiąc wielkie oczy, które były teraz całe przekrwione - Co mam w takim stanie do domu wracać w środku nocy? Normalny jesteś?
- Nie obchodzi mnie to - Powiedziałem wzruszając nerwowo ramionami - Nie obchodzi mnie to. Zniknij mi z oczu! Wynoś się stąd i nie wracaj dopóki nie wytrzeźwiejesz! Nie chcę cię kurwa widzieć w takim stanie
***
Pov. Moon
Usłyszałam huk. Najpierw jeden, a potem kolejny i po chwili odgłos turlania. Zamarłam z przerażenia.
Byłam w lesie znajdującym się niedaleko mojego domu, jednak w nocy był on naprawdę przerażający. Wszędzie wokół panował mrok. Przy drodze, którą właśnie jechałam nie było ani jednego światła. Między drzewami coś zdawało się poruszać ale to wrażenie zawsze po chwili znikało. Nawet w ciągu dnia nie było tu przyjaźnie ale w nocy ten właśnie las stawał się niezwykle upiorny i mroczny.
Bałam się spojrzeć w stronę, z której dobiegł hałas ze strachu co tam zobaczę ale widziałam, że nie mam wyboru. Podniosłam głowę i rozejrzałam się po bocznych szybach auta i nic. Potem spojrzałam w przednią i aż zamarłam. Cała była rozbita i we krwi, która dosłownie aż po niej ściekała. Było jej pełno wszędzie, nawet cała maska, która wcześniej była czarna teraz była czerwona.
Przez cały strach, który odczułam w chwili huku nawet nie zauważyłam tego wcześniej. Ręce trzęsły mi się strasznie, a ja nie widziałam co zrobić.
Po chwili przeznaczonej do namysłu wysiadłam z samochodu żeby móc zobaczyć skąd wzięło się tu tyle krwi. Najpierw spojrzałam w tylnią stronę pojazdu zbyt bardzo bojąc się spojrzeć w przód i na szczęście tak jak się spodziewałam nic tam nie zobaczyłam. Wszystko było dokładnie tak jak być powinno. Wiedziałam, że że teraz czeka mnie coś trudniejszego. Musiałam spojrzeć na przód samochodu, tam gdzie przez szybę zobaczyłam mnóstwo czerwonych śladów. Wiedziałam, że choć bardzo nie chcę tego robić to jest to nieuniknione. Pierwsze co zobaczyłam to krew, bardzo dużo krwi. Była dosłownie wszędzie wokół maski samochodu, która teraz z powodu siły uderzenia była mocno wgnieciona.
Dopiero po dłuższej chwili dostrzegłam leżące koło niej ciało jakiegoś mężczyzny. Znajdowało się w ogromnej kałuży krwi i wpatrywało we mnie szeroko otwartymi, martwymi i przerażającymi oczami. Jego ubrania były podarte, a ręce w nienaturalny sposób wykrzywione. Na głowie miał wielką ranę, z której krew sączyła się tak szybko i tak bardzo, że nawet gdyby nie zmarł na skutek potrącenia to na pewno by się wykrwawił.
W pierwszej chwili nie zakodowałam tego co właściwie się stało. Poczułam jak przez moje ciało przechodzą bardzo nie przyjemne dreszcze, następnie nastąpił odruch wymiotny spowodowany zbyt długim wpatrywaniem się w martwe ciało mężczyzny, który bardzo trudno było mi pohamować. Dopiero chwilę później dotarło do mnie, że to właśnie ja dosłownie kilka minut temu potrąciłam tego faceta swoim samochodem i to ja odebrałam mu życie.
Wpadłam w panikę. Nie miałam pojęcia co robić. Ręce trzęsły mi się tak jakbym miała padaczke. Nie wiele myśląc sięgnęłam do kieszeni swoich spodni i wyciągnęłam z niej telefon i wybrałam pierwszy numer jaki wyświetlił mi się po otwarciu kontaktów.
- Musisz mi pomóc - Wydusiłam czując narastającą gulę w moim gardle
- Halo - Powiedział zachrypnięty głos w słuchawce - Co ty chcesz Hawthorne! Jest środek nocy. Mówiłem ci, że masz dać mi spokój. Weź zadzwoń jak skończysz palić to gów...
- Musisz mi pomóc - Szepnęłam łamiącym się głosem, nie kryjąc swojego przerażenia - Proszę to ważne. Potrzebuję twojej pomocy - Dodałam licząc, ze uda mi się wzbudzić w nim chodź odrobinę litości i nie rozłączy się w pół słowa jak to zwykle ma w zwyczaju
- Co jest tak ważne, że nie może poczekać do rana? Jest środek nocy dziewczyno. Chcę spać - Mruknął mój rozmówca wyrażając swoją niechęć do dalszej rozmowy - Zadzwoń rano czy coś...
- Tony ty nie rozumiesz! To nie może poczekać do rana! - Krzyknęłam wpadając w panikę
- Mów do cholery co się stało, a nie - Mruknął ziewając zapewne ze zmęczenia - Nie wiem jak ty ale ja idę jutro do szkoły więc chciałbym się kurwa wyspać więc albo powiesz co się do chuja stało albo zadzwoń sobie do swojego kochanego Dylana czy Shana albo coś...
- Tony ja chyba zabiłam kogoś - Odparłam puszczając mimo uszy jego komentarz o starszym bracie nie chcąc rozpoczynać tego tematu w takiej chwili
- Jak to chyba kogoś zabiłaś? - Krzyknął nie kryjąc zdenerwowania w swoim głosie - Jaja siebie kurwa ze mnie robisz! Na żarty ci się zebrało czy co kurwa!
- Tony do cholery! Ja mówię kurwa poważnie! To nie są żarty! Jechałam autem do domu i...
- Dlaczego ty do chuja jechałaś zjarana autem?! Pojebało cię już do reszty?! - Krzyknął jeszcze głośniej, a w słuchawce rozległ się głośny huk co oznaczało, ze najprawdopodobniej właśnie coś rozwalił - Mało ci jeszcze wypadków po ostatnim?!
- Nie wiem kurwa! Zjarałam się! Kazałeś mi wypierdalać to stwierdziłam, że wrócę do domu! Nie myślałam wtedy trzeźwo! Jechałam autem i usłyszałam huk! Wszędzie jest kurwa krew, a obok mnie leży jakiś martwy facet! Nie wiem co mam robić!
- A teraz kurwa niby trzeźwo myślisz?! - Warknął biorąc kilka głębszych wdechów - Ty normalna jesteś?!
- NIE WIEM! - Wrzasnęłam czując jak ogarnia mnie bezsilność - Kurwa Tony! Zabiłam człowieka! Rozumiesz to?! Wszędzie jest pełno krwi! A ja nie mam pojęcia co mam zrobić! Nie znam się na ukrywaniu ciał! Zaczynam kurwa panikować! Co jeśli ktoś mnie zobaczy?! Ja nie chcę iść do więzienia! Rozumiesz?! Nie chcę!
- Uspokój się. Przepraszam - Powiedział łagodnie po chwili ciszy ciemnowłosy - Pomogę ci tylko musisz mi powiedzieć gdzie jesteś?
- W lesie koło mojego domu - Wychlipałam czując spływające po moich policzkach łzy, których nawet nie próbowałam już wycierać
- Za chwilę będę - Rzucił szybko, a ja usłyszałam, że gdzieś idzie - Nigdzie się nie ruszaj i nic nie rób. Poczekaj na mnie. Widział cię ktoś? - Dodał z lekkim zawahaniem
- Nie. Jestem tu sama. Tak przynajmniej mi się wydaję - Odparłam rozglądając się po ciemnym przerażającym lesie
- Za chwilę będę. Wymyślimy coś, obiecuję ale nie możesz panikować okej? Wszystko będzie dobrze nikt się o tym nie dowie - Powiedział łagodnym głosem jednak dało się wyczuć, że on też jest przerażony tym co przed chwilą usłyszał
- Tony...
- Tak? - Zapytał zachęcając mnie bym kontynuowała - Coś się stało?! Ktoś przyszedł?!
- Nie, nie o to chodzi - Szepnęłam bez przekonania
- Mów kurwa co się stało - Warknął, a ja po raz kolejny usłyszałam odgłos rozwalania jakiegoś przedmiotu
- Proszę cię zadzwoń do mojego ojca - Mruknęłam zastanawiając się czy naprawdę sama wierzę w to co mówię - On będzie widział co zrobić. On mi pomoże...
___________________________________Hejka kochani ♥️♥️ Tak jak obiecałam dzisiaj kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba drony zwrot akcji. Jak sądzicie co wydarzy się dalej?? Ktoś nakryje Rosalie czy raczej uda im się wyjść z tego cało??
Poza tym mam małe pytanko. Wiecie może czy jeśli rozdział na wattpadzie nie zapiszę się po napisaniu to można go jakoś przywrócić czy coś? 😅🫣
CZYTASZ
Mi Princesa || Tony Monet
FanfictionMożesz rozerwać moje serce na pół. Jednak gdy się zagoi, wciąż będzie bić dla ciebie. Wiem, że to śmiałe ale prawdziwe. Chcę cię obejmować, nawet gdy wiem, że nie powinnam. Kiedy leżę obok kogoś innego. Utknąłeś w mojej głowie i nie mogę się od tego...