Rozdział 3

4.5K 193 44
                                    

Siedziałam pod ścianą, zajadając się drugim śniadaniem, gdy spojrzałam na Biancę, która usiadła obok mnie, skupiona na obserwacji ludzi kręcących się po szkolnym korytarzu. Jej spojrzenie wydawało się przeszukiwać tłum, a nawet domyślałam się, kogo może szukać. W jakimś stopniu pewnie sama wyglądałam podobnie, gdy wchodziłam do szkoły i próbowałam znaleźć wzrokiem jej starszego brata. Kiedy szepnęłam jej, że Colton jest w łazience, spojrzała na mnie zaskoczona. Wzruszyłam ramionami, zerkając w kierunku łazienek. Wychodził właśnie Colton, a jego spojrzenie natychmiast skierowało się w naszą stronę.

– Skąd wiesz? – szepnęła, odwracając od niego wzrok.

– Widzę. Nie jestem przecież ślepa. Każdy by zauważył, jak na niego patrzysz. Nawet nie możesz powstrzymać uśmiechu, jak oboje na siebie zerkniecie w tym samym czasie. Wydaje mi się, że nawet Millie to już zauważyła.

– Brat by mnie zabił. Albo jego. W końcu oni się lubią, nie? Grają w jednej drużynie, Colton często do nas przychodzi... Pewnie by się wkurzył. Na pewno.

– To prawda.

– Estelle... – szturchnęła mnie łokciem.

– Że się lubią i że grają razem. Na pewno by go nie zabił. Bez przesady. Reign nawet pająków nie zabija, tylko je wypuszcza. Ja to bym się bała, że wejdą mi z powrotem do domu, żeby się zemścić, że je wyrzuciłam. Choć ostatnio słyszałam, że nie warto ich wypuszczać, bo takie domowe i tak nie przeżyją na dworze. A czy by się wkurzył? Nie wiem. Nie znam za bardzo twojego brata.

– To tak, jakby tobie podobał się Reign – powiedziała i nie odwróciłam nawet wzroku od kanapki, bojąc się, że czegoś się domyśli. – Nie no, to trochę inna sytuacja.

Wiele razy chciałam jej powiedzieć. W głębi duszy czułam, że powinnam się otworzyć, podzielić się z nią tymi informacjami. Jednak zawsze coś mnie powstrzymywało. Była to mieszanka strachu przed jej reakcją i obawy, że może wszystko zdradzić bratu. Czasem też myślałam, że może właśnie powie mi, abym dała sobie spokój, bo przecież i tak z tego nic nie będzie. Być może nie byłam jeszcze gotowa, by usłyszeć te słowa. Choć paradoksalnie, kilka dni wcześniej sama rozważałam opcję odpuszczenia sobie Reigna.

– Nie wiem, co ubiorę jutro na dyskotekę – zmieniła nagle temat. Odetchnęłam z ulgą, że temat jej brata trwał tak krótko. – To w końcu pierwsza impreza w tym roku szkolnym. Następna będzie dopiero na Halloween. Musimy dobrze wyglądać, nie? Pewnie Colton też przyjdzie. Muszę ubrać coś, co mogłoby mu się spodobać.

– Ale masz problemy...

– Ty nawet nie chcesz tam iść – mruknęła. – Dobrze, że chociaż Millie idzie. Chcę dobrze wyglądać, to źle? Chyba nie... A wiesz, co jest najgorsze?

– Że będą na niej ludzie?

– Nie, nie o tym mówię – zaśmiała się, choć to właśnie było najgorsze w dyskotekach szkolnych.

Ludzie.

Szczególnie tacy, którzy podpierali ściany i oceniali każdą jedną osobę i jej taniec. Często wstydziłam się przez to tańczyć i robiłam to tylko w większych grupkach, żeby wtopić się w tłum. Nie byłam też jakąś cudowną tancerką. Lubiłam się jednak pobujać, poskakać, czy pomachać rękami w każdą stronę. Na pewno w tańcu byłam mniej odważna niż Bianca. Zawsze podziwiałam jej pewność siebie na parkiecie. Mnie zdecydowanie jej brakowało.

– Najgorsze jest to, że wy po zakończeniu roku wyjedziecie na studia. Ty, Reign... Millie – zaczęła wymieniać. – Każde z was pewnie pojedzie gdzieś indziej. A ja zostanę tu sama. Samiuteńka. Jak palec! Czemu tak się mówi, jak mamy pięć palców u jednej ręki? Bo kciuk jest taki samotny i oddzielony? To ja będę właśnie takim kciukiem! I co wtedy zrobię? Będę siedziała sama w tej nudnej szkole i patrzyła na tych dziwnych ludzi.

Wszyscy oprócz niego | NOWA WERSJA | YAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz